Nie dziwię się, że on zrobił światową karierę. W 1981 roku to był znak Polski. Pod tym względem zdarzyło się coś zupełnie niezwykłego, że myśmy weszli na headline'y największych stacji telewizyjnych od tej dobrej strony - powiedział Stefan Chwin o znaku "Solidarność". Jak przyznał, "teraz mamy do czynienia z próbami przejmowania go przez rozmaite grupy, które przypisują sobie prawo do tego, żeby ograniczyć znaczenie słowa do takiego znaczenia, jakie oni chcą".
40 lat temu, w 1980 roku podpisane zostały Porozumienia Sierpniowe, które stanowiły wyłom w systemie politycznym bloku komunistycznego. Doprowadziły do powstania NSZZ "Solidarność" - pierwszej w krajach komunistycznych niezależnej od władz legalnej organizacji związkowej - i stały się początkiem przemian z 1989 roku.
"Dowiedzieliśmy się o tym, że jesteśmy społeczeństwem i narodem. To było dość istotne"
Stefan Chwin, pisarz i grafik, w rozmowie z Piotrem Jaconiem w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku zauważył, że słowo "solidarność" jest teraz "dość osłuchane". - Wtedy, kiedy ono się pojawiło, miało inny sens niż teraz - ocenił.
- Ono brzmiało inaczej niż cała ta mowa tamtego czasu. Ono brzmiało na takiej zasadzie, że mogą być jakieś prawdziwe związki między ludźmi, nie te wymyślone przez system, w którym myśmy żyli i to było takie bardzo otwierające. Bardzo to dobrze brzmiało w moim uchu - oceniał Chwin.
W jego opinii "teraz mamy do czynienia z próbami przejmowania tego hasła przez rozmaite grupy, które przypisują sobie prawo do tego, żeby ograniczyć znaczenie słowa do takiego znaczenia, jakie oni chcą". - Natomiast wtedy było takie poczucie, że to jest jakieś nowe spojrzenie na społeczeństwo. Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy społeczeństwem i narodem. To było dość istotne - podkreślił rozmówca Piotra Jaconia.
Chwin o znaku "Solidarność": w warstwie symbolicznej jest znakomicie wymyślony
- Dla mnie słowo "solidarność" miało też sens absolutnie osobisty, ponieważ duża część rzeczy, które napisałem, to są rzeczy napisane na historycznym stole, który został podarowany mnie i mojej żonie Krystynie przez państwa Janiszewskich, którzy są autorami znaku "Solidarność". Mamy więc pewien artefakt, który nas łączy z tamtym momentem - dodał.
Stefan Chwin ocenił, że znak "Solidarność" jest znakomity. - Nie dziwię się, że on zrobił światową karierę. W 1981 roku to był znak Polski. Pod tym względem zdarzyło się coś zupełnie niezwykłego, że myśmy weszli na headline'y największych stacji telewizyjnych od tej dobrej strony - mówił. Według niego, ten znak "w warstwie symbolicznej jest znakomicie wymyślony". - To jest i Polska, i to poczucie współdziałania, współobecności - ocenił.
Stefan Chwin zaprezentował koszulkę z napisem "Solidarność". - To jest jedna z pierwszych tego rodzaju koszulek - powiedział. Jak przyznał, "została ona zrobiona na sitodruku jeszcze przed upublicznieniem znaku 'Solidarność'". - Wszyscy chcieli to mieć, wszyscy chcieli je nosić - opowiadał.
Chwin o Lechu Wałęsie: byłem zdumiony, jaka jest łączność między nim i ludźmi, którzy go słuchają
Chwin opowiedział o chwili, gdy pierwszy raz zobaczył Lecha Wałęsę. - To był ten moment, kiedy odkryłem coś, co było dotąd niewyobrażalne. Coś, co można było nazwać autentycznym przywództwem - wspominał. Jak podkreślił, "myśmy żyli wtedy w świecie, w którym autentycznych przywódców nie było".
Przywołał przy tym scenę, która miała miejsce przy bramie numer dwa do Stoczni Gdańskiej. - Na drugiej bramie, tej słynnej, ukwieconej, z portretem papieża i z obrazem Czarnej Madonny Częstochowskiej, pojawił się właśnie Wałęsa. Stanął na górze, uniósł ręce w tym swoim słynnym geście i ja obserwowałem reakcje ludzi - opowiadał Stefan Chwin. - Byłem w tłumie, jakieś dziesięć kroków od niego. Byłem zdumiony, jaka jest łączność między nim i ludźmi, którzy go słuchają. Nigdy takiej sytuacji nie słyszałem i nigdy nie widziałem takiej sytuacji później - przyznał.
- Widziałem różnych innych przywódców, którzy też byli z entuzjazmem przyjmowani przez ludzi, ale tutaj to było coś niezwykłego - opowiadał.
- Jestem członkiem Solidarności nieprzerwalnie od 1 września 1980 roku. Wtedy było nas 10 milionów. Dzisiaj Polakom, pracownikom, nie bardzo podoba się Solidarność, dlatego należy do niej około 500 tysiecy osób - mówił w rozmowie z Piotrem Jaconiem poseł Platformy Obywatelskiej Jerzy Borowczak, jeden z inicjatorów strajku w sierpniu 1980 roku.
Poseł przyznał, że rządowi podoba się obecna Solidarność, a Solidarność cieszy się z obietnic premiera dotyczących płacy minimalnej.
"Boli mnie to, że jesteśmy tak podzieleni"
- Mam już ponad 60 lat. Pamiętam towarzysza (Edwarda) Gierka, który mówił: "pomożecie?" I te pieniądze później do stoczni, do różnych firm. Pamiętamy Lublin, "dołożymy pieniędzy". Ale my tu - w Stoczni - jako działacze wolnych związków zawodowych nie rozpoczynaliśmy tego strajku dla pieniędzy, tylko dla godności. Dlatego, że zwolniono Annę Walentynowicz, naszą przyjaciółkę, która miała pięć miesięcy do emerytury. To zrobiły wolne związku zawodowe, polityczna organizacja. Razem z Bogdanem Borusewiczem, Lechem Wałęsą, z kolegami, którzy pomagali nam drukować ulotki. To była idea obrony i zaprotestowania przeciwko tamtemu systemowi - zaznaczył Borowczak.
Dla współinicjatora strajku sierpniowego z 1980 roku nie do przyjęcia jest to, że rządzący chwalą związki zawodowe. - Dlatego że te role powinny być podzielone: prezydent, rząd, związki zawodowe. Jeśli dochodzi do takiej symbiozy, to się może źle skończyć. Tak, jak się nie raz kończyło - ocenił.
- Boli mnie to, że jesteśmy tak podzieleni. Jesteśmy w Europejskim Centrum Solidarności, gdzie widzę wielu sygnatariuszy Porozumień Sierpniowych, wiele ludzi z Polski, z Wrocławia, z Warszawy. Oni są tutaj. Nie wiem kto jest tam (na uroczystościach pod Bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej, organizowanych przez rząd i NSZZ "Solidarność" - red.). Nie dostałem zaproszenia chyba już od pięciu lat - stwierdził były działacz związkowy. - Nie chciałbym, żeby nas tak dzielili - dodał.
- Ja ten strajk rozpocząłem, dowodziłem nim do 10.30. Wiem, że gdyby Lech (Wałęsa - red.) nie przyszedł, ludzie poszliby do domu - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24