Według badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Warszawski 13 procent studentów ostatniego roku medycyny zdecydowanie wyklucza wyjazd z Polski. O zdanie na temat jakości studiów medycznych i planach na przyszłość zapytaliśmy lekarzy z młodego pokolenia.
Ośrodek Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego udostępnił tegoroczną edycję raportu o planach migracyjnych studentów uczelni medycznych oraz ich faktyczną realizację. Wynika z niego, że 13 procent studentów VI roku medycyny stanowczo wyklucza emigrację. Większość, jeśli podejmie decyzję o wyjeździe za granicę, zrobi to dopiero po odbyciu stażu bądź uzyskaniu specjalizacji w Polsce. Najpopularniejszym kierunkiem emigracji młodych lekarzy pozostają Niemcy.
Młodzi lekarze w Polsce. Zostaną w kraju czy wyjadą za granicę?
Tomasz Grzywa do niedawna był najmłodszą osobą z doktoratem w Polsce. Rozprawę doktorską - mając 23 lata - obronił na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. - W swoich badaniach zajmuję się immunoonkologią. Próbuję rozwikłać zagadki układu odpornościowego oraz biologii nowotworów, wykorzystując wspólne elementy tych dwóch dziedzin. Badam mechanizmy, które są wykorzystywane przez nowotwór do wyciszenia odporności przeciwnowotworowej. Moim celem jest zahamowanie tych mechanizmów, by układ odpornościowy człowieka mógł skuteczniej walczyć z nowotworem - opowiadał o swojej działalności naukowej Grzywa.
Czy zostanie w Polsce? - Ze światem akademickim jestem związany od siedmiu lat. Miałem okazję poznać ten świat od wielu stron – studenta, doktoranta, dydaktyka oraz pracownika uczelni. W pewnym momencie zrozumiałem, że próba zmian tego systemu "od dołu" zajmuje za dużo czasu. Zamiast skupić się na swojej pracy, tracę energię na bezowocnych staraniach o poprawę chociaż małej jego części. I to był jeden z wielu powodów, dla których po ukończeniu studiów zdecydowałem się przenieść moją dalszą pracę za granicę. Chciałbym zostać w Polsce i tutaj kontynuować swoją pracę. Jednak w tym momencie wyjazd daje nieporównywalnie większe możliwości rozwoju. Niestety, wielu moich zdolnych znajomych również taką decyzję podjęło albo chociaż poważnie ją rozważa - przyznał. W trakcie pracy nad tym tekstem Tomasz Grzywa przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych, gdzie kontynuuje swoją działalność naukową. Rozpoczął pracę w szpitalu dziecięcym w Filadelfii.
Piotr Nawrot był przewodniczącym Zarządu Samorządu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Obecnie jest doktorantem na tej samej uczelni. Zapytany, dlaczego wybrał studia medyczne, odpowiedział, że były one kontynuacją jego działalności społecznej w gimnazjum i liceum. - Angażując się w prace samorządu uczniowskiego i Parlamentu Młodzieży, organizowałem liczne koncerty, eventy czy akcje charytatywne. Ta chęć niesienia pomocy innym i pracy społecznej była ważną determinantą wyboru studiów medycznych ze względu pewnie na mój charakter. Cenię sobie empatię i wrażliwość zarówno w życiu prywatnym, jak i społecznym. To na pewno kształtuje pewien charakter potrzebny do pracy z pacjentem. Myślę, że to właśnie dwie wymienione cechy są najważniejsze w pracy lekarza. Choćbym był najwybitniejszym lekarzem naukowcem, to bez empatii i wrażliwości nie będę "dobrym lekarzem" dla pacjenta - stwierdził.
- Znam języki obce, mam certyfikaty uprawniające do pracy np. w Niemczech, mimo to jednak chcę tu zostać - przyznał Piotr Nawrot. - Tu jest moja ojczyzna, moja rodzina, moi przyjaciele i chciałbym zmieniać otaczającą rzeczywistość na lepsze, a także służyć pacjentom. Wiem, że moi koledzy, którzy wybiorą np. Skandynawię, mogą liczyć nie tylko na lepsze warunki finansowe, ale także - co najważniejsze - na dużo lepiej zorganizowaną opiekę zdrowotną w danym kraju. - Chciałbym, aby w ciągu kilkunastu lat skuteczne i głębokie reformy (począwszy od szkolnictwa wyższego medycznego, a skończywszy na organizacji szpitali i NFZ) ochrony zdrowia zmieniły polski system zdrowotny na bardziej przyjazny i przystępny zarówno dla medyków, jak i dla pacjentów - mówił Nawrot.
- Dla mnie w pracy lekarza najważniejszy jest czas poświęcony pacjentowi. To właśnie on daje nam szansę na celniejsze postawienie rozpoznania, szybsze włączenie odpowiedniego leczenia, a dla pacjenta poczucie bycia zaopiekowanym. Nierzadko jest to trudne z powodu ilości rzeczy, które są do zorganizowania i załatwienia w międzyczasie, a także nadmiaru dokumentów do wypełnienia podczas hospitalizacji pacjenta - mówiła Dominika Musiał, młoda lekarka. Po zakończeniu studiów zdecydowała się rozwijać swoją karierę w Polsce.
Klara Nadolska, młoda lekarka, postanowiła również pozostać w kraju. - Ta decyzja nie jest spowodowana jakością, jaka jest zaproponowana przez Ministerstwo Zdrowia. Ja chcę być lekarzem ginekologiem. Obecnie w Polsce jest to specjalizacja, gdzie przypada najwięcej pozwów na jednego lekarza. Dodatkowo skrajne upolitycznienie tej specjalizacji doprowadziło do tego, że mało kto chce iść w tym kierunku. Z pewnością większość lekarzy, która obecnie decyduje się na wyjazd z kraju, nie kieruje się wyłącznie warunkami finansowymi. Przede wszystkim chodzi o jakość, jaka jest im oferowana. Po sześciu latach studiów i 13 miesiącach stażu większość lekarzy decyduje się na 2-3 etaty: praca w szpitalu, praca w przychodni i NPL - zwróciła uwagę. - Wiadomo, że płace wzrosły, natomiast w porównaniu z innymi krajami, jak na przykład Niemcami czy Szwajcarią, pozostajemy na końcu listy. Decyzja o wyjeździe jest często uwarunkowana sytuacją polityczną w Polsce, brakiem stabilności rządów, polityką mieszkaniową - podsumowała Nadolska.
Polskie uczelnie medyczne a zagraniczne. Co mówią absolwenci
- Na pewno powinniśmy dążyć do bardziej partnerskich relacji na uczelniach. W Polsce na uczelni medycznej na każdym kroku przypomina nam się, że jesteśmy "tylko studentami" i że jesteśmy "na samym dole w hierarchii". Podczas sześciu lat studiów najbardziej zabrakło mi szacunku i zrozumienia dla studentów ze strony kadry akademickiej. A to na Zachodzie jest standardem. I to, że do zdania studentów powinno się przywiązywać większą wagę. Studenta traktuje się z szacunkiem, liczy się z jego opinią i zdaniem, dąży się do tego, aby nauczył się on jak najwięcej. Bo w końcu to uczelnie są dla studentów, a nie odwrotnie. Nie jest to rozwiązanie, które wymaga ogromnych nakładów finansowych i wielu reform. Jest to rozwiązanie, które można wprowadzić "od zaraz", kładąc nacisk na to, w jaki sposób na uczelniach traktowani są studenci. W systemie, w którym pracownicy uczelni często czują się bezkarni ze względu na swoją wypracowaną pozycję, bardzo ciężko o zmiany - powiedział Tomasz Grzywa.
- Ostatnie lata to znacząca degradacja kształcenia medyków w Polsce. Składa się na to wiele czynników. Rządzący ubzdurali sobie, że receptą na niedostateczną liczbę lekarzy w kraju będzie zwiększanie limitów przyjęć na studia oraz otwarcie nowych uczelni i szkółek medycznych, które na pstryknięcie palca otrzymują zgodę na prowadzenie np. kierunku lekarskiego. Kiedy słyszę słowa z ust ważnych osób w państwie, że lepszy niedouczony lekarz niż żaden, to robi mi się niedobrze - stwierdził Nawrot.
- Uczelnie medyczne chcą teraz kształcić studentów, a nie mają do tego odpowiedniego zaplecza: kadry dydaktycznej, prosektoriów, szpitali klinicznych - kontynuował Tomasz Grzywa. - Jakość kształcenia w takich miejscach ocenia Polska Komisja Akredytacyjna, która wydała negatywną opinię dotyczącą warunków prowadzenia studiów na kierunku lekarskim na Akademii Kaliskiej im. Prezydenta Stanisława Wojciechowskiego. A pomimo tego uczelnia ta prowadziła rekrutację na ten rok akademicki. Temat ten podjęła również Naczelna Izba Lekarska, która złożyła zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim w sprawie kierunku lekarskiego na Uniwersytecie Kaliskim. A to tylko jeden z wielu przykładów. Od października tego roku lekarzy kształci 39 wydziałów lekarskich w Polsce. 20 z nich nie ma szpitali klinicznych, a 17 z nich nie ma własnych prosektoriów, które są niezbędne do nauki anatomii człowieka - podsumował Grzywa.
W październiku prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej zabrało głos na temat nowych standardów kształcenia na kierunkach lekarskich. Chodzi o pozwolenie przez MEiN na utworzenie kierunków lekarskich na uczelniach wyższych niedostatecznie do tego przygotowanych. W oficjalnym stanowisku wskazało na problem "umasowienia" edukacji na medycynie, co "niesie za sobą realne zagrożenie w postaci obniżenia jakości kształcenia, a w długofalowym efekcie pogorszenia bezpieczeństwa zdrowotnego Polek i Polaków".
- Liczba absolwentów medycyny wzrasta, jednak co z ilością miejsc specjalizacyjnych? Wiele osób kończących staż mierzy się z następującą kwestią: skończyłem studia medyczne, mam wybraną specjalizację, jednak szanse, że się na nią dostanę, są nikłe, ponieważ liczba chętnych niejednokrotnie przekracza ilość dostępnych miejsc specjalizacyjnych. Limit przyjęć na studia w roku 2022/2023 wynosił prawie 10 tys. osób. Miejsc w jesiennym postępowaniu w rekrutacji na specjalizację jest 6262. Widzimy tutaj znaczną rozbieżność. Wyobraźmy sobie, co będzie, gdy absolwenci zaczynający w tym roku studia będą się rekrutować na specjalizację. Czy wówczas będzie zwiększona liczba miejsc specjalizacyjnych? - pytała Dominika Musiał.
- Brak indywidualnego podejścia do studenta, prowadzenie zajęć przez osoby, które same rozpoczynają swoje szkolenie specjalizacyjne, zajęcia kliniczne w szpitalach w bardzo licznych grupach studenckich, czy bardzo mała liczba jakościowych zajęć praktycznych – to tylko wierzchołek góry lodowej problemów polskich uczelni medycznych - wymieniał Grzywa.
- Jakość kształcenia pozostawia wiele do życzenia, zwłaszcza pod kątem praktycznym dotyczącym nauk klinicznych - wtórowała mu Klara Nadolska. Skostniały system kształcenia lekarzy niepodlegający zmianie od wielu lat i system profesorski powodują, że w Polsce lekarzy kształci się tak samo jak 30 lat temu. - dodała.
- To, co mnie martwi, to brak woli do zmian. Rozmawiając ze starszymi kolegami i koleżankami, widzę, że te same problemy pozostają nierozwiązane od lat - stwierdził Grzywa. - Obecnie jakiekolwiek zwrócenie uwagi przez studentów na problem czy nieprawidłowość jest odbierane bardzo negatywnie. Więcej uwagi przykłada się do tego, kto zgłosił problem, niż do tego, co on faktycznie powiedział.
Protest lekarzy rezydentów
- Zdecydowanie popieram protest lekarzy rezydentów, który ma za główny cel ochronę zawodu lekarza - powiedziała Nadolska. - Rosnąca inflacja, brak sprawnie prowadzonej polityki mieszkaniowej, nadal trwająca sytuacja covidowa spowodowały, że rynek pracy lekarza nie jest już tak stabilny - stwierdziła. - Jednak trzeba zaznaczyć, że obecnie młodzi lekarze w Polsce mogą łatwiej i sprawniej wybierać specjalizacje niż jeszcze kilka lat temu. Problem z miejscem do specjalizacji pozostaje jednak w Warszawie, gdzie miejsc brakuje w trybie rezydenckim, a zwiększono jedynie ilość miejsc w trybie pozarezydenckim, czyli takim, gdzie konkretny szpital otwiera dodatkowe miejsce i samodzielnie płaci za lekarza - wyjaśniła Nadolska. - Warto nadmienić, że pewne problemy młodych lekarzy związane są z konkretną specjalizacją – np. z ginekologią, specjalizacją upolitycznioną - dodała.
- Gorąco popieram wszystkie aktywności i inicjatywy, które mają na celu poprawę jakości kształcenia medycznego oraz ulepszenie systemu ochrony zdrowia. Szczególnie że większość ludzi za wady systemu ochrony zdrowia wini lekarzy. To oni spotykają się z komentarzami w szpitalach, przychodniach, kolejce do rejestracji - odniósł się do protestów Grzywa. - Mało kto wie, że za te problemy odpowiadają politycy, a nie lekarze, którym przyszło w takim systemie pracować. Każdy słyszy, że lekarzy jest za mało, więc może nawet popiera otwieranie kierunków lekarskich na kolejnych uczelniach. Nie wie jednak, jak katastrofalne skutki może mieć wprowadzenie niewykształconych lekarzy do systemu ochrony zdrowia. I właśnie na te tematy zwraca uwagę m.in. Porozumienie Rezydentów - mówił.
Źródło: Raport Ośrodka Badań nad Migracjami UW, TVN24