9-latek z objawami udaru trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Zielonej Górze. Miał problemy z mową i widoczne osłabienie prawych kończyn. Ostry udar niedokrwienny mózgu został potwierdzony również w badaniach obrazowych głowy. Mimo młodego wieku pacjent trafił na oddział dla dorosłych, który ma doświadczenie w leczeniu trombolitycznym.
- Po pierwsze, musimy u dziecka rozpoznać udar niedokrwienny lub krwotoczny, co nie jest łatwe, biorąc pod uwagę zapadalność. W diagnostyce myślę, że gdzieś tam na końcu nam to przychodzi, ponieważ w tej grupie wiekowej jest to schorzenie rzadkie - mówił TVN24 kierownik Klinicznego Oddziału Neurologii dr Szymon Jurga.
Drugą istotną kwestią, było podjęcie decyzji, jak leczyć dziecko z takim schorzeniem. - Później to jest kwestia zastosowania odpowiedniego leku, po ewentualne wykluczenia przeciwwskazań do podania leku, który jest oficjalnie zarejestrowany dla dorosłych. Tu jest możliwość zastosowania do rozważenia poza ścisłymi wskazaniami. Lekarz, który kwalifikuje, bierze dużą część ryzyka na siebie - podkreślił dr Jurga.
Były tylko dwie alternatywy
W sprawie chłopca zebrało się konsylium. Lekarze zdecydowali się na zastosowanie leku podawanego we wczesnej fazie takiego udaru. O zaletach i wadach tego rozwiązania poinformowano mamę 9-latka.
- W tym przypadku korzyścią było ustąpienie deficytu, zdrowe, biegające dziecko planujące swoją przyszłość. Alternatywą dziecko nawet z pogorszonym deficytem z ukrwotocznieniem tego udaru, który już mieliśmy. Gdybyśmy nie podali leku, ryzykowalibyśmy to, że zmiany, które zaszły się utrwalą i dziecko będzie osobą głęboko niesprawną - tłumaczyła dr Siewko.
Mama chłopca również zdecydowała się zaryzykować. - W trakcie podawania tego leku, w warunkach oddziału ratunkowego, u pacjenta doszło do zmniejszenia deficytu neurologicznego, a finalnie objawy udaru ustąpiły - powiedział Norbert Ganczar z SOR-u zielonogórskiego szpitala. Neurolog Anita Siewko dodała, że była to trudna decyzja, ponieważ zastosowany lek jest zarejestrowany dla osób pełnoletnich. - Bazowaliśmy jednak na naszym wieloletnim doświadczeniu w leczeniu udaru u dorosłych. Postanowiliśmy zaryzykować, ponieważ alternatywą było ciężkie uszkodzenie neurologiczne młodego człowieka. Udało się - chłopiec jest sprawny i bez żadnych deficytów - zaznaczyła.
9-latek przeszedł już badania kontrolne
Z oddziału ratunkowego 9-latek trafił na obserwację do Klinicznego Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii dla Dzieci. U dziecka doszło do zaburzenia rytmu serca i dwóch napadów drgawek, typowych w leczeniu po udarze. Jednak nie były one zbyt silne. W trakcie dwudniowego pobytu na obserwacji nie doszło do najgroźniejszego powikłania, czyli krwawienia do ośrodkowego układu nerwowego. Następnie dziecko zostało przewiezione do szpitala w Nowej Soli, gdzie przechodziło rehabilitację.
- Chłopiec jest już po serii badań kontrolnych i lekarze nie mają żadnych wątpliwości, co do stanu jego zdrowia - relacjonuje reporter TVN24 Łukasz Wójcik.
Jest lekarzem od 30 lat, pierwszy raz spotkał się z udarem u 9-latka
Do czynników zwiększających ryzyko udaru należą: nadciśnienie tętnicze, wysoki poziom cholesterolu, cukrzyca, brak aktywności fizycznej, spożywanie alkoholu i palenie tytoniu. Okazuje się jednak, że w przypadku dzieci to zupełnie inne kwestie wpływają na wystąpienie tego poważnego schorzenia.
- Jest to powikłanie zaburzeń krzepnięcia, najczęściej wrodzone i najczęściej o tym po prostu nie wiemy do czasu, kiedy pojawią się objawy. Mogą to być drobne lub większe epizody, jak na przykład zakrzepica czy udary niedokrwienne mózgu - tłumaczyła neurolog Anna Siewko.
Kierownik SOR-u Szpitala Uniwersyteckiego Szymon Michniewicz ocenił, że przypadek pacjenta pediatrycznego z udarem był trudny i wymagał szczególnego podejścia. - Na co dzień mamy do czynienia z udarami u pacjentów dorosłych, ale ważne jest podkreślenie, że również u dzieci takie schorzenie może się zdarzyć, czego przykładem był właśnie nasz młody pacjent - zaznaczył.
Z kolei kierownik Klinicznego Oddziału Neurologii Szymon Jurga, powiedział, że leczenie tego typu ostrego incydentu u dzieci jest bardziej skomplikowane niż u dorosłych, ponieważ nie ma oficjalnie zarejestrowanego leku rozrzedzającego skrzep u tak młodych osób. Jak twierdzi dr Jurga, w swojej ponad 30-letniej karierze zawodowej po raz pierwszy spotkał się z takim przypadkiem. - Bardzo się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło - dodała dr Siewko.
Autorka/Autor: aa/tok
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Lech Muszyński/PAP