Zdaniem prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka rząd nie zawiadomił na czas domów pomocy społecznej o ryzyku związanym z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. - Państwo w tym zakresie absolutnie zawiodło. Zamiast zakazów wchodzenia do parków i lasów, oczekiwałbym, by na początku marca organy państwa wydały takie nakazy i zalecenia, by ludzi z DPS-ów ostrzec - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24.
Prezydent Poznania był między innymi pytany o sytuację w zarządzanym przez niego mieście. Jak ocenił, jest ona stabilna, bo zawczasu podjęte zostały odpowiednie kroki. - Rada miasta przeznaczyła na początku marca dodatkowe 500 tysięcy złotych i zakupiliśmy własne środki: odzież ochronną, maski, rękawiczki. Również zrobiliśmy to dla DPS-ów i szybko wyizolowaliśmy je. Zadziałaliśmy z pewnym wyprzedzeniem w stosunku do rządu. Szkoły też kazałem zamknąć tydzień wcześniej - wyliczał Jaśkowiak.
Jego zdaniem, w pierwszym okresie walki z pandemią bardzo duże znaczenie miała solidarność mieszkańców Poznania i lokalnych przedsiębiorców, którzy angażowali się w organizację wsparcia dla miejskich szpitali. Podkreślił też zasługi swojego zastępcy, który zawczasu prowadził rozmowy z lekarzami i zbierał obawy związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa.
"Kolosalne błędy"
Pytany o wsparcie ze strony rządu, Jaśkowiak podkreślił dobrą współpracę z wojewodą wielkopolskim. Jednocześnie wskazał, że środki z puli rządowej nie są wystarczające. - Dostajemy pewne ilości, ale są one znikome - zaznaczył.
- W większym stopniu powiedziałbym, że korzystamy z solidarności i naszej zaradności, a w mniejszym stopniu z dostaw rządowych. One są w tej chwili uzupełniane, ale początek: zupełne braki w Agencji Rezerw Materiałowych, nieprzygotowanie, te zaniechania, stroje, które zamiast do szpitali, pojechały na granice, propagandowe zagrania premiera i prezydenta, że nie wpuścimy wirusa do Polski - to były kolosalne błędy - ocenił samorządowiec.
Jego zdaniem wpłynęło to na dramatyczną sytuację w wielu domach opieki społecznej. Zauważył też, że do takich placówek z wyprzedzeniem powinny dotrzeć informacje od służb sanitarnych o konieczności przygotowania dodatkowych środków ochrony i procedur bezpieczeństwa. - Te ostrzeżenia, sygnały powinny nam być przekazane przez organy państwa. Państwo w tym zakresie absolutnie zawiodło. Zamiast zakazów wchodzenia do parków i lasów, oczekiwałbym, by na początku marca organy państwa wydały takie nakazy i zalecenia, by ludzi z DPS-ów ostrzec - podkreślił Jaśkowiak.
- Jeżeli ktoś nie zadbał o to, by tych ludzi wcześniej zabezpieczyć, to teraz tam się rozgrywają abstrakcyjne dramaty z udziałem podopiecznych i chorych - mówił. I przypomniał, że w wyniku takiej sytuacji w sobotę grupa podopiecznych DPS w Kaliszu trafiła do poznańskiego szpitala zakaźnego. - Ci ludzie byli przerażeni. Jedna z osób zmarła jeszcze przed dotarciem do karetki wojskowej - dodał.
"Byłem zażenowany"
W czwartek premier Mateusz Morawiecki przedstawił etapy stopniowego łagodzenia restrykcji wprowadzonych z związku z pandemią COVID-19. Prezydent Poznania pytany o przekazane wówczas plany odmrażania gospodarki odparł: - Byłem zażenowany. Byłem przedsiębiorcą przez wiele lat, doradzałem przedsiębiorcom i mam z nimi cały czas kontakt. Oni oczekiwali konkretów - informacji, kiedy będą mogli taką działalność rozpocząć.
Jak dodał, jego zdanie podziela wiele osób prowadzących w Poznaniu działalność gospodarczą. - Dostałem szereg wiadomości od przedsiębiorców, którzy byli zażenowani takim podejściem. Informacje pana premiera, że dostał pochwałę od CCC – to jest jakaś żenada - stwierdził.
"Musimy wymagać od państwa konkretnych działań"
Prezydent Poznania oznajmił też, że Związek Miast Polskich i Unia Metropolii Polskich przekazały rządowi pomysły samorządów na wsparcie lokalnej gospodarki. Pośród propozycji znalazło się między innymi odwieszenie Janosikowego na okres dwóch lat. - My wiemy, że kluczem do dalszego przetrzymania tego kryzysu są również inwestycje publiczne, a przede wszystkim inwestycje samorządowe, które mają wsparcie unijne - zaznaczył.
- Podejmowanie pewnego ryzyka, czyli pozwolenie przedsiębiorcom, by mogli oni działać, pozwoli uratować finanse państwa, ale też samorządów. Dziś wprowadza się zakazy, które wykluczają choćby odbiór śmieci - bo pracownicy w śmieciarce nie mogą zachować dwumetrowych odległości. Rozmawiałem też z firmą z branży spożywczej, która nie jest w stanie z dnia na dzień wprowadzić rządowych obostrzeń. Alternatywą jest zwolnienie tysiąca osób - opisywał Jaśkowiak.
Jak podsumował, oczekuje od rządu "profesjonalizmu, a nie pracy propagandowej, wspieranej przez media publiczne". – Musimy wymagać od państwa konkretnych działań. To kryzys, w którym nasz los zależy od jakości tych decyzji - podkreślił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24