Od Warszawy przez Łódź, Poznań, na Białymstoku kończąc. Wszędzie większość w radach miast zapewnili sobie kandydaci Koalicji Obywatelskiej. W porównaniu do wyborów z 2018 roku, przewaga w wielu miastach jest jeszcze bardziej wyraźna, niż ostatnio. Nieoczywista sytuacja jest tylko w Krakowie. - To premia wyborcza po sukcesie z października ubiegłego roku - ocenia dr Paweł Stępień, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego.
Przeanalizowaliśmy wyniki wyborów do rad dziesięciu największych miast w Polsce. Wnioski? Przewaga Koalicji Obywatelskiej jest miażdżąca - z drobnym wyjątkiem, w każdej metropolii radni mogą rządzić bez szukania koalicji. Nawet w miastach, w których do tej pory nie miało to miejsca.
- Radni Koalicji Obywatelskiej zebrali premię za ubiegłoroczne, zwycięskie wybory parlamentarne. Wyborów nie wygrywa ten, kto ma najwięcej głosów, tylko ten, który przejmuje władzę. Z tego samego powodu oceniam, że w tym roku również przegrał PiS, bo jego wpływy w samorządach jeszcze bardziej stopniały - ocenia dr Stępień.
Rozmówca tvn24.pl wskazuje, że - podobnie jak w przypadku poprzednich wyborów - przegrane ugrupowanie ma problem z zablokowaniem negatywnego trendu wśród głosujących. - W 2018 roku z ramienia PiS w wyborach na wójtów czy burmistrzów startowało około 900 osób. W tym było ich około 500. Prawicowi kandydaci woleli startować z niezależnych list, byle nie brać na siebie ciężaru przegranych wyborów. Te wybory dały wyraźny sygnał, że PiS jest w odwrocie - ocenia ekspert.
Dodaje przy tym, że umocnienie centrowo-liberalnej władzy w miastach związane też jest z innym trendem - coraz mniejszej konkurencji w wyścigach wyborczych na stanowiska prezydentów czy burmistrzów.
- W 2018 roku notowaliśmy rekordowe dysproporcje między kandydatami. To z kolei przełożyło się na przekonanie, że środowiska związane z gospodarzami miast są poza wszelką konkurencją. To ułatwiło dotychczasowym radnym umocnienie swojej pozycji - ocenia dr Paweł Stępień.
Jak jednak wyglądały wyniki w poszczególnych miastach?
Warszawa - zerwany duopol, ale władza dla KO
W stolicy radni z Koalicji Obywatelskiej zdobyli 47,02 proc. głosów, co dało im 37 głosów w 60-osobowej radzie. Na drugim miejscu i z piętnastoma mandatami wyborczy wyścig kończą kandydaci Prawa i Sprawiedliwości (22,22 proc. głosów).
Skład rady uzupełnia Lewica, którą poparło 13,3 proc. uprawnionych do głosowania, co przełożyło się na osiem mandatów.
Sześć lat temu radę pomiędzy siebie podzielili radni KO (43,96 proc. głosów) i PiS (25,51 proc.). Dało im to odpowiednio 40 i 19 głosów
Kraków - pierwszy raz praktycznie pełna władza dla KO
Mandat z listy KO otrzymały 24 osoby, co zapewnia im bezpieczną większość w radzie, która liczy 43 osoby. Choć czysto teoretycznie może się okazać, że własny klub będą próbowały w radzie stworzyć ludzie Lewicy, którzy weszli z list KO. Jest to trójka radnych. Bez nich KO bezwzględnej większości już nie ma.
Na drugim miejscu PiS, który musi zadowolić się dwunastoma mandatami, które przypadły kandydatom po tym, jak otrzymali 23,2 proc. głosów. Siedmiu radnych wchodzi z listy Łukasza Gibały „Kraków dla Mieszkańców” po tym, jak poparło ich 15,56 proc. uprawnionych do głosowania.
Sześć lat temu wyścig wyborczy był w Krakowie dużo bardziej wyrównany. Wygrali wtedy kandydaci startujący z listy ówczesnego prezydenta Jacka Majchrowskiego (popieranego przez PO), którzy zdobyli 43,65 proc. głosów. Dało im to 23 mandaty w radzie, ale w trakcie kadencji nastąpiły tam spore przetasowania i stabilności nie było.
Tylko o siedem mniej mieli wtedy radni Prawa i Sprawiedliwości, których poparło 29,82 proc. wyborców.
W minionej radzie miasta znalazło się też miejsce dla czterech radnych Łukasza Gibały, którzy łącznie zdobyli 12,73 proc. poparcia.
Wrocław - wyborczy nokaut
We Wrocławiu też najlepsi okazali się kandydaci z list KO. W tegorocznych wyborach - jak czytamy w oficjalnych wynikach PKW - zdobyli oni 42,13 proc. wszystkich głosów, co daje im większość w radzie miasta i 23 mandaty w 37-osobowej radzie.
Drugie miejsce znowu dla PiS-u. Kandydaci startujący z list partii Jarosława Kaczyńskiego otrzymali 21,47 proc. poparcia, co daje im osiem mandatów w radzie. O dwa więcej od kandydatów startujących z list prezydenta Jacka Sutryka (14,19 proc.) poparcia.
Sześć lat temu sytuacja we wrocławskiej radzie była dużo bardziej skomplikowana. Koalicja Obywatelska miała wtedy 17 mandatów, tylko o cztery więcej od Prawa i Sprawiedliwości. Kandydaci pierwszego ugrupowania uzyskali wtedy 34,96 proc. głosów, a rywale z prawicy - 26.55 proc.
Łódź - ciąg dalszy dominacji
W Łodzi zdecydowaną większość głosów zapewnili sobie kandydaci Koalicji Obywatelskiej, którzy zdobyli 57,65 proc. głosów. To daje im aż 28 z 37 wszystkich mandatów w łódzkiej radzie miasta.
Prawo i Sprawiedliwość zdobyło 23,44 proc. głosów, co daje im osiem mandatów. Ostatni mandat w łódzkiej radzie przypadł kandydatowi Trzeciej Drogi, która otrzymała 9,52 proc. głosów.
W 2018 roku kandydaci startujący z komitetu popieranej przez PO Hanny Zdanowskiej mieli jeszcze większą przewagę nad PiS - 32 do 8. Sześć lat temu większość rządzącą w mieście poparło 62,1 proc. głosujących. Na PiS głosowało wtedy 24,47 proc. uprawnionych.
Poznań - KO, koalicjanci i samotny PiS
W stolicy Wielkopolski bez zmian - znowu wygrywa Koalicja Obywatelska. Tym razem kandydatów startujących z tej listy poparło 49,09 proc. głosujących, co przełożyło się na 22 mandaty w 34 osobowej radzie.
Daleko w tyle PiS, które do rady wprowadza sześciu radnych po uzyskaniu 18,04 proc. głosów. Po trzy mandaty zdobywa Lewica i Polska 2050, którzy uzyskują odpowiednio 12,04 i 11,58 proc. głosów.
W 2018 roku sytuacja KO również była komfortowa, ale nie aż tak, jak teraz. Wtedy do rady weszło 21 radnych po otrzymaniu 46,83 proc. głosów. PiS miał dziewięć mandatów (22,05 proc. głosów). Po dwóch radnych miała Lewica i komitet „Prawo do Miasta”.
Gdańsk - KO i długo, długo nikt
Trudno znaleźć duże miasto, w którym wyniki głosowania są aż tak jednostronne. W Gdańsku radni KO uzyskali aż 57,78 proc. wszystkich głosów. Efekt? Radnym z tej listy przypadło aż 25 z 34 wszystkich mandatów w radzie.
Resztą podzielić się muszą radni z Prawa i Sprawiedliwości (21,14 proc. głosów), którzy dostali osiem mandatów. Ostatni trafi do radnego z listy Wspólna Gdańska Droga 2050, które otrzymało 8,05 proc. wszystkich ważnych głosów.
Jak było sześć lat temu? Wyścig wyborczy był dużo bardziej wyrównany - KO miało wtedy 39,29 proc., a PiS - 26,29 proc. poparcia. Liberalno-demokratycznym radnym dawało to wtedy 16 mandatów. Przedstawiciele prawicy mieli ich 12. Sześciu pozostałych radnych weszło z listy nieżyjącego już prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza.
Szczecin - radni z tych samych komitetów, inny układ sił
W Szczecinie też bez niespodzianek - wygrywa KO (43,79 proc. głosów) i zgarnia 19 mandatów w radzie, która liczy 31 osób. Na drugim miejscu PiS (24,48 proc.) i siedmiu radnych z listy prawicy. Podium zamyka komitet Koalicja Samorządowa Piotra Krzystka (16,48 proc.) i pięć mandatów w radzie.
Sześć lat temu kandydaci z tych samych list mogli cieszyć się z mandatu. Wtedy KO zdobyło 13 mandatów (34,33 proc. głosów), o trzy więcej od PiS (26,06 proc.). Kandydaci z list partii Jarosława Kaczyńskiego musieli wtedy jednak uznać wyższość kandydatów z listy Piotra Krzystka. Zdobyli oni co prawda 26,53 proc. głosów, ale finalnie mieli o dwa mandaty mniej od Prawa i Sprawiedliwości.
Lublin - niemal bez zmian
W nowej radzie miasta - jak po poprzednich wyborach - miejsce znajdzie się tylko dla kandydatów z dwóch list - prezydenta Krzysztofa Żuka z PO oraz z listy Prawa i Sprawiedliwości. Radni z prezydenckiej listy zdobyli 53,23 proc. głosów i dostaną 18 mandatów. Dokładnie o pięć więcej od PiS, których kandydaci dostali 34,84 proc.
Sześć lat temu rada wyglądała niemal identycznie - radni z listy Krzysztofa Żuka mieli wtedy 19 mandatów (54,48 proc. głosów), a PiS - 12 (36,01 proc.).
Bydgoszcz - większość bezwzględna dla KO
W dziewiątym pod względem ludności polskim mieście odnotowujemy dziewiątą wygraną KO. W Bydgoszczy radni Koalicji Obywatelskiej zdobyli 52,45 proc. głosów. A to oznacza, że należy im się 15 miejsc w radzie, która liczy 28 osób.
Na drugim miejscu radni prawicy, którzy w mieście startowali z listy Łukasza Schreibera z PiS. Kandydatów poparło 29,52 proc. głosujących, co przełożyło się na 10 mandatów w radzie miasta. Na trzecim miejscu Trzecia Droga (14.93 proc.), która dostanie trzy mandaty.
Sześć lat temu KO wywalczyło 16 mandatów (42,61 proc. poparcia) przed PiS (29,29 proc. i 11 mandatów) oraz lewicą (14,43 proc. i cztery mandaty).
Białystok - utrzymany dystans
Dziesiąty pod względem ludności Białystok będzie miał radę, w której większość - a jakże - ma KO. W liczącej 28 osób radzie aż 14 mandatów przypadło kandydatom z tej listy po otrzymaniu (39,42 proc. głosów). PiS będzie miał tylko dwa mandaty mniej po otrzymaniu 33,68 proc. głosów.
Teoretycznie radni prawicy mogliby remisować głosowania, jeżeli przekonaliby do siebie dwóch pozstałych radnych. Problem w tym, że są to radni wybrani z listy Polski 2050 (11,37 proc. głosów).
Co ciekawe, w Białymstoku sześć lat temu KO poradziło sobie jeszcze lepiej. Kandydaci Koalicji Obywatelskiej zgarnęli wtedy 42,10 proc. głosów i 16 mandatów. W radzie 12 głosów miał PiS po otrzymaniu 37,23 proc. głosów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl