Przed wejściem do kopalni Pniówek złożono białe róże i znicze. W nocy z wtorku na środę w związku z dwoma wybuchami metanu zginęło co najmniej pięć osób. Kwiaty i znicze przyniosły członkinie Stowarzyszenia Wdów i Sierot Górniczych. - Miałyśmy potrzebę, żeby się wspierać - powiedziała prezes stowarzyszenia.
W nocy z wtorku na środę w kopalni Pniówek w województwie śląskim doszło do dwóch wybuchów metanu. Poszkodowanych zostało w sumie 25 pracowników. Pięć osób nie żyje. Dziewięć osób jest hospitalizowanych w Centrum Leczenia Oparzeń. Nie ma kontaktu z siedmioma zaginionymi, są wśród nich ratownicy i górnicy.
Przed wejściem na teren kopalni Jastrzębskiej Spółki Węglowej rozwieszono transparent z hasłem: "Święta Barbaro, miej ich w opiece". Z kolei członkinie Stowarzyszenia Wdów i Sierot Górniczych przyniosły białe róże i znicze, odmówiono również modlitwę.
Kowalczyk: wracają wspomnienia, trauma
Prezes stowarzyszenia Agata Kowalczyk poinformowała, że oprócz niej na miejscu pojawiła się między innymi wdowa, która straciła męża 4 grudnia 2021 roku w Kopalni Bielszowice, a także wdowa z małymi dziećmi, która straciła męża rok temu.
- Są też wdowy z większym stażem, ale to dla nas jest obojętne, czy ktoś stracił męża 20 lat temu czy rok temu. To wszystko wraca, wracają wspomnienia, wraca trauma, musimy się trzymać razem - podkreśliła. - Myśmy się skrzyknęły i przyjechałyśmy. Miałyśmy taką potrzebę, żeby się wspierać - dodała.
"Najgorsze jest oczekiwanie"
- Ja akurat miałam takie szczęście, że gdy mój mąż zginął, po kilku godzinach przyjechali i mi powiedzieli, że nie żyje. Ale w takich sytuacjach, jak jest teraz, to jest bardzo trudne. Najgorsze jest oczekiwanie na wiadomość, bo zawsze czekamy, że będzie dobra wiadomość - powiedziała Agata Kowalczyk.
- Współczuję rodzinom górników, które czekają teraz na górników, którzy zostali na dole. To jest najgorszy dla nich okres. Każda godzina, każda minuta to jest coś strasznego - dodała.
Źródło: TVN24