Przez godzinę Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński odpowiadali na pytania trzech dziennikarek o politykę społeczną, zagraniczną i o gospodarkę. Kandydaci sprawnie wymieniali ciosy, ale walka była raczej bezkrwawa. Obaj wyszli zadowoleni.
Jako pierwszy do studia wszedł Bronisław Komorowski. Usiadł po lewej stronie. Naprzeciwko niego Jarosław Kaczyński. To on zaczął odpowiadać na pytania pierwszej rundy, która dotyczyła polityki społecznej. Kandydat PiS zwracał się prosto do kamery, Komorowski nie patrzył w jej stronę.
PYTANIE 1.
Pierwsze pytanie: co kandydaci chcą zrobić dla wyrównania szans Polski A i B?
"Zrównoważony rozwój"
- Mamy dwie koncepcje – przypomniał Jarosław Kaczyński. - Jedna to koncepcja lokomotyw, koncentrowania środków tam, gdzie już jest wysoki poziom zamożności. Zakłada się, że ich rozwój będzie się rozkładał na pozostałe tereny. Jest koncepcja zrównoważonego rozwoju, czyli wsparcia tych części Polski, które pozostają w pewnym zapóźnieniu. Ja jestem gorącym zwolennikiem tej koncepcji – stwierdził.
Według prezesa PiS, rozwój za pomocą tzw. lokomotyw nigdzie się nie sprawdził, dlatego rząd nie powinien tej koncepcji promować. - Jako prezydent będę czynił wszystko, żeby się rozwijała w sposób zrównoważony - zapewnił.
"Polska jest jedna"
Bronisław Komorowski bronił polityki rządu. - Polska jest jedna. Nie ma północnej, wschodniej czy południowej, o całą trzeba dbać. Nauczyciele w całej Polsce dostają podwyżki, wszyscy dostali w ciągu trzech lat 30 procent. "Schetynówki" i boiska powstają w całej Polsce – przypomniał. Jak dodał, „do rangi symbolu” urasta fakt, że słowa o wyrównywaniu szans usłyszał z ust Kaczyńskiego w Rzeszowie, gdzie „rząd podjął decyzję o przeznaczeniu pół miliarda na uniwersytet, tyle samo co na uniwersytet Jagielloński".
- To jest praktyczne wyrównywanie szans i nie ma co Polaków straszyć tym, że ktoś chce komuś coś zabrać albo, że chce stworzyć sytuację, że inne regiony będą się szybciej rozwijały. Ma się rozwijać cała Polska, cała Polska ma dogonić Europę - dodał.
PYTANIE 2.
M.in. o związkach jednopłciowych
Kolejne pytanie dotyczyło akceptacji dla związków tej samej płci. Kandydaci pytani byli, co by zrobili, gdyby w czasie kiedy pełnili funkcję prezydenta, na ich biuro trafiła ustawa legalizująca związki osób tej samej płci, dająca możliwość wspólnego rozliczania podatku, dziedziczenia, ale w takiej ustawie wyraźnie byłoby zapisane, że takie związki to nie są małżeństwa, a osoby będące w tych związkach nie mają prawa do adopcji dzieci.
- To jest pytanie, czy warto tworzyć nową ustawę - powiedział Komorowski. - Na podstawie obecnego prawa możliwe jest dziedziczenie i opieka, poza nim są takie sprawy jak np. prawo do adopcji i nie wyobrażam sobie, żeby taka ustawa w naszym kraju wpłynęła - zaznaczył. - Czym innym jednak jest stworzenie możliwości życia razem i dziedziczenia, czym innym pójście w kierunku zapisów dotyczących tradycyjnego modelu rodziny - powiedział marszałek Sejmu i zapewnił, że "na to zgody nie ma".
Zaznaczył jednocześnie, że "trzeba być przyzwoitym w stosunku do każdego i nie wchodzić zbyt głęboko w jego prywatne życie". Jednak, jak dodał, jeśli okazałoby się, że "czegoś brakuje i pewne mechanizmy są niedopracowane", to - zdaniem Komorowskiego - warto taką ustawę przeprowadzić, w imię przyzwoitości politycznej. - Nie należy tego mylić z problemem małżeństw, adopcji i innych zjawisk, które są ograniczone do małżeństwa osób różnej płci - zastrzegł marszałek Sejmu.
Prezes PiS odpowiedział na pytanie krótko: - Konstytucja mówi wyraźnie - związek małżeński to jest związek kobiety i mężczyzny. Nie powinno to być w żaden sposób obchodzone, to byłoby łamanie prawa - dodał i przeszedł do polemiki z Komorowskim w związku z jego odpowiedzią na poprzednie pytanie.
Kłótnia o miliardy
- Chyba się pan nie odetnie od planu Boniego, w którym wykreślonych zostało wiele zapisów planu Grażyny Gęsickiej - zarzucił marszałkowi Sejmu.
- Fakty są takie, że daliśmy pół miliarda na Uniwersytet w Rzeszowie - odparł Komorowski. - W planie Gęsickiej było 12 mld zł - zaznaczył Kaczyński.
- Można mieć plany, ale trzeba mieć na nie forsę - skwitował Komorowski.
PYTANIE 3.
Pytanie numer trzy dotyczyło rozdziału Kościoła od państwa i tego, czy kandydaci będą się liczyli z głosem hierarchów, choćby ws. finansowania metody in vitro.
"By dzieci było jak najwięcej"
Kaczyński podkreślał, że stosunki między Kościołem a państwem uregulowane są na podstawie konstytucji przez konkordat i odpowiednie ustawy i nie widzi żadnych powodów, żeby to mogło być podważane.
- Jeśli chodzi o in vitro, to jestem za tym, by w Polsce było jak najwięcej dzieci. Ale jest bardzo dużo innych metod walki z bezpłodnością. Trzeba jednak tutaj szukać kompromisu, który jest potrzebny i do znalezienia - podkreślił Kaczyński. Po chwili powtórzył, że według niego sprawa zapłodnienia in vitro nie należy do tych, "które nie da się rozwiązać". - Sądzę, że powoli ona zostanie załatwiona - stwierdził.
Monika Olejnik dopytywała jednak. - Czy mówi Pan tak, czy nie tej metodzie? Prezes PiS nie odpowiedział wprost. - Mogę jeszcze raz powiedzieć, że jest to sprawa, nad którą trzeba poważnie podyskutować. (...) Ja jestem katolikiem i uważam, że zarodek jest człowiekiem - podsumował.
"Nikomu nie odmówię prawa do szczęścia"
Bronisław Komorowski zaczął właśnie od problemu zapłodnienia in vitro. Podkreślał, że rozumie problem ojcostwa, bo sam wychował pięcioro dzieci i jest ostatnią osobą, która chciałaby pozbawić kogoś możliwości cieszenia się z potomstwa.
- Nie wolno nakazać stosowania metody. Ale nie wolno zabierać też tej nadziei. Każdy musi decydować we własnym sumieniu, czy po tę metodę sięga - podkreślił. - Byłem, jestem i zawsze będę za życiem. Nikomu nie odmówię prawa do szczęścia. Myślę, że pan Kaczyński powinien odpowiedzieć teraz, skąd pojawił się w jego partii pomysł karania za stosowanie tej metody - dodał. Prezes PiS nie odpowiedział na zaczepkę.
W sprawie rozdziału Kościoła od Państwa marszałek Sejmu stwierdził krótko, że opowiada się za "zasadą wzajemnego poszanowania wzajemnej autonomii kościoła przez państwo i odwrotnie".
PODSUMOWANIE I RUNDY:
Po pierwszej rundzie przyszedł czas na podsumowania. Zaczął marszałek.
"Polska jest jedna"
Przekonywał, że „nie ma Polski A i B, liberalnej i solidarnej”, bo „nie można rozdzielać tego, co jest istotą polskości, czyli liberalizmu i solidarności”. - Nie ma solidarności bez wolności i odwrotnie. Trzeba budować państwo solidarne na fundamencie wolności, dbając o najbiedniejszych i o słabsze rejony. I tu liczy się praktyka, a nam udało się podnieść i średnie, i najniższe pensje, zwiększyć zasiłki dla rodzin - dodał.
Zdaniem Komorowskiego, „tylko przez rozwój gospodarczy możemy zmierzać do wyrównywania szans i dogonienia innych krajów”. - Nie warto popełniać błędów podziału, bo tylko wspólne działanie może przynieść rozwój. Stawiam na zgodę i współpracę, bo tylko na fundamencie wolności możemy Polskę budować – podsumował.
"Państwo nie może odwracać się plecami"
Pomysł Kaczyńskiego na politykę społeczną był inny. – Musi ona polegać na tym, żeby państwo nie odwracało się od obywatela. Państwo ma obowiązki w sferze społecznej, dotyczące zagadnień nie do rozwiązania w ramach nawet bardzo aktywnego społeczeństwa działającego w sferze prywatnej – stwierdził.
Ponadto, jak dodał, Polska jest jedna i nie powinna się dzielić na wieś i miasto, ale w rzeczywistości, nie w hasłach. - Ale żeby tak było, państwo musi prowadzić bardziej aktywną politykę społeczną – uważa prezes PiS. Przypominał też, że za jego rządów konsumpcja w Polsce wzrosła, podobnie jak inwestycje i płace, a „nieustanne kwestionowanie tego to niedobra metoda prowadzenia rozmowy o Polsce
Czas na pytania o gospodarkę.
PYTANIE 4.
Kandydaci najpierw odpowiadali, czy należy podnieść wiek emerytalny kobiet.
"Nic na siłę"
- Polska na szczęście tego problemu nie ma, mają go kraje, które przechodzą kryzys gospodarczy - uważa Komorowski. - My uratowaliśmy nasz wzrost gospodarczy, udało się uchronić Polskę przed kryzysem, który oznacza w niektórych krajach cięcia nawet 20-procentowe w emeryturach - mówił kandydat Platformy. I zarzucał opozycji: Gdybyśmy zrealizowali postulaty opozycji, m.in. PiS-u, mielibyśmy dzisiaj Grecję.
Zdaniem Komorowskiego, nie ma sensu straszyć Polaków wizją koniecznych oszczędności i nie ma potrzeby podnoszenia wieku. - Można stworzyć możliwość wyboru - na przykład łącznie z wyższą emeryturą. Nic na siłę - dodał.
"Polki mają prawo pracy do 65. roku życia - prawo, nie obowiązek"
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego natomiast, kryzysu Polska uniknęła dzięki reformom jego rządu, "m.in. obniżenia podatków przez minister Gilowską". - Myśmy rzeczywiście chcieli dodać 10 mld na program wzmożenia gospodarki i mielibyśmy jeszcze lepsze wyniki - uważa. - Gdyby PO potrafiła w 2008 roku wydawać środki unijne, to nasza sytuacja byłaby jeszcze lepsza, nasze wyniki bardziej imponujące na tle europejskim i ten problem by nie istniał - zaznaczył.
Kandydat PiS na prezydenta ocenił, że "nie wszystkie rozwiązania związane z funduszami emerytalnymi są właściwe". - W szczególności bardzo ryzykowne są te plany, które snuje polski rząd, jeżeli chodzi o prywatyzację. Również części polskiego majątku, na razie jeszcze państwowego, poprzez te fundusze emerytalne. To naprawdę może w przyszłości stworzyć różnego rodzaju bardzo poważne niebezpieczeństwa dla polskich emerytur - podkreślił.
- Pamiętajmy, że Polki mają prawo pracy do 65. roku życia - prawo, nie obowiązek, i powinno to być przestrzegane - apelował Jarosław Kaczyński.
PYTANIE 5.
Drugie pytanie w tej rundzie dotyczyło problemu przywilejów emerytalnych dla służb mundurowych. Czy np. policjanci powinni mieć prawo przechodzenia na emeryturę po 15 latach służby? Czy przywileje dla mundurowych należy zlikwidować?
Przywileje zachowają
W tym temacie obaj kandydaci byli zgodni. Zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Bronisław Komorowski opowiedzieli się za pozostawieniem dotychczasowych rozwiązań. Według kandydata PiS, przywilejów nie należy likwidować przede wszystkim dlatego, że są one "swojego rodzaju substytutem" na przykład niewysokich płac. - To także prace wymagające często dodatkowej dyspozycyjności. (...) Jako prezydent RP zdecydowanie będę bronił tych rozwiązań - podkreślał Kaczyński.
Bronisław Komorowski próbował w pierwszych zdaniach odnieść się do wypowiedzi swojego konkurenta. Jego pogląd na temat obniżania podatków, "jeśli to tylko możliwe" i "nie grymaszenia przez PO" na pomysły PiS-u (jeśli są one dobre) przerwała jednak dziennikarka, która zaznaczyła, że nie jest to czas na polemizowanie z przedmówcą.
- Jeśli natomiast chodzi o reformę systemu emerytalnego, to ja jestem jednym z jego twórców. To system bardzo korzystny. Może być zmieniany ze względu na profesjonalizację służb zbrojnych, ale tylko i wyłącznie na tych zasadach, że nowo wstępujący do służby akceptują nowe reguły. Ci wszyscy, co są w wojsku lub byli w wojsku, powinni mieć prawo do dotychczasowego systemu - wrócił do odpowiedzi na zadane pytanie marszałek.
Kto doradzi?
Obu kandydatów zapytano jeszcze, kogo wskażą - w przypadku ewentualnej wygranej w wyborach - jako swoich doradców ekonomicznych. Jarosław Kaczyński powiedział, że "byłby rad", gdyby zgodziła się na to Zyta Gilowska.
Bronisław Komorowski nie potrafił podać konkretnego nazwiska. - Będę szukał doradztwa w różnych środowiskach politycznych, a nie tylko w swoim - zaznaczył jednak.
PYTANIE 6.
Ostatnie pytanie drugiej tury dotyczyło gazu łupkowego i negocjowanej z Rosja umowy na dostawy gazu.
"Będziemy żyli w Kuwejcie"
- Właśnie, chodzi o umowę negocjowaną i to jest istota problemu. Jeśli się okaże, że jest ten gaz i to w wystarczających ilościach, wszyscy będziemy szczęśliwi, będziemy żyli w Kuwejcie czy Norwegii. Ale to się okaże dopiero za kilka miesięcy. Trzeba równolegle prowadzić negocjacje i szukać gazu – uważa Komorowski. Według niego, musimy mieć w umowie z Rosjanami możliwość jej renegocjacji lub odstąpienia od podpisywania.
- Jeśli okaże się, że gaz jest w wystarczającej ilości, zadbamy o to, żeby sprzedaż zgody na eksploatację obwarować tak, by dawały duże zyski nam. Ale zalecam umiar. Najpierw należy go znaleźć, zbadać, trzeba być elastycznym w relacjach – dodał marszałek.
Zgoda co do gazu łupkowego
Kaczyńskiemu nie podoba się z kolei sam pomysł podpisywania umów, które „sięgają 20 lat wprzód”. - Nawet, gdyby gazu łupkowego nie było, jestem przeciwnikiem takich umów i dziwię się, że rząd bierze pod uwagę takie rozwiązanie. Jest gazoport, gaz norweski, a dywersyfikacja to konieczność – podkreślił.
Zgodził się z Komorowskim, że gaz łupkowy trzeba najpierw zbadać i zabezpieczyć. - To bardzo ważne, żebyśmy mieli z tego korzyści jako naród, żebyśmy się bardzo wzmocnil. Ale przede wszystkim musimy pamiętać o kwestiach bezpieczeństwa i tych spraw nie wolno zaniedbywać, nie wolno iść w jednym określonym tylko kierunku, bo już wielu się przekonało, że to jest niebezpieczne – uważa prezes PiS.
PODSUMOWANIE II TURY:
Jarosław Kaczyński podsumowanie rundy pytań gospodarczych zaczął od kilku słów polemiki z Komorowskim. - Pan marszałek przypisuje swojemu rządowi osiągnięcia poprzedniego, jak decyzja o obniżeniu podatków. W czasie naszych rządów o 40 proc. wzrosły wydatki na służbę zdrowia - wymieniał Kaczyński.
- Jestem zwolennikiem i będę wszystko robił w tym kierunku, aby popierać polski kapitał - zmienił temat prezes. - Ze zdumieniem słuchałem, jak premier Tusk popierał działania Hanny Gronkiewicz-Waltz w sprawie KDT. Z jednej strony rząd potrafi być bardzo brutalny wobec własnych przedsiębiorców, a z drugiej, mamy zdumiewającą bezradność w takich sprawach, jak np. fiat panda - wyliczał Kaczyński.
Według prezesa, musimy być w tych sprawach zdecydowani, bo potrzebujemy zagranicznych inwestycji, ale musimy walczyć o polskich przedsiębiorców.
- Prawda jest taka, że był wysoki wzrost gospodarczy, bo była koniunktura w Europie - odciął się Bronisław Komorowski. - Ale poprzedni rząd nie potrafił wykorzystać tego w odpowiedni sposób. Za poprzedniego rządu była atmosfera ścigania wobec każdego, kto zarobił pieniądze i to w moim mniemaniu również odpowiada za ograniczenie wzrostu - uważa.
Ponadto przypomniał, że za rządów PiS "było 8 mld na drogi, teraz jest 30 mld, było 30 na służbę zdrowia, teraz jest 56". - Takie są gołe fakty. Udało się obecnemu rządowi skrócić procedury budowy dróg z 300 dni do 100 - zachwalał.
Trzecia i ostatnia runda pytań dotyczyła polityki zagranicznej. Smoleńsk, Białoruś, Polacy za granicą....
PYTANIE 7.
Kandydaci PO i PiS na prezydenta zaczęli od pytania, czy polski rząd zrobił wszystko, aby wyjaśnić katastrofę smoleńską, co jeszcze powinien w tej sprawie zrobić prezydent i kto zostanie po wyborach szefem BBN.
"Nie zrobię ze Smoleńska elementu kampanii"
Kaczyński - który odpowiadał jako pierwszy - podkreślił, że od początku był zwolennikiem takiego rozwiązania, które prowadziłoby do zwrócenia się na podstawie konwencji chicagowskiej do Rosji o przekazanie śledztwa. - Rosja nie miała obowiązku przekazać śledztwa, ale to zwrócenie się w moim przekonaniu było absolutnie konieczne albo przynajmniej skorzystanie z porozumienia z 1993 roku, czyli śledztwa wspólnego - zaznaczył kandydat PiS.
Zapowiedział, iż będzie zabiegał - jako prezydent - żeby w tym kierunku pójść. Zapewnił jednak, że nie chce ze sprawy katastrofy czynić problemu w kampanii wyborczej. - Ale chcę to bardzo mocno podkreślić, że mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której jest coraz więcej różnego rodzaju wątpliwości, postępy są naprawdę niewielkie, nie otrzymujemy potrzebnych materiałów. Ta sprawa w najwyższym stopniu kuleje - uważa Kaczyński.
Kandydat PiS powiedział, że nie potrafi poinformować w tej chwili, kto będzie szefem BBN, ponieważ nie wygrał jeszcze wyborów.
Komorowski: państwo zrobiło wszystko, co możliwe
Natomiast Komorowski uważa, że "państwo polskie zrobiło wszystko, co powinno, aby sprawę wyjaśnienia okoliczności katastrofy, także jej skutków, jakoś zbadać i uzyskać odpowiedzi". Przypomniał, że nie tylko strona rosyjska prowadzi śledztwo, ale i polska niezależna prokuratura. - I trzeba dać szansę i Rosjanom, ale przede wszystkim dać szansę na zbadanie wszystkich okoliczności przez prokuraturę polską. Nie można budować atmosfery nieufności do dwóch prokuratur jednocześnie i rosyjskiej i polskiej, bo w końcu komu uwierzymy - mówił kandydat PO.
Marszałek ujawnił też, że prezydent Rosji Dymitrij Miedwieiew przyjął już jego wstępne zaproszenie do naszego kraju. - To będzie odpowiednie miejsce także do rozmawiania o katastrofie smoleńskiej - podkreślił. - Trzeba iść z Rosją w kierunku przyszłości - dodał.
W sprawie wskazania przez siebie (po ewentualnej wygranej w wyborach) szefa BBN, marszałek powiedział, że tu nie będzie żadnych zmian. Na stanowisku pozostałby gen. Stanisław Koziej.
PYTANIE 8.
Kolejne pytanie dotyczyło wojska. Kandydaci odpowiadali, czy należy znieść kwotę 1,95 procent PKB na armię oraz, czy ich zdaniem mamy sprawne wojsko.
Armia profesjonalna lepsza, ale droższa
- Jestem byłym szefem MON, 1,95 plus 0,05 procent PKB na samolot wielozadaniowy to moje dziecko. Będę tę ustawę wspominać z dumą. Poparł to sekretarz generalny NATO, poparł prezydent z lewicy, poparł rząd prawicowy, a co najważniejsze poparła cała opozycja i minister finansów – stwierdził Komorowski. Zapewnił, że 1,95 nie jest w tej chwili zagrożone, a w tym roku budżet będzie wykonany.
Jednak, jego zdaniem, zmiany są konieczne. - Armia profesjonalna jest lepsza, ale droższa. Musi być dobrze i i nowocześnie wyposażona. Tu się kłania problem misji zagranicznych: 20 procent funduszy wydawane jest na 2,5 procent armii. Nie da się zmodernizować armii skutecznie, jeśli będziemy prowadzić politykę, jak to powiedziała pani minister w rządzie pana Kaczyńskiego, Anna Fotyga, ekspedycyjną, jak byśmy byli mocarstwem postkolonialnym, a nie państwem, które w pierwszym rzędzie musi dbać o własne bezpieczeństwo, obronę własnego terytorium i mieć zdolność do występowania sojuszniczego – podsumował. Przekonywał, że Polska powinna uczestniczyć w misjach zagranicznych "na miarę możliwości".
Tylko ja to słyszałem...
Jarosław Kaczyński stwierdził z kolei, że sumę 1,95 procent PKB trzeba utrzymać, a „ostatnio jej nie wykonywano”. - To było dość wyraźnie mniej i to było złamanie prawa przez obecny rząd. Ale sygnałów, że stan armii jest niedobry, jest więcej. Nie sądzę, żeby tu misje przeszkadzały. One pozwoliły żołnierzom się wyszkolić, to też kwestia wykonywania zobowiązań międzynarodowych i naszego znaczenia – przekonywał.
Obecny rząd, jak dodał, jest „bardziej minimalistycznie nastawiony”. - My rzeczywiście byliśmy nastawieni mniej minimalistycznie i uważam, że to było dobre, bo jeśli chce się coś w polityce znaczyć, to trzeba pewne działania podejmować i one przynoszą efekty. Jak ze mną, jako premierem, rozmawiano, to szczerze czy nieszczerze, ale zaczynano: „wiemy, że Polska jest wielkim narodem...”. Żaden poprzedni premier tego nie słyszał – dodał.
PYTANIE 9.
I ostatnie pytanie. Dotyczyło polityki wschodniej, a przede wszystkim polityki wobec Białorusi.
A może z Miedwiediewem o Białorusi?
- To wielki problem. Próbowano jednej polityki i innej, obie przynosiły niewielkie rezultaty. Trzeba próbować połączenia obu tych polityk, bo musimy chronić Polaków za granicą. A w tej chwili tymi Polakami, którzy wymagają najdalej idącej ochrony są Polacy na Białorusi. To jest sprawa, o której warto rozmawiać także z Moskwą. Jeżeli będziemy mieli tutaj prezydenta Miedwiediewa, a ja będę prezydentem, to z całą pewnością tę kwestię postawię - podkreślił.
Słowa prezesa PiS natychmiast podchwycił Komorowski. - To niebywały pomysł polityczny, żeby z Moskwą rozmawiać o Białorusi. Zupełnie się z tym nie zgadzam - grzmiał. Zaznaczył, że jest to sprzeczne z polskimi interesami. - To jest tak, jakby Białorusini mieli rozmawiać o sprawach Polski z Rosją czy z Berlinem"- dodał.
Komorowski podkreślił, że trzeba wpływać na politykę Unii Europejskiej, żeby "mocniejszym głosem mówić w kontaktach z panem Łukaszenką". Powiedział też, że należy wzmacniać organizacje pozarządowe na Białorusi. - Białoruś to jest problem realny, z którym sobie nie radzi także świat zachodni. Musimy naciskać na Europę, żeby rozmawiać mocniejszym głosem z prezydentem Łukaszenką - uważa marszałek Sejmu. - Powoli doprowadzimy Białoruś do standardów demokratycznych - zapewnia.
PODSUMOWANIE III RUNDY:
Podsumowywać tę rundę zaczął Bronisław Komorowski. - W polityce zagranicznej trzeba się szanować - stwierdził na wstępie. - Polska musi się coraz głębiej integrować w Europie, bo to leży w naszym interesie. Musimy także udawać jak najlepsze relacje ze swoimi sąsiadami. Trzeba iść tutaj krok po kroku - diagnozował. W podsumowaniu podsumowania kandydat PO zaznaczył, że "oczywiście nie warto prowadzić polityki wymachiwania szabelką". - Trzeba rozmawiać z wielkimi tego świata, ale nie można obiecywać prowadzenia polityki postkolanialnej. Należy cenić krew polskiego żołnierza - zakończył.
"Nie mylić poklepywania po plecach z rzeczywistym znaczeniem"
Jarosław Kaczyński zaczął od przytyku: - Rozumiem, że pan marszałek zmienił zdanie, bo to on zwiększył właśnie polski kontyngent w Afganistanie.
Dalej pozornie zgodził się ze swoim przedmówcą. - Rzeczywiście powinniśmy się szanować, ale nie mylić poklepywania po plecach z rzeczywistym znaczeniem. Podstawowym polem naszego działania powinna być Unia Europejska i tutaj musimy poszukiwać siły. Jest taka szansa wśród państw Europy Środkowej. W dalszym ciągu, wbrew temu, co twierdzi szef MSZ (Radosław Sikorski), należy kontynuować naszą politykę na wschodzie. Powinniśmy także podtrzymywać dobre stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Musimy starać się być ważnym państwem na arenie międzynarodowej - wyliczał prezes PiS.
Za jeden z największych błędów obecnego rządu w prowadzeniu polityki zagranicznej Jarosław Kaczyński uznał brak starań wprowadzenia Polski do G-20. - Jako prezydent będę chciał to zmienić - zakończył.
KANDYDACI MAJĄ GŁOS
Jarosław Kaczyński: chcę być prezydentem wszystkich Polaków
Pierwszy podsumowanie wygłosił kandydat PiS na prezydenta. - Chciałbym być prezydentem wszystkich Polaków, wszystkich grup społecznych. Będę dbał o ochronę miejsc pracy oraz prawa pracy. Co do wsi, to zadbam o to, żeby ceny były właściwie i były takie same dopłaty do hektara, jak w całej Unii, żeby nas znowu nie oszukano. Dla seniorów - będę zdecydowanie bronił praw emerytalnych, funduszy emerytalnych przed tymi zabiegami prywatyzacyjnymi, które mogą naprawdę źle się skończyć – wyliczał Jarosław Kaczyński. Inteligencji z kolei obiecał, że będzie zabiegał o fundusze na kulturę i naukę oraz o mecenat państwa.
- Będę zabiegał o to, żeby Polska była narodem, a nie żeby obowiązywała zasada, że każdy radzi sobie sam, a państwo to wróg. Że każdy sobie rzepkę skrobie, a tak naprawdę, to kto pierwszy ten lepszy. Z tym będę walczył – deklarował.
Bronisław Komorowski: widzę obszary współpracy
Debatę zamknął Komorowski: - Ta debata była potrzebna. Wbrew sporom, które toczyliśmy, wskazała ona parę obszarów współpracy. Ja w tej dyskusji z panem prezesem wyniosłem wrażenie, że jeśli chce się budować zgodę, to można to robić skutecznie - powiedział kandydat PO.
- Nie rozmawialiśmy w ogóle o służbie zdrowia, a szkoda. Rozumiem, że chodzi o przegrany proces o kłamstwo ws. prywatyzacji - dodał i zapewnił, że także w obszarze służby zdrowia widzi możliwość współpracy z opozycją. - Czas przerwać te niepotrzebne wojny o krzesła, o samolot, o psucie polityki zagranicznej, czas zacząć naprawdę pracować i budować. Sądzę, że te pięć lat spokoju i pokoju politycznego po prostu się należy - uważa marszałek.
Pod koniec swojej wypowiedzi Komorowski, odnosząc się do poniedziałkowego wyjazdu Kaczyńskiego do Londynu, prosił go, by nie popełniał błędu i nie zapowiadał rezygnacji z dopłat bezpośrednich do hektara dla rolników w imię marzeń o armii europejskiej.
- Panie marszałku, pan mówi nieprawdę - bronił się Kaczyński. Na to kandydat PO wręczył mu depeszę PAP (z 2006 roku), w której jest mowa o jego stanowisku i przypomniał, że nigdy nie zdementował tej swojej wypowiedzi. To było żartem - odpowiadał Kaczyński.
I starcie - czy decydujące?
Pierwszy na ulicę Woronicza przybył Jarosław Kaczyński, którego przed budynkiem TVP przywitała młodzieżówka PiS. - Nie obawiam się debaty. Mam nadzieję, że będzie to dobra rozmowa o Polsce - stwierdził kandydat PiS na prezydenta. Bronisław Komorowski wszedł innym wejściem.
Debatę prowadziły trzy dziennikarki: Monika Olejnik z TVN24, Joanna Lichocka z TVP i Magdalena Sakowska z Polsatu. Kandydaci nie mieli możliwości przepytania siebie nawzajem.
Pytania do kandydatów zostały podzielone na trzy bloki tematyczne dotyczące spraw społecznych, gospodarki i polityki zagranicznej. Każda z dziennikarek zadawała jedno pytanie w każdej z grup, czyli w sumie kandydaci odpowiedzieli na dziewięć pytań. Druga debata już w środę.
Źródło: tvn24.pl