Skarżymy to postanowienie. Stan jest już inny, ponieważ jesteśmy w procesie likwidacji - przekazał w "Kropce nad i" w TVN24 Bartłomiej Sienkiewicz, odnosząc się do tego, że sąd oddalił wniosek o wpisanie do Krajowego Rejestru Sądowego zmian we władzach Telewizji Polskiej. Dodał, że "do czasu zakończenia całego procesu sądowego, obecne władze telewizji są w prawie i będą w prawie". - Jeśli chodzi o finał tej sprawy, to jestem spokojny - podkreślił.
Sejm odrzucił w środę wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza. Za odwołaniem ministra głosowało 194 posłów, przeciw 241 posłów, wstrzymało się dwóch posłów. Wniosek złożyło Prawo i Sprawiedliwość w związku ze zmianami w mediach publicznych.
Sienkiewicz: skarżymy to postanowienie
Bartłomiej Sienkiewicz kilka godzin po głosowaniu był gościem "Kropki nad i" w TVN24.
Odniósł się do tego, że sąd oddalił wniosek o wpisanie do Krajowego Rejestru Sądowego zmian we władzach Telewizji Polskiej. - Skarżymy to postanowienie. Stan jest już inny (niż w momencie składania wniosku - przyp. red.), ponieważ jesteśmy w procesie likwidacji. Trzeba było pójść najprostszą ścieżką. Jeśli zostało to zakwestionowane, skarżymy - powiedział. - Ja chcę tylko zwrócić uwagę, że do czasu zakończenia całego procesu sądowego, obecne władze telewizji są w prawie i będą w prawie. Jeśli chodzi o finał tej sprawy, to jestem spokojny - podkreślił.
Sienkiewicz: jeden z ważniejszych momentów odbudowy demokracji w Polsce
Sienkiewicz był pytany też o wyłączenie sygnału TVP Info na początku procesu zmian w mediach publicznych.
- Nie zapomnę tej chwili. To była godzina 11.17, kiedy w Polsce przestała działać jedna z najbardziej ohydnych i obrzydliwych operacji politycznych w historii niepodległej Rzeczypospolitej - powiedział. - Ten potok zła, który wylewał się na całą Polskę przez osiem lat, który głęboko podzielił społeczeństwo, który napuszczał ludzi na siebie wewnątrz rodzin, przestał działać o 11.17. Nie zapomnę tej godziny i uważam, że to był jeden z ważniejszych momentów odbudowy demokracji w Polsce - ocenił Sienkiewicz.
Sienkiewicz: nie złamałem prawa
Minister został zapytany, dlaczego nie zdecydował się na ustawową ścieżkę zmian w mediach publicznych.
- Trzeba było to przeciąć. Wejście na drogę ustawową, w warunkach prawnych i politycznych w Polsce, oznaczałoby, że telewizja Jacka Kurskiego, (Samuela) Pereiry i tych wszystkich panów, którzy jeszcze się na tym obławiali, na tych kłamstwach i szczuciu ludzi na siebie, milionami, działałaby do końca procesu legislacyjnego, miesiące albo jeszcze lata. Bo taki mamy proces legislacyjny - powiedział.
Dopytywany, czy ma poczucie, że złamał prawo, odparł: - Absolutnie nie. Ja skorzystałem z okazji, którą prawo przewiduje. I może się to nie podobać, ale od weryfikacji tego są niezależne sądy.
Sienkiewicz odniósł się też do tego, że pod koniec grudnia postawił TVP, Polskie Radio i PAP w stan likwidacji. - Musiałem postawić w stan likwidacji, bo ten stan pozwala także restrukturyzować te spółki. Czyli prowadzić je w taki sposób, żeby one mogły oszczędzić pieniądze, żeby mogły funkcjonować - powiedział.
Sienkiewicz: ta telewizja zabijała ludzi, taka jest prawda
Sienkiewicz pytany o kulisy przeprowadzenia zmian w mediach publicznych, odparł, że "co do decyzji i konieczności zmiany, to była oczywistość jeszcze w kampanii wyborczej". - W ciągu kampanii wyborczej spotykałem się z tysiącem ludzi na ulicach, na spotkaniach, na wiecach. Właściwie co druga osoba mówiła mi to samo: tylko zamknijcie tę szczujnię, te kłamstwa są nie do zniesienia - wspominał.
Na uwagę prowadzącej, że prezydent Andrzej Duda już wcześniej, za czasów rządów PiS-u, miał zastrzeżenia do ówczesnych mediów publicznych, Sienkiewicz odparł: - Szkoda, że to niezadowolenie pana prezydenta nie przeszło w jakiekolwiek działania, kiedy w wyniku zaszczucia przez telewizję publiczną dokonało się morderstwo prezydenta (Gdańska, Pawła - przyp. red.) Adamowicza.
- Szkoda, że pan prezydent tego swojego poczucia niezadowolenia nie przyłożył na jakiekolwiek decyzje, kiedy Radio Szczecin jest współodpowiedzialne za doprowadzenie do śmierci syna pani poseł Filiks. Nikt wtedy ani od prezydenta, ani z rządu, ani z Krajowej Radiofonii Telewizji, ani z Rady Mediów Narodowych, nie kiwnął palcem. Ta telewizja zabijała ludzi. Taka jest prawda - stwierdził minister.
Sienkiewicz: istotą działania PiS-u jest bardzo głęboka korupcja
Jak stwierdził Sienkiewicz, w sprawie mediów publicznych "chodziło dokładnie o to, o czym dzisiaj na sali sejmowej mówił premier Tusk". Według gościa "Kropki nad i", poprzedniej władzy "telewizja publiczna była potrzebna po to, żeby ukrywać systemowe złodziejstwo PiS-u na pieniądzach Polaków, na naszych wspólnych pieniądzach". - Istotą działania PiS-u jest tak naprawdę bardzo głęboka korupcja - dodał.
Czytaj również: "Każdy, kto był gotowy napluć na opozycję, na Tuska, dostawał za te kilka słów 500 zł"
- Im bardziej krzyczeli "Polska, Polska", tym bardziej kradli. I nie dziwi mnie nic, co się działo w telewizji publicznej. My widzimy zaledwie czubek góry lodowej. Ja mam nadzieję, że likwidatorzy, których wyznaczyłem zgodnie z prawem, będą w stanie, i kontrole, jakie będą przeprowadzać, audyty, będą w stanie wyliczyć co do grosza, na co poszły te gigantyczne pieniądze, ponieważ z tego co już wiemy i co zresztą jest wiadomością publiczną, szły przede wszystkim na coś w rodzaju zorganizowanej kradzieży dla ludzi, którzy się wyspecjalizowali w kłamstwie - mówił.
Sienkiewicz: słyszę te lamenty mojego poprzednika
Minister kultury i dziedzictwa narodowego został zapytany o ocenę działań swojego poprzednika Piotra Glińskiego w zakresie dotacji udzielanych przez resort. - Szczodry był dla ludzi związanych z ekstremalną prawicą, neofaszystów, jak się o nich mówi. Szczodry był dla tych prezydentów (miast - red.) nielicznych, którzy są z PiS-u, i robił, jak w Otwocku czy w Chełmie, gwałtowne przelewy na setki milionów złotych - odpowiedział.
- Był szczodry dla kleru i ojca Rydzyka. Wczoraj zastopowałem pieniądze na fikcyjne muzeum, zresztą tego ojca dyrektora w sutannie od robienia biznesów - dodał. Jak stwierdził, chodzi o, "jeśli dobrze pamiętam, 19 milionów" złotych. Dopytywany, czy jako minister będzie likwidował jakieś instytucje, odpowiedział: - Nie będę likwidował żadnych instytucji.
- Słyszę te lamenty mojego poprzednika, że robię te wszystkie rzeczy. Mój poprzednik jeszcze się nie przyzwyczaił do tego, że decyzją Polaków będzie prowadzona inna polityka w ministerstwie kultury i na pewno nie taka, jaką prowadził pan Gliński. Istotą polityki kulturalnej państwa jest to, że państwo działa przez niezależne instytucje kultury. One dostają pieniądze i mają pewne obowiązki publiczne do wykonania. I tak się będzie działo - powiedział.
Sienkiewicz o nazywaniu go "pułkownikiem"
Gość TVN24 był pytany o swoją reakcję na to, że część jego przeciwników polityczni nazywają go "pułkownikiem". Sienkiewicz w przeszłości służył w Urzędzie Ochrony Państwa.
- Przyjęto taką retorykę, uważając - PiS uważa - że ona mnie obraża, dotyka, że ma mnie poniżyć. Ja jestem dumny ze swojego stopnia oficerskiego. Byłem wśród wielu ludzi, którzy budowali podwaliny pod niepodległe służby Rzeczypospolitej. Tak się wyrażając, obrażają wszystkich ludzi, którzy służyli Polsce w tym początkowym okresie - powiedział.
- Raczej traktuję to jako zaszczyt i komplement, mimo że ci, którzy to wypowiadają, wypowiadają to w zupełnie innym sensie - dodał.
Sienkiewicz: nie godzę się na profanację polskiego hymnu
Sienkiewicz został spytany także dlaczego podczas wtorkowych obrad Sejmu, gdy posłowie PiS zaintonowali hymn państwowy, nie wstał z sejmowej ławy. - Ponieważ nie godzę się na profanację polskiego hymnu. To jest jedyna wspólna pieśń Polaków. Jeśli się jej używa do tego, żeby bronić przestępców odsiadujących karę, to jest to profanacja hymnu - powiedział.
Zobacz też: Posłowie PiS chcieli zablokować obrady Sejmu. Klaskali i skandowali hasła w obronie Kamińskiego i Wąsika
- Coś się we mnie przełamało. Ten szantaż emocjonalny, który założył wszystkim PiS, który najświętszą pieśń śpiewa w imieniu prawomocnie skazanych przestępców, spowodował, że nie byłem w stanie się przełamać. To nie jest pieśń śpiewana w imieniu skazanych w demokratycznym kraju praworządnym wyrokiem, to było nadużycie i profanacja - stwierdził polityk.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24