Nie było afery w NCBR, ponieważ została wcześniej zdiagnozowana - przekonywał w "Faktach po Faktach" minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk (Partia Republikańska). Jego zdaniem "NCBR to jest stajnia Augiasza". - Z mojej wiedzy wynika, że to jest instytucja, którą należy zaorać przy najbliższej możliwej okazji - powiedział.
Kontrowersje pojawiły się wokół konkursu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju "Szybka ścieżka - innowacje cyfrowe". W jego ramach dotacja w wysokości 55 milionów została przyznana 26-latkowi, który firmę założył już po ogłoszeniu naboru do konkursu z kapitałem zakładowym wynoszącym 5 tysięcy złotych, a 123 miliony złotych firmie z Białegostoku, która - jak ustalili posłowie - od czasu założenia w 2020 roku co roku przynosiła straty. Posłowie informowali na początku marca, że zablokowali wypłatę tych dwóch dotacji. Przedstawiali też sieć powiązań między tymi spółkami a Partią Republikańską.
Kontrolę w NCBR prowadzą zarówno CBA, jak i Najwyższa Izba Kontroli. Po ujawnieniu informacji z funkcji wiceministra zrezygnował Jacek Żalek, który był odpowiedzialny za nadzorowanie NCBR. Żalek jest członkiem Partii Republikańskiej, na której czele stoi Adam Bielan.
Bortniczuk: nie było afery w NCBR
Minister sportu i turystyki, wiceprezes Partii Republikańskiej Kamil Bortniczuk odniósł się do sytuacji w NCBR w czwartek w "Faktach po Faktach". - Z mojej najlepszej wiedzy wynika, że żadna złotówka, czy to polska, czy euro z Unii Europejskiej nie zostały tam źle wydatkowane - powiedział. Przekonywał, że "audyt przeprowadzony w NCBR został zlecony zanim spłynęły jakiekolwiek pytania dziennikarskie, czy posłów dokonujących tam kontroli".
Pytany, czy nie było afery w NCBR, odparł, że "nie było, ponieważ została wcześniej zdiagnozowana i poprzez wewnętrzne procedury i działania osób zarządzających NCBR-em nie dopuszczono do tego, żeby jakakolwiek złotówka czy jakiekolwiek euro zostało tam sprzeniewierzone".
Zapowiedział, że Partia Republikańska na swoim profilu w mediach społecznościowych opublikuje "harmonogram zdarzeń, z którego jasno wynika, że audyt w NCBR został zlecony i mało tego, osoba odpowiedzialna za to, że ten największy projekt został dopuszczony dalej w procedurze (…)została dyscyplinarnie zwolniona z pracy".
Bortniczuk ocenił, że "NCBR to jest stajnia Augiasza". - Z mojej wiedzy wynika, że to jest instytucja, którą należy zaorać przy najbliższej możliwej okazji - powiedział.
Na uwagę, że instytucję na mocy umowy koalicyjnej z PiS nadzoruje Partia Republikańska, której Bortniczuk jest wiceprezesem, minister powiedział, że "dzięki wiedzy, którą mogłem posiąść, pewnej wiedzy wewnętrznej dotyczącej instytucji, mam taki a nie inny pogląd". - To jest stajnia Augiasza. To jest instytucja, która powinna zostać zlikwidowana - dodał.
Bortniczuk powiedział, że "osobiście byłem przeciwko, aby rozmawiać o nadzorze nad tą konkretną instytucją, ponieważ nigdy nie uważałem jej za klarowną i za czystą". - Uważam, że jest przesiąknięta pewnymi bardzo niejasnymi powiązaniami - dodał.
Bortniczuk: Żalek ma kwalifikacje moralne do tego, by reprezentować swoich wyborców
Na uwagę, że Jacek Żalek podał się do dymisji "chyba nie dlatego, że czuł, że dobrze sprawuje nadzór nad tą instytucją, tylko dlatego, że to jest swego rodzaju przyznanie się do błędu i poniesienie odpowiedzialności, Bortniczuk powiedział, że "właśnie dlatego, że rzeczywiście w kontekście tych informacji można powiedzieć, że ten nadzór nie był sprawowany najlepiej, a polityka ma to do siebie, że ponosi się odpowiedzialność polityczną, która nie jest związana z odpowiedzialnością karną, z udowodnionym przestępstwem".
- Tego typu nieudany nadzór często skutkuje tym, że trzeba się odsunąć w cień, trzeba się podać do dymisji - mówił.
Został zapytany, czy Żalek po tym, co się stało ma moralny mandat do sprawowania funkcji publicznych, do startowania w wyborach.
- Znam Jacka Żalka od wielu lat i uważam, że ma kwalifikacje moralne do tego, by reprezentować swoich wyborców, aczkolwiek zawsze jest to ostateczna decyzja wyborców (…) Ma kwalifikacje moralne i nie tylko, by dla Polski pracować - powiedział.
Bortniczuk: musimy być gotowi do tego, by mówić o bojkocie igrzysk olimpijskich
Minister sportu i turystyki odniósł się także w "Faktach po Faktach" do decyzji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. (MKOl) przywrócił we wtorek możliwość startów Rosjan i Białorusinów w sportach indywidualnych pod flagą neutralną pod warunkiem, że nie wspierali oni aktywnie wojny na Ukrainie oraz nie są związani z wojskiem i klubami wojskowymi. Decyzja w sprawie ich udziału w igrzyskach zapadnie później.
Bortniczuk został zapytany, czy jeśli do udziału w igrzyskach olimpijskich zostaną dopuszczeni Rosjanie i Białorusini, to polscy sportowcy nie powinni występować w Paryżu.
- Jestem niemalże pewny, nawet po tym stanowisku ostatnim MKOI nieco bardziej pewny, że Rosjanie i Białorusini nie zostaną dopuszczeni do udziału w igrzyskach olimpijskich. Ale dopóki istnieje takie zagrożenie, musimy być gotowi do tego, by mówić o bojkocie, bo w skrajnym scenariuszu być może będzie należało MKOl postawić pod ścianą - powiedział.
- Chcesz pokoju, szykuj się na wojnę, więc trzeba z pełną powagą i pełną gotowością grozić bojkotem, żeby MKOI, w skrajnej sytuacji, osobiście uważam, że do tego nie dojdzie, że tak daleko sprawy nie zajdą, musiał wybierać - igrzyska bez Rosji, Białorusi, czy igrzyska bez szeregu państw cywilizowanego świata - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24