Czas pandemii jest wyjątkowo trudny dla ludzi wolnych zawodów, w tym filmowców. Agnieszka Holland w "Faktach po Faktach" oceniła, że ludzie kultury powinni liczyć na wsparcie państwa i odniosła się do wypowiedzi europosła i wiceszefa PiS Joachima Brudzińskiego o ludziach kultury borykających się z problemami wynikającymi z obostrzeń epidemicznych. - To jest zaskakujące jak strasznie łatwo wróciło tego typu myślenie, buta, pycha i bezczelność - skomentowała reżyserka słowa polityka.
Czeska Akademia Filmu i Telewizji wybrała "Szarlatana" Agnieszki Holland jako swojego kandydata do Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy. - Większościowo jest to czeska produkcja: w języku czeskim, o czeskim bohaterze i czeskimi aktorami, więc nie mógłby raczej reprezentować Polski – wyjaśniła reżyserka w "Faktach po Faktach" w TVN24.
Polskim kandydatem do Oscara jest film "Śniegu już nie będzie". Agnieszka Holland zwróciła uwagę, że reżyserką tego filmu jest Małgorzata Szumowska. - Dwie polskie reżyserki startują w tym konkursie, co jest chyba ewenementem - oceniła. - Jestem bardzo szczęśliwa, że moi czescy koledzy i koleżanki wybrali mój film, szczególnie że była duża konkurencja. Było tam kilka filmów, które bardzo zabiegały o to, by reprezentować Czechy - dodała.
"Przykro patrzeć, że te dystopie stają się rzeczywistością"
Od ponad pół roku cały świat zmaga się z pandemią COVID-19. Agnieszka Holland zapytana, czy koronawirus będzie tematem filmów i seriali, zauważyła, że "jest to ogromne doświadczenie i pierwsze globalne doświadczenie dla pokolenia od czasu drugiej wojny światowej". - Trudno powiedzieć, jak będzie pamiętana i co zmieni w naszym życiu i co zmieni w życiu planety, i jak zmienią się stosunki polityczne, społeczne, ekonomiczne, ale wiadomo już teraz, że to będzie wielka zmiana - oceniła.
Ale jak dodała, grypa hiszpanka sprzed stu lat, "która była ostatnią tego typu pandemią i zabrała więcej ofiar niż pierwsza i druga wojna światowa razem wzięte", "została wypłukana z pamięci ludzi". - Jak szukałam w internecie jakichś informacji o hiszpance, to było ich nieporównywalnie mniej niż o konfliktach zbrojnych, więc być może ludzie chcą zapomnieć pandemię, nie wyciągają z niej wniosków - dodała.
Reżyserka przyznała, że zastanawia się, czy i jaką inspiracją dla niej, dla Polaków i dla całej ludzkości może być pandemia COVID-19. - Na co dzień martwimy się o nasze zdrowie, życie, o naszych bliskich. Irytujemy się niezbornością, nieudolnością władz, irytujemy się różnymi kłamstwami, ale jednocześnie ta zmiana jest o wiele głębsza niż taka czy inna ekipa polityczna i trzeba się z tym jakoś zmierzyć - powiedziała Holland.
Przyznała, że w sprawach katastroficznych filmowcy wykazują dużą wyobraźnię i były już filmy o epidemiach czy katastrofach klimatycznych. - Przykro patrzeć, że te dystopie stają się rzeczywistością - podkreśliła.
"Lęki dzisiaj, żeby pójść do sali kinowej czy koncertowej mogą się utrwalić"
Czas pandemii jest wyjątkowo trudny dla ludzi wolnych zawodów, w tym filmowców, muzyków, ale również dla osób zajmujących się organizacją imprez masowych. Holland oceniła, że ludzie kultury powinni liczyć na wsparcie państwa.
- W większości krajów to ma miejsce. W większości krajów przemysły kreacyjne, które są szalenie ważnym elementem kultury i ekonomii każdego cywilizowanego kraju, są wspierane przez rządy. My tutaj też musimy się jakoś organizować i wymyślać nowe sposoby, jak przetrwać i jak zapobiec trwałym zmianom obyczajów - powiedziała.
- Pewne lęki dzisiaj, żeby pójść do sali kinowej czy koncertowej, mogą się utrwalić i to byłoby fatalnie. Mam nadzieję, że pandemia minie w ciągu najbliższego roku, a konieczność obcowania z żywą kulturą powinna zostać - dodała Holland.
– Jest wiele spraw do przemyślenia na przyszłość, ale przede wszystkim trzeba działać tutaj i teraz, bo ludzie zaraz będą głodować, dlatego że ogromna rzesza ludzi nie ma dochodów - powiedziała i zwróciła uwagę, że branża kreacyjna obecnie znajduje się w gorszej sytuacji niż turystyka czy gastronomia.
"To jest mentalność PRL-owska i mentalność folwarczna"
Reżyserka odniosła się w "Faktach po Faktach" także do wypowiedzi europosła i wiceprezesa Prawa i Sprawiedliwości Joachima Brudzińskiego o ludziach kultury, którzy zwracali uwagę w Onecie na problemy, z jakimi w związku z epidemią i obostrzeniami muszą się borykać zarządzane przez nich instytucje kultury.
"Pamiętam te wszystkie gwiazdki, celebrytów, ale także (niestety) wybitnych aktorów, którzy oszaleli z nienawiści do tego rządu, bredzili o faszyzmie i dyktaturze. Dziś jak trwoga, to do kogo wyciągają rękę pomoc?" - napisał na Twitterze europoseł PiS Joachim Brudziński.
Nawiązując do słów Brudzińskiego, Holland zwróciła uwagę, że bardzo często granty są odmawiane instytucjom i czasopismom, które "nie mieszczą się w świecie obecnego reżimu".
- Pan Brudziński się zachowuje tak, jakby był właścicielem Polski i jakby te pieniądze były jego prywatną kasą, jego partii i od jego widzimisię zależy, czy komuś da, czy komuś innemu nie. To jest mentalność PRL-owska i mentalność folwarczna. To jest zaskakujące, jak strasznie łatwo wróciło tego typu myślenie, buta, pycha i bezczelność - oceniła.
- Pan Brudziński jest na naszym utrzymaniu, a nie my na jego. To z podatków obywateli, również artystów i pracowników sektora kultury utrzymuje się ten rząd. Oni [politycy - przyp. red.] są wynajęci do administrowania, a nie do tego, żeby przywłaszczali sobie nasze pieniądze i potem wkładali je sobie do swoich kieszeni albo dawali swoim kolegom - dodała Agnieszka Holland w "Faktach po Faktach".
Źródło: TVN24