Unia Europejska nic nie może ze mną zrobić - stwierdził Alaksandr Łukaszenka, komentując nałożone na niego sankcje. Uznał, że wprowadzenie śladem UE sankcji przez Ukrainę to "niegodne stanowisko".
- Jestem w polityce nie pierwszy rok, możliwe, że już zbyt długo zostałem w tej polityce. To jedna strona medalu, a druga wygląda tak, że mam wystarczające doświadczenie, byłem objęty sankcjami przez wiele lat - powiedział Alaksandr Łukaszenka podczas piątkowego wywiadu dla przedstawicieli białoruskich i zagranicznych mediów (z Rosji, Ukrainy, Mołdawii i Kazachstanu).
Według białoruskiego przywódcy "UE nie wie, co robić z Łukaszenką". - Zawsze starają się coś ze mną zrobić, a nie trzeba - stwierdził, cytowany na portalu państwowej telewizji STV. Mówił, że wybrał go naród białoruski i że wyłącznie Białorusini zadecydują, co z nim zrobić. - Niczego z Łukaszenką (w UE - red.) zrobić nie będą mogli - powiedział.
Łukaszenka skrytykował też przyłączenie się Ukrainy do unijnych sankcji. - Nie wprowadziliby sankcji wobec nas, i Wołodia Zełenski (prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski) by na to nie poszedł. Wprowadzili jednak i on "poszedł" za nimi. To niegodne stanowisko, to upokorzenie narodu ukraińskiego - stwierdził.
- Nałożyć sankcje na Białoruś, która zawsze, nawet z ubytkiem dla siebie, zajmowała stanowisko proukraińskie? Przeciw Łukaszence, którego korzenie pradziadków są między Kijowem a Czernihowem? Jestem generalnie osobą proukraińską, a wy wprowadziliście wobec mnie sankcje - zarzucił stronie ukraińskiej Łukaszenka, cytowany przez państwową agencję BiełTA.
Zagroził też Ukrainie sankcjami. - Uważajcie, żebyśmy nie zamknęli granicy dla towarów z ukraińskiego terytorium - ostrzegł.
Druga lista unijnych sankcji
6 listopada weszła w życie druga lista unijnych sankcji wobec przedstawicieli władz Białorusi, w tym Łukaszenkę, za sfałszowanie sierpniowych wyborów prezydenckich i przemoc wobec przeciwników władz w Mińsku, którzy od wyborów wychodzą na ulice.
Nowa lista obejmuje 15 przedstawicieli władz białoruskich. Osoby te są objęte zakazem wjazdu do UE i zamrożeniem aktywów. Na przyjętej przez UE pierwszej liście objętych sankcjami przedstawicieli władz Białorusi odpowiedzialnych za fałszowanie wyborów i represje wobec protestujących znalazło się łącznie 40 nazwisk.
Synowie Łukaszenki "nie zostaną prezydentami"
W piątkowym wywiadzie dla dziennikarzy Łukaszenka zapewnił: - Żaden z moich synów nie będzie po mnie prezydentem, ani jeden z nich. Białoruski przywódca ma trzech synów, najmłodszy z nich, Mikałaj, ma 16 lat.
Pytany o możliwość "tranzytu władzy", czyli oddania sterów rządów wybranemu przez siebie następcy, Łukaszenka oświadczył, że "nie będzie żadnych następców", a "będzie ten, kogo wybierze naród". Wykluczył jednocześnie swoje ustąpienie przed terminem, obiecując, że "nie zrezygnuje nagle z kompetencji prezydenta".
We fragmencie wywiadu, wyemitowanym przez rosyjski państwowy Kanał Pierwyj, Łukaszenka powiedział, że opozycja przeciwko niemu "nie potrzebuje prawomocnych, powtórnych wyborów". Dąży ona - jak oświadczył - do "obalenia ustroju państwowego Białorusi, do tego, by uczyniła ona zwrot, do uczynienia z Białorusi prowincji Polski".
Zarzucił liderce opozycji Swiatłanie Cichanouskiej, że czyni wszystko, by zaszkodzić Białorusi. Wykluczył rozmowy ze swą konkurentką w sierpniowych wyborach prezydenckich.
Nawiązał również do stosunków z Rosją, bez której, jak przyznał, Białorusi będzie "bardzo trudno". - Rosja jest niezastąpiona w sferze gospodarki, kwestiach wojskowych, politycznych i dyplomatycznych - stwierdził Łukaszenka.
Źródło: PAP, BiełTA, president.gov.by
Źródło zdjęcia głównego: president.gov.by