- - Była bardzo podekscytowana nową pracą - powiedziała o 31-letniej Marii Fernandzie Rojas Ortiz jej przyjaciółka.
- Kobieta jest jedną z czterech ofiar katastrofy małego samolotu, który rozbił się na brytyjskim lotnisku.
- Media cytują świadków którzy twierdzą, że widzieli "ogromną kulę ognia" i czarny dym na lotnisku.
Informację o tym, że tragicznie zmarła kobieta w dniu katastrofy była po raz pierwszy w pracy jako "pielęgniarka lotnicza" przekazało BBC na początku tego tygodnia. 31-letnia Maria Fernanda Rojas Ortiz była obywatelką Niemiec urodzoną w Chile. W przeszłości pracowała jako pielęgniarka w publicznej ochronie zdrowia, podał portal brytyjskiego nadawcy.
Zginęła pierwszego dnia pracy
Przyjaciółka Rojaz Ortiz, Anna Smith w rozmowie z BBC nazwała ją osobą o "anielskim usposobieniu". - Miała wielkie serce i była skromna. Jej zawód pasował do jej cech - podkreśliła. - Była bardzo podekscytowana nową pracą. To był jej pierwszy dzień - dodała Smith.
- Była po prostu cudowna. Otwarta, zabawna. Chciała więcej od życia. Wszyscy teraz bardzo cierpią. Nie możemy uwierzyć, że to się dzieje naprawdę - przyznała przyjaciółka pielęgniarki. Znajomi zorganizowali zbiórkę pieniędzy na platformie Go Fund Me, aby sprowadzić ciało 31-latki do Chile, gdzie ma zostać pochowana obok swojego ojca. Do środy w południe cel zbiórki (9 tys. funtów) udało się wypełnić w 87 proc.
"Ogromna kula ognia" na lotnisku
Maria Fernanda Rojas Ortiz była jedną z czterech osób, które zginęły w katastrofie odrzutowca Beechcraft King Air B200 na lotnisku London Southend, około 70 km od brytyjskiej stolicy, w niedzielę. Oprócz niej śmierć poniosło dwóch pilotów oraz lekarz - podał portal Sky News we wtorek. Policja poinformowała, że nie może oficjalnie potwierdzić tożsamości ofiar, dopóki nie zostanie przeprowadzona formalna identyfikacja.
Mały samolot z czterema osobami na pokładzie rozbił się w niedzielę. Policja z hrabstwa Essex poinformowała, że otrzymała zgłoszenie o płonącym 12-metrowym samolocie w Southend on Sea około godziny 16 czasu lokalnego (godzina 17 w Polsce). Świadkowie cytowani przez "Daily Mirror" stwierdzili, że widzieli "ogromną kulę ognia" i czarny dym na lotnisku.
Zeusch Aviation, holenderska firma zajmująca się transportem osób rannych, do floty której należał odrzutowiec, potwierdziła, że samolot "uczestniczył w wypadku", do którego doszło na lotnisku London Southend. Samolot poleciał w niedzielę ze stolicy Grecji, Aten, do Puli w Chorwacji. Stamtąd zmierzał do Southend, a następnie miał wrócić do macierzystego portu w Lelystad w Holandii.
"Krótko po starcie z pasa 05 na lotnisku Southend, podczas początkowego wznoszenia, dwusilnikowy samolot przechylił się w lewo, po czym wszedł w niekontrolowany lot nurkowy i rozbił się na trawiastym terenie w pobliżu pasa startowego, stając w płomieniach" - podano w komunikacie.
Autorka/Autor: wac//mro
Źródło: BBC, Sky News, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Go Fund Me