Pete Butti... kto?

Powtarza, że mimo wieku ma więcej doświadczenia w rządzeniu niż Donald Trump i więcej doświadczenia w armii niż którykolwiek z prezydentów w ciągu ostatnich 25 lat. Liczy na to, że polityczne wahadło zadziała na jego korzyść i wyborcy, podobnie jak w przypadku Trumpa i Obamy wybiorą całkowite przeciwieństwo poprzedniego prezydenta - młodego, wyglądającego jak grzeczny uczeń, wykształconego burmistrza niewielkiego miasta, w którym mieszka razem ze swoim mężem.

Pierwszy problem Pete Buttigieg ma już wtedy, gdy się przedstawia. Nie tylko Polacy zastanawiają się, jak wymówić jego nazwisko. Amerykanie też mają ten problem i sam kandydat wielokrotnie musiał to wyjaśniać, już od czasu pierwszej kampanii na stanowego skarbnika w 2010 roku. Jego sztab przygotował nawet koszulki i kubki z fonetyczną wymową BOOT-edge-edge, czyli po polsku coś w stylu Butedż-edż, ale z amerykańskim akcentem ze środkowych stanów. Nazwisko, podobnie jak ojciec Pete'a, trafiło do Stanów z Malty, konkretnie z wyspy Gozo, gubiąc po drodze występujące w tym alfabecie kropki nad "g", i w wolnym tłumaczeniu oznacza "właściciela drobiu".

Gdy praktycznie nieznany w kraju burmistrz przed rokiem ogłosił start, szybko stał się internetową sensacją. Wystąpił w każdym ważnym talk-show w Stanach, żartował u Ellen, śpiewał z Jimmym Fallonem, gdzie przy jednym stole żartował ze Scarlett Johanson, a Trevor Noah uczył widzów, jak wymawiać jego nazwisko. Przez kilka miesięcy niemal zamieszkał w studiach telewizyjnych, do których wchodził pewnym krokiem, bez marynarki, z podwiniętymi rękawami białej koszuli, sugerując, że w każdym momencie jest gotowy zabrać się do pracy. Między żartami na swój temat i pytaniami o ulubionych bohaterów "Gry o Tron", przemycał elementy swojego programu. Widzowie w studiach nagradzali jego słowa brawami i śmiali się życzliwie, prowadzący byli oczarowani, a liberalni wyborcy, ci zmęczeni tweetami Trumpa, zachwyceni, że można mówić pełnymi zdaniami i używając zupełnie innych słów.

"Najkrótsza droga do domu"

Język to zresztą ważny element jego kampanii, a Buttigieg posługuje się nim bardzo świadomie - mówi spokojnie, przypomina o potrzebie dialogu. Jego ojciec jeszcze na Malcie był tłumaczem i profesorem języka angielskiego, wykładowcą był też przez lata w Stanach. Pete Buttigieg zna oprócz angielskiego siedem języków obcych. Słynna jest historia o tym, że nauczył się norweskiego tylko po to, żeby czytać w oryginale książki norweskiego pisarza Erlenda Loe. Sam już też wydał swoją książkę. "Najkrótsza droga do domu" to wspomnienia ze studiów, wojska, kampanii wyborczych i czasu, gdy był burmistrzem. Czyta się dobrze, ale podobnie jak przy przedwyborczej książce Baracka Obamy "Odwaga nadziei", czytając wspomnienia Buttigiega nie można się pozbyć wrażenia, że to świadomie zaplanowany, pierwszy element kampanii prezydenckiej.

W swoich wypowiedziach Buttigieg nie jest agresywny i nie atakuje wyborców Donalda Trumpa, traktując jego prezydenturę nie jak przyczynę problemów, ale jedynie objaw problemów państwa. Już w czasie kampanii Hillary Clinton zwrócił uwagę, że popełniła ona błąd, ignorując takie regiony jak jego rodzinna Indiana. Jako jeden z niewielu z kandydatów demokratów cały czas jest zapraszany do Fox News i wciąż przyjmuje zaproszenia do jaskini lwa, próbując przekonać do siebie bazę najtwardszych zwolenników Trumpa.

Na początku jego kandydatura była traktowana raczej jak ciekawostka. Młody mężczyzna, który sam o sobie mówił, że ma twarz dziecka, pochodzący znikąd, deklarujący, że chce zamieszkać w Białym Domu - co za zuchwałość! Ale robił wrażenie, gdy tylko przedstawiał swoje CV. Harvard, Oxford, stypendium Rhodesa imponowały tym, którzy mają dosyć wpadek Donalda Trumpa, mylącego nazwy państw czy nawet amerykańskich stanów.

Tysiąc domów w tysiąc dni

Ale inny fragment jego biografii w USA budzi szczególny szacunek - Buttigieg to weteran wojenny, który choć nie musiał, zaciągnął się do amerykańskiej armii. Opowiada, że zrobił to, gdy zobaczył, że ciężar wojny ponoszą głównie dzieciaki z małych miasteczek, a tacy jak on, absolwenci Harvardu, uciekają przed wojskiem. Najpierw został rezerwistą, a w 2014 służył w Afganistanie.

By polecieć na misję, musiał wziąć urlop, bo do Afganistanu trafił w trakcie swojej pierwszej, rozpoczętej w 2012 roku, kadencji jako burmistrz South Bend, stutysięcznej miejscowości w Indianie, niedaleko Chicago. W South Bend i okolicach i nie brakuje Polonii. Buttigieg wspomina jak razem z całym miastem w poniedziałek wielkanocny obchodził Dyngus Day, jak nieostrożni politycy zrażali do siebie mieszkańców na Festiwalu Kielbasy chwaląc za smaczne "bratwursty", a on sam musiał się przebierać, gdy w czasie spotkania z wyborcami źle przekrojony pieróg wystrzelał farszem na jego koszulę.

Burmistrzem South Bend zostawał mając 29 lat z hasłami odbudowy podupadającego miasta. Produkowano tam kiedyś słynne amerykańskie samochody Studebaker, lecz po zamknięciu fabryki miasto pogrążyło się w marazmie. To historia, która powtarza się w wielu miejscowościach tzw. Pasu Rdzy (Rust Belt) - obszaru w północno-wschodnich Stanach Zjednoczonych, który w czasach świetności nazywany był Pasem Stali, ale po upadku produkcji i zwolnieniach, stal, podobnie jak i sama nazwa, zardzewiała. Z takich miejsc młodzi ludzie uciekają do większych ośrodków na studia i tylko czasem wracają do rodziców na święta. Pete Buttigieg wrócił na stałe.

Szukając chwytliwego pomysłu, który rozbudzi wyobraźnie i pobudzi mieszkańców, nowy burmistrz ogłosił, że rozwiąże problem tysiąca niszczejących domów w South Bend. Część była pustostanami pozostałymi po czasach świetności fabryki Studebakera, część była wciąż zamieszkana, ale wymagała generalnego remontu. Tysiąc domów w tysiąc dni. Urzędnicy byli przerażeni, ale też zmobilizowani, bo każdy mógł śledzić licznik i postępy prac na stronie internetowej. Ryzyko publicznej porażki było duże, ale minęło tysiąc dni, a problem tysiąca domów rozwiązano - niecałe 500 wyremontowano, a część rozebrana.

"Jeśli moja orientacja to był wybór, to dokonany wysoko ponad mną"

Gdy ubiegał się o reelekcję w 2015 roku, był już faworytem wyborów, mieszkańcy docenili młodego burmistrza. Ale w czasie kampanii miał do załatwienia jeszcze jedną, osobistą sprawę, która nie dawała mu spokoju. Jak wspomina, z jednej strony obawiał się, że w konserwatywnym South Bend może go to kosztować wybory, z drugiej czuł, że musi przestać się ukrywać. W artykule w lokalnym dzienniku przyznał, że jest gejem. Wyborów nie przegrał, wygrał je uzyskując 80 procent głosów.

Nauczyciela Chastena Glezmana poznał dzięki aplikacji w telefonie w 2015 roku. Po internetowych rozmowach w końcu zdecydowali się spotkać, a w 2018 roku pobrać, gdy było to już legalne w Indianie. Gdy kampania ruszyła, ich wspólne zdjęcia trafiły na okładki gazet. Na okładce "Time'a" ich fotografię przesłania napis "Pierwsza Rodzina". Gdyby wygrał, byłby pierwszym przyznającym się otwarcie do homoseksualizmu prezydentem. Czy Amerykanie są na to gotowi? Na razie Pete Buttigieg zauważa, że to i tak duża zmiana, że ta informacja wymieniana jest dopiero jako jego trzecia, może czwarta charakterystyczna cecha.

W tym czasie gubernatorem stanu Indiana, w którym leży South Bend, był Mike Pence. Gubernator zasłynął podpisem pod dokumentem zwanym RFRA (Religious Freedom Restoration Act). Powołując się na ten akt, jedna z pizzerii odmówiła dostarczania jedzenia na przyjęcie małżeństwa tej samej płci. Ogromne protesty i reakcja w mediach doprowadziła do uchylenia przepisów, ale jednocześnie wypromowały Mike'a Pence’a, któremu wkrótce Donald Trump zaproponował stanowisko wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych.

Mimo tak zasadniczego sporu z Pencem, Buttigieg do dziś wypowiada się o nim z szacunkiem i apeluje o to samo. - Jeśli moja orientacja to był wybór, to dokonany wysoko ponad mną. To, czego Pence nie rozumie, to że toczy spór z moim stwórcą. Moje małżeństwo przybliżyło mnie do Boga i chciałbym, żeby to uszanował - opowiadał w jednym z talk-show.

Najmłodszy w stawce

Ta swoboda, z jaką w rozrywkowych programach potrafi mówić zarówno o problemach mniejszości, jak i sprawach wiary, zjednuje mu też konserwatywne skrzydło demokratów.

Najmłodszy w całej stawce kandydatów, Buttigieg liczy na pokoleniową zmianę - gdyby został prezydentem, byłby najmłodszym w historii USA gospodarzem Białego Domu. Swój wiek przedstawia jako swój atut, przypominając, że to jego pokolenie doświadczało strzelanin w szkołach, przeżywało 11 września, a później walczyło w Iraku i Afganistanie. Gdy studiował na Harvardzie, w tym samym czasie w pokoju obok inny student, Mark Zuckerberg, zakładał stronę thefacebook.com.

Buttigieg podkreśla, że zależy mu na walce ze zmianami klimatycznymi i na tym, jak świat będzie wyglądał w 2054 roku, bo dopiero wtedy będzie miał tyle lat, co dziś obecny prezydent.

Problem Buttigiega

Obecność w najlepszym czasie antenowym i na okładkach gazet przełożyła się na wzrost w sondażach i na coraz większe fundusze. Choć odmówił wpłat od lobbystów, na koncie jest sztabu wyborczego jest już ponad 50 milionów dolarów płynących od indywidualnych darczyńców. Dla porównania, dużo bardziej rozpoznawalny Joe Biden zebrał mniej niż 40 milionów.

Po początkowym sukcesie w mediach coraz częściej zaczęto pytać, czy to rzeczywiście jest kandydat bez wad, a jego biografia, choć może jeszcze krótka, jest tak kryształowa? Każdy, kto aspiruje do Białego Domu, musi się liczyć z tym, że zostanie dokładanie prześwietlony i prędzej czy później znajdą się rysy.

16 czerwca ubiegłego roku policja w South Bend otrzymała zawiadomienie o mężczyźnie, który zachowuje się podejrzanie i kręci się między samochodami na parkingu przed osiedlem. Wysłany na miejsce patrol otworzył ogień, mężczyzna zmarł. Zabity, Eric Logan, był czarnoskóry. Strzelał biały policjant z South Bend. Sierżant tłumaczył później, że Logan zaatakował go nożem, ale kamera, którą policjant miał na sobie, była wyłączona, więc nie nagrała zdarzenia. Zabójstwo wywołało protesty przeciwko brutalności policji i przeciwko władzom miasta, w tym przeciwko burmistrzowi.

Buttigieg zmuszony zawiesić kampanię, wracał do swojego miasta, by uspokoić sytuację, ale w mediach już pojawiły się pytania między innymi o to, dlaczego w miejscowej policji jest tak mało czarnoskórych funkcjonariuszy. Buttigieg tłumaczył, że starał się, ale tej statystyki nie był w stanie zmienić. Wątpliwości urosły nawet wokół zakończonego sukcesem programu tysiąca domów w tysiąc dni - czy wyremontowano je sprawiedliwie, czy głównie w dzielnicach zamieszkałych przez białych? W czasie jednej z przedwyborczych debat Buttigieg przyznał, że nie wie, jak to jest mieć inny kolor skóry, ale rozumie, jak to jest być mniejszością. Za to porównanie też oberwał, w efekcie sondaże wśród czarnoskórych i hiszpańskojęzycznych Amerykanów ma fatalne.

Czy wystarczy na Trumpa?

Zajęty kampanią prezydencką Buttigieg nie ubiegał się o trzecią kadencje na stanowisku burmistrza South Bend. W listopadzie wybory wygrał jego współpracownik, a były już burmistrz mógł skupić się na prawyborach. Wśród głównych celów kampanii ma dotarcie do innych niż biali wyborcy. Sztab Buttigiega jest świadomy, że niekorzystny wizerunek wśród nich może zaszkodzić.

Czy w krajowych wyborach może pokonać Trumpa? Pytanie jest istotne nie tylko dla niego, ale i dla wyborców, bo dla 61 procent głosujących najważniejsze jest to, czy kandydat demokratów w listopadzie jest w stanie wyrzucić obecnego prezydenta z Białego Domu. Tylko 37 procent powiedziało, że decydujące jest dla nich to, czy zgadzają się z większością poglądów tego kandydata - wynika z sondażu dla ABC.

Prawybory w Iowa zakończyły się organizacyjnym bałaganem i długim oczekiwaniem na ostateczne wyniki, ale jeśli ktoś może mówić o zwycięstwie, to ogłosił je właśnie Pete Buttigieg. Nie przyszło za darmo, bo kosztowało 10 milionów dolarów i 62 dni spędzone w tym pierwszym prawyborczym stanie. Wyniki w Iowa dodadzą kampanii Buttigiega nowej energii, ale on, jako były konsultant wielkiej firmy doradczej McKinsey, dokładnie analizuje każde dostępne dane i dobrze zdaje sobie sprawę, że w Iowa 91 procent wyborców jest białych. Trudniej może być w kolejnych stanach, szczególnie na południu kraju. Prawdziwym testem pod koniec lutego będzie Karolina Południowa, gdzie poparcie dla młodego kandydata utrzymuje się na poziomie 5 procent.

Według wyników, w Iowa Buttigieg minimalnie wyprzedził Berniego Sandersa. 20 lat temu, jeszcze w liceum, młody Pete wziął udział w konkursie na esej zorganizowany przez Bibliotekę Prezydencką Johna F. Kennedy’ego. Temat pracy - odwaga. Buttigieg zdecydował, że napisze o Berniem Sandersie. I wygrał.

Czytaj także: