Andrzej Duda w Bratysławie mówił, że "liczba zachorowań w Polsce spadła do takiego poziomu jak rok temu, ale w zeszłym roku nie mieliśmy szczepionki". Prezydent zastanawiał się, czy aktualna liczba chorych jest wynikiem szczepionek czy może letniej pogody. Słowa Andrzeja Dudy wzbudziły kontrowersje. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Rządowe kampanie informacyjne, apele w mediach i loterie z nagrodami mają jeden ważny cel - przekonanie Polaków do szczepień przeciw COVID-19. Przekonywanie jeszcze nie zadziałało na przykład na Podhalu. W powiecie nowotarskim do środy zaszczepiło się niecałe 14 procent mieszkańców. W takiej sytuacji, gdzie każdy apel jest ważny, a sytuacja epidemiczna może wymknąć się spod kontroli, prezydent Andrzej Duda wyraził swoje zdanie.
- Czy możemy mówić o tym, że jeżeli dzienna liczba zachorowań w moim kraju, w Polsce, spadła w tej chwili do takiego poziomu dziennie, jaki odnotowaliśmy dokładnie rok temu, czyli między 200 a 400 przypadków każdego dnia, to czy rzeczywiście możemy się cieszyć, że jest to efekt szczepienia, czy też jest to efekt tego, że mamy takie a nie inne warunki atmosferyczne, pogodowe - zastanawia się Andrzej Duda.
- Dobrze by było, gdyby tak było - odpowiada wirusolog profesor Krystyna Bieńkowska-Szewczyk. - Ale gdyby zmiana klimatu, ciepła pogoda, była wystarczającym sposobem na spowolnienie wirusa, to nie byłoby tych wszystkich zakażeń w ciepłych krajach, w Brazylii, w Portugalii, Włoszech, Indiach - zwraca uwagę.
Prezydent Andrzej Duda swoje przemówienie wygłosił na międzynarodowej konferencji GLOBSEC, deklarując, że jego wątpliwości dotyczące powodu niskiej liczby zachorowań na COVID-19 były tematem rozmów z prezydentami i premierami.
- Pan prezydent troszkę poszedł za daleko, bo nie sądzę, żeby prezydenci innych krajów zastanawiali się, czy tutaj klimat nie odgrywa przypadkiem jakiejś istotnej roli w rozprzestrzenianiu SARS-CoV-2, ponieważ sama biologia wirusa oraz badania w Chinach udowadniają, że klimat nie ma tutaj istotnego znaczenia - podkreśla profesor Anna Boroń-Kaczmarska, kierowniczka katedry i kliniki chorób zakaźnych Krakowskiej Akademii imienia Andrzeja Frycza Modrzewskiego.
"W tej chwili mamy zdecydowanie mniej zachorowań"
Słowa prezydenta wzbudziły sprzeciw lekarzy i specjalistów, którzy nazwali je "działaniem sabotującym rządową kampanię", jednoznacznie promującą szczepienia. A te bez wątpliwości są głównym powodem mniejszej liczby zachorowań i zgonów z powodu COVID-19.
Prezydent mówi, że "w zeszłym roku nie mięliśmy szczepionki, a przypadków było tyle samo". Minister zdrowia Adam Niedzielski wyjaśnia, że "trzeba sobie zdać sprawę, że ta podobna liczba, o której mówimy, ma zupełnie inny charakter". - Dzisiaj wykonujemy 50 tysięcy badań, a rok temu tych badań wykonywaliśmy kilka tysięcy. Na pewno można powiedzieć, że w tej chwili mamy zdecydowanie mniej zachorowań - dodaje.
Słowa ministra zdrowia były odpowiedzią na pytanie o przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy. Choć nie komentował go wprost, Adam Niedzielski stanowczo podkreślił, że aktualna, obiecująca sytuacja epidemiczna to wynik szczepień i tego, że 60 procent Polaków ma przeciwciała COVID-19.
"Dywaguje, czy ludzie mniej chorują od słoneczka czy od szczepionki"
Obawy o to, że słowa prezydenta mogą być wodą na młyn krytyków stosowania szczepionek, pojawiły się już w czasie zeszłorocznej kampanii prezydenckiej. - Szczepienie przeciwko koronawirusowi moim zdaniem powinno być nieobowiązkowe - mówił Andrzej Duda.
- Ja pamiętam wypowiedź pana prezydenta, który twierdził, że odczuwa niepokój, kiedy ktoś się kręci z igiełką dookoła jego ramienia - zwraca uwagę europoseł Koalicji Obywatelskiej Bartosz Arłukowicz. - Pan prezydent publicznie deklarował, że nie szczepił się na grypę, bo jest zdrowym mężczyzną i nie widział takiej potrzeby, a dzisiaj prowadzi dywagacje, czy ludzie mniej chorują od słoneczka czy od szczepionki - dodaje. Pytany o swoje wcześniejsze słowa z konferencji GLOBSEC, Andrzej Duda jeszcze tego samego dnia powiedział wprost, że wierzy w 100-procentową skuteczność szczepionek. Teraz, przy dużych dostawach preparatów, problem stanowią niechętni do szczepień, których nieprzekonanie w opinii ekspertów doprowadzi do czwartej, jesiennej fali zachorowań.
Źródło: TVN24