Za mało magazynków na amunicję, przeterminowane apteczki, granatniki bez granatów. BOR-owcy chroniący dyplomatów na zagranicznych misjach skarżą się na brak wyposażenia. - Ich zdaniem zawodzi logistyka - pisze "Dziennik".
Przed wyjazdem dowódcy grup ochrony ambasadorów prosząc o sprzęt przechodzą mękę. - Każdy z czterech funkcjonariuszy chroniących ambasadora w Afganistanie dostał zaledwie po sześć magazynków na amunicję do karabinu szturmowego HKG36 - opowiada podoficer, który w 2006 i 2007 roku był w Afganistanie. W czasie ostrzału grupa nie zdążyłaby ich ładować. W każdym magazynku jest po 30 pocisków, które zużywa się w kilkadziesiąt sekund.
- Dlaczego nie dostaliście ich więcej? - pytają dziennikarze gazety. - Tak zadecydował logistyk. - Jak uzasadnił swoją decyzję?. - Stwierdził, że nie może rozkompletować innych karabinów, bo podobno nie mógłby kupić dodatkowych magazynków.
Granat za żubrówkę - czyli "Polak zawsze da sobie radę"
Zaskoczeni doniesieniami dziennika są oficerowie GROM-u. - Dowódca grupy powinien dostać tyle magazynków, ile zażąda, tak jest u nas. To on wie, jakie będzie wykonywał zadania, ocenia zagrożenie i do tego dopasowuje sprzęt - mówi major Krzysztof Przepiórka. - To farsa - dodaje inny były oficer GROM, według którego w czasie zasadzki na konwój taka czteroosobowa grupa nie miałaby szans. - Każdy funkcjonariusz powinien mieć co najmniej po osiem magazynków przy sobie, drugie tyle już gotowych, naładowanych w samochodzie, plus porządny zapas amunicji - dodaje były oficer w rozmowie z dziennikarzami.
Do prawdziwego absurdu doszło, kiedy polscy funkcjonariusze służący w Afganistanie poprosili o granatniki, które mogliby przyczepić do swoich karabinów. Dostali je... ale bez granatów. - Na opakowaniu była tylko kartka, że muszą je sobie załatwić sami. No i załatwili - od Amerykanów z bazy wojskowej za flaszkę żubrówki. Podobne układy trzeba było zawierać w Iraku, tam BOR-owcy wyprosili od Amerykanów granaty pozoracji pola walki - pisze "Dziennik"
Źródło: PAP, tvn24.pl