Wysiedleńcy i ich rodziny przekraczają granicę z Ukrainą, by odwiedzić groby przodków. "Emocje nie do opisania"  

Złożyli wieniec pod krzyżem na cmentarzu w Uhnowie
Dyniska. Mieszkańcy przekraczają granicę z Ukrainą, żeby odwiedzić groby swoich przodków (31.10.2023)
Źródło: Stowarzyszenie "Robim co możem"

Mieszkańcy przygranicznych Dynisk (woj. lubelskie) i innych okolicznych miejscowości udają się co roku do Ukrainy, aby postawić znicze na grobach swoich bliskich. Byli przed Wszystkimi Świętymi, teraz wybierają się 11 listopada. Wyprawom tym towarzyszą ogromne emocje, bo są to często osoby, które albo same zostały z tych terenów wysiedlone, albo stało się tak z ich rodzicami czy dziadkami, którzy musieli opuścić swoje domostwa i udać się do Polski, bo ziemie te zabrało ZSRR.

W 1951 roku ZSRR i Polska podpisały umowę o wymianie obszarów przygranicznych. Polska dostała część Bieszczadów i Pogórza Bieszczadzkiego z miastem Ustrzyki Dolne. ZSRR wzięło natomiast fragment Lubelszczyzny z takimi miejscowościami jak Uhnów i Bełz. Sowieci dostali tereny ze złożami węgla kamiennego, Polska tereny roponośne, które - jednak się jednak okazało – miały już wyeksploatowane złoża.

Pokłosiem umowy było wysiedlenie Polaków mieszkających w Uhnowie czy w Bełzie.

Złożyli wieniec pod krzyżem na cmentarzu w Uhnowie
Złożyli wieniec pod krzyżem na cmentarzu w Uhnowie
Źródło: Stowarzyszenie "Robim co możem"

Idą tą samą drogą, która do Polski szli wysiedleńcy

- Część udała się chociażby do Wrocławia, część zamieszkała w okolicznych miejscowościach niedaleko granicy. Idziemy dziś - będąc po ukraińskiej stronie - tą samą drogą, którą oni szli do Polski, gdy ich wysiedlono – mówi Tomasz Gawęda, z zarządu stowarzyszenia "Robim co możem" z Ulhówka.

ZOBACZ TEŻ: Nagrobki z przełomu XIX i XX wieku wyglądają jak nowe. Oczyszczają je laserem

Członkowie stowarzyszenie już od kilkunastu lat opiekują się polskimi nagrobkami na cmentarzach po ukraińskiej stronie – m.in. w Uhnowie – oraz chodzą z okolicznymi mieszkańcami odwiedzać groby przodków. I to dosłownie chodzą.

Kilka wypraw w roku

- Do granicy dojeżdżamy zazwyczaj samochodami, zostawiamy je po polskiej stronie i idziemy pieszo do Uhnowa. Od granicy jest jakieś dwa i pół kilometra – zaznacza Gawęda.

Takich wypraw jest kilka w roku – między innymi zawsze w ostatnią sobotę przed Wszystkimi Świętymi.

Dbają też o kwatery wojskowe
Dbają też o kwatery wojskowe
Źródło: Stowarzyszenie "Robim co możem"

– Odwiedzanie grobów zainicjował proboszcz parafii pw. św. Antoniego w Dyniskach, ks. Wiesław Mokrzycki, który idzie z nami. Z uwagi na wybuch wojny, w zeszłym roku było nieco mniejsze zainteresowanie. W sobotę (28 października – przyp. red.) poszło około 20 osób – opowiada Gawęda.

Przechodzi nawet 250 osób

Ksiądz Mokrzycki mówi, że po wybuchu wojny zebrani modlą się też za poległych, bo na odwiedzanych cmentarzach są ich mogiły.

ZOBACZ TEŻ: Chodzą w czarnych habitach z otworami na oczy i powtarzają "pamiętaj człowiecze o śmierci"

- Do 1951 roku nasza miejscowość, czyli Dyniska należała do parafii w Uhnowie. Najwięcej osób przekracza granicę w czerwcu gdy jest odpust z okazji święta św. Antoniego. W tym roku było to około 250 osób – mówi.

Widzą domostwa, w których się wychowali

Dodaje, że oprócz składania wieńców i zapalania zniczy, ludzie idą też, aby zobaczyć domostwa, w których się wychowali, bo co poniektóre budynki nadal jeszcze stoją.

Odwiedzają groby kilka razy w roku
Odwiedzają groby kilka razy w roku
Źródło: Stowarzyszenie "Robim co możem"

- Cieszy fakt, że z różnych części Polski przyjeżdżają też młodzi ludzie – wnuki wysiedleńców, którzy odwiedzają groby swoich przodków – zaznacza duchowny.

Prezes stowarzyszenia: babcia za każdym razem wracała zapłakana

Jak mówi Renata Sobka, prezes stowarzyszenia Robim Co Możem, emocje są nie do opisania.

- Przez wiele lat chodziłam z moją świętej pamięci babcią, która odwiedzała grób swojego ojca. Babcia za każdym razem wracała zapłakana. Urodziła się w Bełzie i wychowała. Do dziś stoi tam jej dawny dom – mówi.

Będąc w Polsce można zobaczyć miejscowości po drugiej stronie granicy

Były prezes stowarzyszenia Mariusz Skorniewski komentuje, że są miejsca, w których przez pas graniczny widać miejscowości po ukraińskiej stronie.

Chcą pamiętać o przodkach
Chcą pamiętać o przodkach
Źródło: Stowarzyszenie "Robim co możem"

– Teraz w wielu punktach tereny te zarosły już drzewami, ale przed laty mieszkańcy pracując na polach po polskiej stronie widzieli swoje dawne ziemie oraz domostwa po ukraińskiej stronie, które musieli opuścić – zaznacza.

Dodaje, że chętni przechodzą przez granicę w Ulikowie koło Dynisk. – To miejsce poza przejściem granicznym. Procedura jest taka, że trzeba złożyć wniosek do Straży Granicznej, która w porozumieniu ze swoim odpowiednikiem po ukraińskiej stronie wydaje odpowiednią zgodę – podkreśla.

Odwiedzając groby we Lwowie, chcą też zajechać do Uhnowa czy Bełza

Następnym razem mieszkańcy przekroczą granicę – teraz już przejeżdżając przez przejście - 11 listopada kiedy w ramach akcji "Zapal znicz na pograniczu" udadzą się na cmentarze we Lwowie.

- Jak zwykle odwiedzimy Cmentarz Łyczakowski oraz Cmentarz Orląt Lwowskich. Jeśli starczy czasu, a zazwyczaj starcza, pojedziemy też na groby w Uhnowie czy Bełzie, które odwiedzaliśmy też przed Wszystkimi Świętymi – podkreśla, cytowana wcześniej, Renata Sobka.

Oglądaj TVN24 na żywo
Dowiedz się więcej:

Oglądaj TVN24 na żywo

Czytaj także: