W programie "#BezKitu" w TVN24 wiceministra sprawiedliwości Maria Ejchart odniosła się do słów prezydenta Andrzeja Dudy, które padły w kontekście rozmowy na temat wymiaru sprawiedliwości.
Jak mówił w wywiadzie prezydent: - Niedawno jeden człowiek powiedział do mnie bardzo brutalnie: "Wie pan, dlaczego w Polsce jest tyle zdrady i warcholstwa bezczelnego? Ponieważ dawno nikogo nie powieszono za zdradę". To straszne, ale w tych słowach jest prawda.
Ejchart pytana, czy zszokowały ją te słowa, odparła, że "tak". - Takie słowa muszą dziwić. Z kolei nie dziwi mnie zupełnie reakcja pana ministra (sprawiedliwości) Adama Bodnara - przyznała, nawiązując do listu, jaki szef MS skierował do Andrzeja Dudy. Dodała, że "ten list jest bardzo mocny" i że zgadza się z jego treścią.
- Natomiast to, co mnie dziwi w tej sytuacji, to brak reakcji pani (pierwszej prezes Sądu Najwyższego, Małgorzaty) Manowskiej - mówiła. Jak zauważyła, "Manowska powiedziała, że to nie jest jej sprawa i to jest nieprawda". - To jest jej sprawa, bo ona ma ustawowy obowiązek bronić niezależności i niezawisłości sędziów - podkreśliła.
"Dwa aspekty" słów prezydenta
Zdaniem wiceministry w kontekście wypowiedzi prezydenta "są ważne dwa aspekty". - Pierwszy aspekt jest taki, że to zaburza najważniejsze zasady, na jakich funkcjonuje państwo. Czyli zasady demokracji i trójpodziału władzy. I to jest taki systemowy kontekst tej sprawy - mówiła.
Jak wskazywała, "prezydent wypowiedział się z najwyższą pogardą o sędziach i zakwestionował ich niezależność". - Po prostu przekroczył granice, których mu przekroczyć jako przedstawicielowi władzy wykonawczej po prostu nie wolno - podkreślała gościni TVN24.
- Ale drugi aspekt jego wypowiedzi dotyczy tego, jakich słów użył. (...) Powiedział o zdradzie i powiedział o wieszaniu. Nie mieści mi się to w głowie. Bardzo dobrze odpowiedział minister (spraw zagranicznych, Radosław) Sikorski o protokole do konwencji europejskiej, która dotyczy zakazu kary śmierci. Kara śmierci w Polsce nie może być orzekana, nie może być wykonywana już od bardzo wielu lat. I trzymajmy się tego standardu - kontynuowała.
- Zbliżanie się do zakwestionowania tego standardu, do takich zachowań, które mogą przecież mieć konsekwencje społeczne (...) jest ogromnie niebezpieczne - dodała.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
"Są zarzuty, będzie jak to skarżenia". Wiceministra o działaniach Brauna
Ejchart była też pytana o różne zachowania Grzegorza Brauna, wobec których prokuratura prowadzi czynności. Ale przede wszystkim o ostatnie słowa europosła, negujące nazistowskie zbrodnie w obozie Auschwitz-Birkenau.
Prowadzący program Radomir Wit dopytywał, czy może brak namacalnych konsekwencji doprowadza do tego, że granica się przesuwa.
- Pan Braun ma postawione zarzuty. Siedem zarzutów - zaznaczyła. Wymieniała, że dotyczą one między innymi naruszenia nietykalności cielesnej i znieważenie lekarza czy publicznego znieważenia przedmiotu czci religijnej, kiedy w Sejmie zgasił świece chanukowe gaśnicą.
- Proszę zwrócić uwagę na to, że pan Braun cały czas jest europosłem, czyli procedura postawienia mu zarzutów jest wydłużona koniecznością uchylenia mu immunitetu w europarlamencie. I kolejny wniosek (o uchylenie immunitetu - przyp. red.) został skierowany właśnie w stosunku do pana Brauna, żeby prokuratura mogła mu postawić zarzuty - mówiła. I zapewnia: - Są zarzuty, będzie jak to skarżenia. Takie przestępstwa nie mogą pozostać bezkarne.
Oceniła też, że słowa Brauna "to jest atak na tożsamość historyczną Polski".
- I teraz ważna jest reakcja IPN-u. Zajrzałam na stronę (internetową IPN - red.) przed naszym programem, jest rzeczywiście wzmianka, krótka, o tym, że IPN potępia. Oczekiwałabym słów prezydenta elekta (Karola Nawrockiego) na ten temat - przyznała.
"Lada dzień z panem Bąkiewiczem skontaktuje się kurator"
Wiceszefowa resortu sprawiedliwości mówiła również o decyzji prokuratora generalnego Adama Bodnara, których uchylił wstrzymanie wykonania kary w stosunku do skazanego prawomocnie Roberta Bąkiewicza. Działacza środowisk narodowych skazano na rok ograniczenia wolności w postaci wykonywania nieodpłatnie prac społecznych oraz zapłaty 10 tys. zł na rzecz pokrzywdzonej, którą była aktywistka Babcia Kasia.
Ejchart wskazywała, że po wyroku w 2023 roku Bąkiewicz "złożył wniosek o wszczęcie procedury ułaskawieniowej". - W tej sytuacji prokuratorowi generalnemu przysługuje uprawnienie zawieszenia wykonania kary, jeżeli ważne powody - dokładnie tak mówi Kodeks postępowania karnego - wskazują na ułaskawienie - powiedziała. - Minęło półtora roku, pan Bąkiewicz nie został ułaskawiony przez prezydenta - dodała.
Tłumaczyła, że po decyzji Bodnara "kara jest natychmiast wykonalna". - To oznacza, że z lada dzień z panem Bąkiewiczem skontaktuje się kurator, który mu zaproponuje, w jaki sposób będzie wykonywał tę karę - dodała.
Autorka/Autor: akr/ads
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24