Prawniczka Kamila Ferenc z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodzin skomentowała w TVN24 komunikat Ministerstwa Zdrowia, który został wydany po śmierci ciężarnej 30-latki w szpitalu w Pszczynie. Stwierdziła, że czeka na "podobną deklarację ze strony ministra sprawiedliwości, który zapewni lekarzy, że nie będą ścigani, jeżeli właśnie będą przerywać ciąże, które ratują zdrowie i życie pacjentek".
W sobotę w kilkudziesięciu polskich miastach, ale też m.in. w Berlinie, odbyły się demonstracje po śmierci ciężarnej 30-letniej Izy. Kobieta zmarła w szpitalu w Pszczynie po tym, jak lekarze mieli czekać na obumarcie płodu. Przypadek ten 29 października opisała radczyni prawna Jolanta Budzowska, pełnomocniczka rodziny zmarłej. Napisała, że to konsekwencja ubiegłorocznego wyroku Trybunału Konstytucyjnego kierowanego przez Julię Przyłębską, zaostrzającego prawo aborcyjne. Sprawą zajmuje się prokuratura.
Na transparentach demonstrujących widniały takie napisy jak "To mogłam być ja" czy "Nie będziemy rodzić, żeby chrzcić i grzebać".
W niedzielę rano Ministerstwo Zdrowia opublikowało komunikat, w którym poinformowało, że w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia kobiety niezwłoczne zakończenie ciąży jest zgodne z prawem. "Są to przesłanki rozłączne i wystąpienie tylko jednej z nich wystarczy do podjęcia reakcji przez lekarza" - wskazał resort.
Prawniczka: takie wytyczne to za mało z trzech powodów
Do jego treści w poranku "Wstajesz i weekend" w TVN24 odniosła się prawniczka Kamila Ferenc, wicedyrektorka ds. programowych Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Jak stwierdziła, "takie wytyczne to za mało z trzech powodów". - Po pierwsze minister wspomina, że w sytuacji podobnej do pani Izy, lekarze nie powinni się bać podejmować oczywistych decyzji, ale powinien też zwrócić uwagę na to, co jest w tym przepisie, co wynika z jego istoty - mówiła. Podkreśliła, że "działać należy również w przypadku pośredniego zagrożenia zdrowia lub życia, czyli kiedy to zagrożenie się jeszcze nie realizuje". - Nie ma ustania akcji serca, nie ma rozprzestrzeniającego się zakażenia, ale ono może nastąpić, jeżeli tu i teraz nie wykona się jakichś czynności ratunkowych, w tym przerwania ciąży - zwracała uwagę Ferenc.
- Po drugie czekam na podobne deklaracje ze strony ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego (Zbigniewa - red.) Ziobry, który zapewni lekarzy, że nie będą ścigani, nie dostaną zarzutów, jeżeli właśnie będą przerywać ciąże, które ratują zdrowie i życie pacjentek, w tym zdrowie psychiczne - podkreśliła. - My potrzebujemy komunikatu dla lekarzy, że ze strony prokuratury nie czeka ich nic złego - dodała.
"Te wszystkie wytyczne mogą być rozwiązaniem tymczasowym"
Według prawniczki "trzecim aspektem całej sprawy jest to, że te wszystkie wytyczne mogą być rozwiązaniem tymczasowym". - Natomiast w gruncie rzeczy problemem dzisiaj w Polsce, dlaczego lekarze nie przerywają ciąży wtedy, kiedy ma to ratować zdrowie i życie, jest generalnie restrykcyjne prawo aborcyjne, które obowiązuje od 30 lat - mówiła. Ferenc stwierdziła, że to prawo zakłada, że "aborcja jest przestępstwem, czymś złym i tylko w wyjątkowych sytuacjach można ją wykonać".
- A jak są wyjątki, to w praktyce realizuje się je zawężająco, bardzo rzadko. Nie chce się po nie sięgać, bo mamy przepisy karne w Kodeksie karnym, które przewidują odpowiedzialność i osób trzecich za przekroczenie tych wyjątków - dodała.
Źródło: TVN24