Przy gaszeniu pożaru wysypiska odpadów w Zgierzu przez tydzień pracowało ponad 1000 strażaków. Prokuratura badająca jego okoliczności, nie ma już wątpliwości - ktoś świadomie podpalił zalegające tam śmieci.
To, że 25 maja doszło do podpalenia na terenie po byłych zakładach Boruta w Zgierzu, strażacy podejrzewali od samego początku. Prokuratura, która zajęła się sprawą, potrzebowała jednak mieć na to twardy dowód. I już ma.
- Stwierdzili to biegli z zakresu pożarnictwa. Zarzewie znajdowało się na północnej części składowiska - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Na razie nie wiadomo jednak, kto za tym podpaleniem stoi.
- Jest to przedmiotem naszych ustaleń. Dysponujemy między innymi nagraniami z kamer zainstalowanych w pobliżu składowiska - mówi Kopania.
Jedyny podejrzany
Zarzuty po gigantycznym pożarze usłyszała jedna osoba. To 48-letni prezes spółki, która zwoziła śmieci na wysypisko w Zgierzu.
- Usłyszał on zarzuty przestępstwa polegającego na przywożeniu do Polski z zagranicy odpadów, wbrew obowiązującym przepisom - informuje Kopania.
Według śledczych, do przestępstw miało dochodzić co najmniej od lutego 2017 do kwietnia 2018 roku. W tym czasie miało być zrealizowanych ponad tysiąc transportów odpadów.
- Podczas przesłuchania podejrzany nie przyznał się do przedstawionych mu zarzutów - mówi Kopania.
W ramach środków zapobiegawczych, 48-latek został zawieszony w wykonywaniu obowiązków prezesa zarządu spółki. Ma też zakaz prowadzenia działalności związanej z gospodarowaniem odpadami.
Za to przestępstwo polski kodeks przewiduje do pięciu lat więzienia.
Tykająca bomba
Śledczy ustalili, że kilkadziesiąt tysięcy ton odpadów zostało zwiezionych do Zgierza m.in. z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Szwecji i Włoch.
Teren, na którym szalały płomienie, do dzisiaj nie został uprzątnięty. Wojewoda, przedstawiciele zgierskiego magistratu i starosta zgierski spierają się, kto ma uprzątnąć śmieci.
Tymczasem, jak ustalili inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, odpady stanowią coraz większe zagrożenie.
- Ze śmieci wydobywa się coraz więcej substancji, które mogą szkodzić ludzkiemu zdrowiu. Na razie normy nie są przekroczone, ale to może się wkrótce zmienić - mówi Katarzyna Pasikowska-Poczopko, reporterka TVN24, która zajęła się sprawą.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24