Do eksplozji w Castel D'Azzano doszło w nocy z poniedziałku na wtorek. Jak informują włoskie media, służby weszły do domu, żeby eksmitować trójkę rodzeństwa - kobietę i dwóch mężczyzn. W domu był wyczuwalny zapach gazu, a eksplozja miała nastąpić po otwarciu drzwi wejściowych.
Dwupiętrowy dom zawalił się. Zginęło trzech karabinierów. Według Corriere della Sera, rannych zostało 13 osób, w tym policjanci. Według agencji Ansa, rannych zostało nawet 15 osób.
Służby zatrzymały kobietę i mężczyznę w wieku około 60 lat. Trzeci członek rodziny uciekł, ale został ujęty we wtorek rano. Corriere della Sera informuje, że rodzeństwu zarzuca się zabójstwo z premedytacją. Mają zostać przesłuchani we wtorek po południu. Według włoskich mediów, w domu znajdowało się co najmniej pięć butli z gazem.
Grozili wysadzeniem
Jak pisze Ansa, eksmisja była planowana od kilku dni. Wcześniejsze próby zakończyły się niepowodzeniem z powodu gróźb wysadzenia się w powietrze. W związku z zagrożeniem, jakie niosła operacja, na miejsce zdarzenia zostali wysłani między innymi karabinierzy z jednostek specjalnych.
"Jesteśmy wstrząśnięci"
"Wciąż jesteśmy wstrząśnięci tym, co się stało" - oświadczyła Elena Guadagnini, burmistrz Castel d'Azzano. Złożyła kondolencje karabinierom, rodzinie zmarłych oraz rannym.
Premier Włoch Giorgia Meloni napisała, że "z głębokim smutkiem przyjęła wiadomość o tragicznej śmierci trzech karabinierów i obrażeniach trzynastu innych osób, w tym karabinierów, strażaków i policjantów". "Moje kondolencje, a także rządu, składam rodzinom ofiar" - dodała.
Autorka/Autor: js/kab
Źródło: Corriere della Sera, Ansa
Źródło zdjęcia głównego: Vigili del Fuoco