Uważam, że w każdej sytuacji, w której biorą udział parlamentarzyści, czy w ogóle sytuacji, w której jest wątpliwość co do tego, czy przez służby porządkowe zostały zastosowane właściwe środki, za każdym razem trzeba powiedzieć to samo: niedobrze, że do takich sytuacji dochodzi - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Stwierdził, że jest mu przykro, że posłanka Barbara Nowacka została potraktowana gazem.
W sobotę w wielu miastach w Polsce zorganizowano manifestacje sprzeciwiające się orzeczeniu w sprawie aborcji, które wydał Trybunał Konstytucyjny kierowany przez Julię Przyłębską. Największa demonstracja odbyła się w Warszawie. W czasie akcji blokowania Trasy Łazienkowskiej posłanka Barbara Nowacka została spryskana z niewielkiej odległości gazem łzawiącym przez policjanta. Tuż przed tym zdarzeniem - jak wynika z nagrań i zdjęć z tamtego miejsca - wyciągnęła i skierowała w stronę funkcjonariuszy legitymację poselską.
"Policja jest od tego, żeby strzec respektowania prawa niezależnie od poglądów politycznych"
Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 był pytany o działania policji podczas protestu Strajku Kobiet. - Sprawa jest dosyć poważna, bo dotyczy sytuacji, które nie powinny mieć miejsca i to w wielu aspektach. Rozpatrując to pod wieloma aspektami, trzeba stwierdzić, że niedobrze iż takie zdarzenia miały miejsca - powiedział.
Wyjaśnił, że ma na myśli "takie zdarzenia, jak łamanie przepisów i namawianie oraz udział w nielegalnych zgromadzeniach". - Ja uważam, że każda sytuacja, w której biorą udział parlamentarzyści, czy w ogóle sytuacja, w której jest wątpliwość co do tego, czy zostały właściwe środki zastosowane przez służby porządkowe, za każdym razem trzeba powiedzieć to samo - niedobrze, że do takich sytuacji dochodzi - mówił.
Jak powiedział, "policja jest od tego, żeby strzec respektowania prawa niezależnie od poglądów politycznych".
"Jest mi przykro, że pani poseł została potraktowana gazem"
- Jest mi przykro, że pani poseł została potraktowana gazem, ale z drugiej strony oglądając materiały ogólnodostępne w sieci można zobaczyć, że policjant, który użył gazu, stojąc w kordonie policji, zasłonięty grubą tarczą, zasłonięty przyłbicą naprawdę mógł mieć poważne trudności z zobaczeniem, co osoba pchająca się na kordon policji z innymi osobami, trzyma w ręce - skomentował, odnosząc się do sytuacji z posłanką Barbarą Nowacką.
Jednak na filmach z tego zdarzenia widać, że posłanka Nowacka na nikogo się nie pcha, a okazuje policjantowi legitymację poselską w trakcie protestu na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie.
- Ja uważam, że każdy, kto był w tego rodzaju sytuacji, to znaczy w czasie demonstracji, gdzie służby porządkowe były w bezpośrednim kontakcie z protestującymi, wie ile jest emocji w takich sytuacjach i dużo trudniej mu przychodzi formułowanie takich tez: "na pewno policjant widział, albo protestujący na sto procent miał świadomość" - powiedział Dworczyk.
"W takich sytuacjach trzeba się liczyć z tym, że policja używa środków przymusu bezpośredniego"
- Mieliśmy do czynienia z nielegalnym zgromadzeniem, był kontakt bezpośredni z funkcjonariuszami policji, protestujący nie słuchali wezwań służb porządkowych i w takich sytuacjach trzeba się liczyć z tym, że policja używa środków przymusu bezpośredniego - zaznaczył.
Dodał, że namawia "wszystkich krytyków do tego, żeby zobaczyć, w jaki sposób policjanci we Francji czy w innych krajach Unii Europejskiej, traktują osoby, które się nie stosują do poleceń służb porządkowych".
Pytany, czy nie jest tak, że policja jest szkolona w ten sposób, żeby nie dawać się ponosić emocjom, nawet w sytuacjach trudnych, odpowiedział, że "oczywiście, że tak".
- Jestem ostatnim, który by powiedział, że dziennikarz czy polityk jest od tego, aby być sędzią, który będzie rozstrzygał, czy środki przymusu bezpośredniego użyte w czasie nielegalnej demonstracji były właściwe, czy nadmiarowe - mówił. - Z tego co ja widziałem, z tego co ja wiem, nie zostały przekroczone przepisy - ocenił.
CZYTAJ NA KONKRET 24: Użycie gazu podczas manifestacji "zwykłym odruchem"? To sprzeczne z ustawą i policyjnym szkoleniem
"Być może marszałek Terlecki rozmawiał z przedstawicielami policji"
Jednak szef klubu Prawa i Sprawiedliwości, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki pytany w poniedziałek w Sejmie, jak ocenia zachowanie policji wobec Nowackiej podczas protestu, odparł: - No a po co tam chodziła? - Pewnie, że ma prawo, ale brać udział w awanturach ulicznych to niekoniecznie jest zadanie dla posła - dodał. - Jakbym nagle wyciągnął legitymację poselską i podsunął pani pod oczy, to też byłaby pani zaskoczona - powiedział, odpowiadając Agacie Adamek z TVN24, która zauważyła, że Nowacka okazała legitymację poselską, a mimo to funkcjonariusz rozpylił gaz łzawiący.
Dworczyk w "Rozmowie Piaseckiego" ocenił, że "być może pan marszałek Terlecki rozmawiał z przedstawicielami policji". - Ja nie prowadziłem takich rozmów. Każdy parlamentarzysta może zadać pytanie do przedstawiciela dowolnej służby - stwierdził.
"Jeżeli ktoś bierze udział w nielegalnym zgromadzeniu, musi się liczyć z konsekwencjami"
- Jeżeli ktoś bierze udział w nielegalnym zgromadzeniu, musi się liczyć z konsekwencjami, zwłaszcza jeżeli dochodzi do bezpośredniego kontaktu z policją, zwłaszcza jeżeli ktoś nie słucha wezwań funkcjonariuszy służb porządkowych - ocenił.
- Jest mi żal pani poseł Nowackiej, że została w tej sposób potraktowana gazem, natomiast jeżeli parlamentarzysta znajduje się w takiej sytuacji, bierze udział w nielegalnym zgromadzeniu, musi się liczyć z konsekwencjami tego - kontynuował. Dodał, że jest przekonany, że "nie było to celowe działanie, które miało zrobić jej jakąkolwiek krzywdę".
"Powinien przepraszać ten, kto czuje się winny"
Pytany, czy premier bierze odpowiedzialność za polecenia wydawane policji, odpowiedział: - My jako cały rząd działamy w jednym zespole i bierzemy odpowiedzialność za wydarzenia w kraju.
Zaapelował do posłów opozycji, żeby nie wykorzystać takich sytuacji do podważania zaufania do policji. - Powinien przepraszać ten, kto czuje się winny - stwierdził, zapytany, czy nie byłoby lepiej po prostu powiedzieć "przepraszam". - Ja nie mam problemu, żeby powiedzieć, że jest mi przykro ze względu na to, że taka sytuacja zaistniała, natomiast z drugiej strony cieszę się, że policja wypełnia swoją rolę i reaguje w sytuacjach, w których jest łamane prawo, a tu mieliśmy do czynienia z jawnym łamaniem prawa - ocenił.
"Prywatna wypowiedź w ferworze. Nie jest to stanowisko polskiego rządu"
Michał Dworczyk został również zapytany o to, czy przynależność do Unii Europejskiej jest opłacalna dla Polski. - Jesteśmy częścią Europy od wieków, a dzisiaj jesteśmy częścią Unii Europejskiej i bardzo dobrze, bo to gwarantuje Polsce stabilność, gwarantuje Polsce szereg szans rozwojowych, gwarantuje to Polsce w końcu wpływ na politykę europejską - mówił.
Dopytany przez Konrada Piaseckiego, czy premier będzie spokojnie patrzył na to, jak podlegli mu wiceministrowie - na przykład wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski - piszą w mediach społecznościowych o rzekomych fatalnych skutków finansowych przynależności Polski do Unii Europejskiej".
- Nie jestem absolutnie bezkrytyczny wobec Unii. Unia Europejska ma swoje wady i w interesie wszystkich krajów, które ją tworzą, również Polski, jest to, żeby o tym otwarcie rozmawiać i blokować niedobre pomysły - odpowiedział.
Na uwagę, że w pytaniu chodziło o reakcję premiera na opinię polityków Solidarnej Polski, Dworczyk odparł, że jest to "prywatna wypowiedź w ferworze". - Na pewno to nie jest stanowisko polskiego rządu - podkreślił szef KPRM. - Natomiast powtarzam: my jesteśmy tak samo, jak potrafimy być krytyczni wobec siebie, tak samo potrafimy być krytyczni wobec Unii - dodał.
Poseł Solidarnej Polski i wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski w czwartek na Twittera wrzucił grafikę sugerującą bardzo negatywny bilans transferów finansowych pomiędzy Polską a budżetem UE i krajami członkowskimi w latach 2005-2018.
Na pytanie, czy premier będzie dyscyplinował podległych mu wiceministrów, którzy mówią takie rzeczy, Michał Dworczyk odpowiedział, że "za wiceministrów odpowiadają ministrowie ich nadzorujący". - Pan premier nie jest od tego, żeby kilkudziesięciu wiceministrów w rządzie dyscyplinować - stwierdził.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24