Laureat Orderu Uśmiechu, zwycięzca "Agenta", były już polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej, tropiciel afery hazardowej, a teraz pełnomocnik premiera ds. wykluczonych. W niedalekiej przyszłości zapewne lokomotywa wyborcza Platformy Obywatelskiej w Szczecinie, gdzie zmierzy się z Grzegorzem Napieralskim. Sylwetka Bartosza Arłukowicza.
Szczeciński pediatra stał się znany w całej Polsce w 2001 roku, kiedy to wygrał popularny program "Agent". Rok później postanowił zdyskontować uzyskaną dzięki polityce popularność i wystartował w wyborach samorządowych w rodzinnym mieście (z listy SLD-Unia Pracy) i uzyskał mandat radnego.
W 2004 przystąpił do Socjaldemokracji Polskiej, z której kandydował bezskutecznie do Sejmu w wyborach parlamentarnych w 2005 r. Pełnił funkcję przewodniczącego SdPl w woj. zachodniopomorskim. W wyborach nie poszło, za to za działanie pozapolityczne doceniły go rok później dzieci, przyznając Order Uśmiechu. Arłukowicz jest także laureatem nagrody "Brzdąc" za pomoc dzieciom w Szczecinie.
Lekarz w Sejmie
W 2007 roku ponownie wystartował w wyborach parlamentarnych ze szczecińskiej listy koalicji Lewica i Demokraci (SLD-SdPl-UP-PD). Tym razem wyszło - zdobył ponad 21 tysięcy głosów i znalazł się na Wiejskiej. Mimo braku stażu parlamentarnego szybko odnalazł się w wielkiej polityce. Jesienią 2007 r. już w pierwszych tygodniach po zaprzysiężeniu na posła zapowiadał w imieniu swojego klubu złożenie projektu ustawy o refundacji zapłodnienia in vitro. Od początku kadencji pracuje w komisji zdrowia, od tego roku także w podkomisji zajmującej się m.in. projektami nowelizacji ustawy o ochronie genomu ludzkiego i embrionu ludzkiego.
Kilka miesięcy po wyborach Arłukowicz wraz z kilkoma innymi posłami opuścił klub LiD, tworząc koło poselskie SdPl - Nowa Lewica, jednak we wrześniu 2009 r. zdecydował się odejść i z tego ugrupowania. Od tego czasu ponownie bliżej współpracował z SLD, a w marcu 2009 r. wstąpił do klubu Sojuszu.
Hazardowy śledczy
Kariera Arłukowicza nabrała rozpędu po wybuchu afery hazardowej jesienią 2009 r. W listopadzie 2009 r. został wiceszefem sejmowej komisji śledczej badającej tę sprawę. Dał się poznać jako sprawny i dociekliwy śledczy. To on złożył m.in. wniosek o przekazanie billingów premiera, a także kalendarzy spotkań w 2009 roku: szefa rządu, byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, b. wicepremiera Grzegorza Schetyny i b. szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego.
Podczas dyskusji przy powoływaniu komisji mówił w Sejmie, że Donald Tusk musi przeprosić Polaków, że dopuścił do tego, iż Polską rządzą ludzie, których trzeba "usuwać" nagle, natychmiastowo i to w ilości hurtowej. Po wybuchu afery hazardowej premier odwołał z rządu ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumę oraz szefa MSWiA wicepremiera Grzegorza Schetynę. Z pracą w kancelarii premiera pożegnali się Sławomir Nowak i Rafał Grupiński.
Arłukowicz niejednokrotnie zarzucał Platformie utrudnianie prowadzenia sejmowego śledztwa. Oceniał, że PO wyłączając pod koniec 2009 r. z prac komisji posłów PiS Zbigniewa Wassermanna i Beatę Kempę sparaliżowała jej prace.
Konflikt z Napieralskim
Popularność Arłukowicza miała zacząć przeszkadzać szefowi SLD Grzegorzowi Napieralskiemu, który miał nawet chcieć "wypchnąć" go z Sejmu, wystawiając go w wyborach samorządowych na prezydenta Szczecina. Ostatecznie do tego nie doszło, ale w kuluarach sejmowych nie było tajemnicą, że obaj nie darzą się zbyt wielką sympatią. Niektóre media sugerowały wręcz, że odmowna decyzja Arłukowicza w sprawie kandydowania na prezydenta Szczecina mogła spowodować, że nie byłoby dla niego miejsca na liście wyborczej do Sejmu.
Po zakończeniu prac komisji hazardowej w mniejszym stopniu, ale nadal pojawiał się w mediach. Lubiany przez dziennikarzy nie tylko za błyskotliwe i szybkie komentarze, w których nie brakowało krytyki zarówno pod adresem PiS, jak i PO. W połowie 2010 roku prorokował w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że Platforma w końcu się podzieli, bo należą do niej politycy o bardzo odmiennych poglądach. - Nie da się zbudować trwałej formacji, w której są Huebner, Palikot i Gowin - mówił Arłukowicz. Innym razem stwierdził, że "Platforma jest tak plastikowa, że aż mnie boli, Tusk jest królem cynizmu i dobrze się czuje w tej roli".
Pełnomocnik premiera
Cynizm szefa rządu nie przeszkodził mu najwyraźniej w nawiązaniu z nim bardzo bliskiej współpracy. Na wtorkowej konferencji obaj ogłosili, że Arłukowicz zostanie pełnomocnikiem premiera ds. koordynacji współpracy organizacji pozarządowych i administracji w przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu. Jego zadaniem będzie m.in. wzmocnienie koordynacji działań instytucji rządowych, samorządowych oraz organizacji pozarządowych zajmujących się m.in. ubóstwem i problemami dzieci, bezrobotnych, rodzin wielodzietnych, osób niepełnosprawnych czy starszych.
Tłumacząc swoje przejście do rządu Donalda Tuska, polityk podkreślił, że nie mógł dłużej głosować ramię w ramię z szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Być może wystartuje też z listy PO w jesiennych wyborach parlamentarnych. Byłby wtedy jedynką PO w Szczecinie - mieście, gdzie startuje szef SLD. Arłukowicz zapowiedział już, że zamierza złożyć rezygnację z członkostwa w klubie Sojuszu, a jeśli dostanie propozycję, wstąpi do klubu Platformy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN, Fotorzepa