- Naukowcom udało się już stworzyć w laboratorium ludzkie komórki jajowe, ale nie były one zdolne do zapłodnienia.
- Amerykańscy badacze zastosowali nową metodę - to technika, po którą sięgnięto już przy słynnym klonowaniu owcy Dolly w 1997 roku.
- Udało im się stworzyć oocyty, które dzielą DNA z osobą, która przekazała komórkę skóry i którą można zapłodnić plemnikiem innej osoby. To kamień milowy w opracowaniu nowego podejścia do leczenia niepłodności, oceniają eksperci.
- Według bioetyków nowa metoda stwarza jednak szereg zagrożeń. Jakich?
- Więcej tekstów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl.
To ważny krok naprzód - skomentował dokonanie swojego zespołu Shoukhrat Mitalipov, dyrektor Centrum Terapii Komórkowej i Genowej Oregon Health & Science University w Portland. - Ta technologia pozwoliłaby wielu kobietom uzyskać własne, genetyczne komórki jajowe i mieć dziecko powiązane genetycznie - argumentował. Szczegółami podzielono się w czasopiśmie "Nature Communications".
Naukowcy na całym świecie od lat próbują stworzyć w laboratorium ludzkie komórki jajowe, które niosą geny osób zmagających się z problemem niepłodności. Ta dziedzina znana jest jako gametogeneza in vitro (IVG). "Ma ona ogromny potencjał terapeutyczny, szczególnie u pacjentów bez żywych gamet" - argumentują autorzy publikacji. "Potwierdzenie słuszności koncepcji IVG u kobiet zostało potwierdzone w modelach mysich; jednak ze względu na znaczne różnice w rozwoju komórek rozrodczych u myszy i ludzi, translacja IVG do ludzkich oocytów pozostaje nieuchwytna", tłumaczą. Genralnie chodzi o to, że do tej pory udało się jedynie stworzyć bardzo prymitywne ludzkie komórki jajowe, zbyt niedojrzałe, by można było je zapłodnić.
Jednak zespół z Portland zastosował inną technikę niż większość specjalistów. Sięgnięto po nią przy słynnym klonowaniu owcy Dolly: polega na usunięciu większości DNA z komórki jajowej dawczyni i zastąpieniu jej DNA pochodzącym z komórki skóry innej kobiety. W ten sposób "sprowokowano" odtworzoną komórkę jajową, by pominęła normalne formy podziału komórkowego (mitozę i mejozę). Zamiast tego przeszła przez proces, który nazwano „mitomejozą”. W ten sposób naukowcy naukowcy wytworzyli 82 funkcjonalne ludzkie oocyty, czyli niedojrzałe komórki jajowe, które następnie poddano zapłodnieniu w laboratorium.
Kwestią kluczową było, czy zapłodnione komórki będą mogły rozwinąć się w zarodki. Częściowo się to powiodło: 9 proc. powstałych zarodków rozwinęło się do stadium blastocysty, w którym zarodki mogłyby zostać przetransferowane do macicy kobiety.
Właśnie ten wynik - komórka jajowa dzieląca DNA z osobą, która przekazała komórkę skóry i którą można zapłodnić plemnikiem innej osoby - stanowi kamień milowy w opracowaniu nowego podejścia do leczenia niepłodności. Jednak, jak zaznacza cytowana przez CNN dr Paula Amato, współautorka badania i profesor położnictwa i ginekologii w Szkole Medycznej Uniwersytetu Stanowego Ohio (OHSU), minie co najmniej dziesięć lat, zanim technika ta stanie się dostępna klinicznie.
Niepełny sukces
Problem polega na tym, że obecnie żaden z zarodków nie nadawałby się do rzeczywistego umieszczenia w macicy i dalszego rozwoju. Wszystkie bowiem wykazywały nieprawidłowości genetyczne, które uniemożliwiłyby zdrowy rozwój. Mimo wszystko naukowcy mają nadzieję, że w przyszłości uda się wyelimonować te "błędy".
"Najważniejszym wyzwaniem, z którym musieli zmierzyć się naukowcy, było upewnienie się, że przeprogramowana zapłodniona komórka jajowa ma właściwą liczbę chromosomów: komórki płciowe - plemniki i komórki jajowe - mają po 23 chromosomy, czyli połowę z 46 chromosomów znajdujących się w zwykłych komórkach człowieka, takich jak komórki skóry", komentuje CNN.
Jak zauważył w komunikacie prasowym współautor badania Shoukhrat Mitalipov, nawet w procesie naturalnego rozmnażania tylko około jednej trzeciej zarodków rozwija się do stadium blastocysty.
Jeśli in vitro gametogeneza (IVG) zostanie w przyszłości udoskonalona, technologia może znaleźć zastosowanie nie tylko w pomocy kobietom z niepłodnością. IVG mogłoby na przykład umożliwić także parom jednopłciowym posiadanie dzieci genetycznie spokrewnionych z obojgiem partnerów. Naukowcy mogliby tworzyć komórki jajowe z komórki skóry jednego z męskich partnerów i zapładniać je nasieniem drugiego partnera.
Jednak niektórzy naukowcy pozostają sceptyczni. - Nie jest jasne, czy pominięcie mejozy w połowie genomu jest zgodne z rozwojem człowieka - stwierdził Amander Clark, profesor biologii molekularnej i rozwojowej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles. - Czas i dalsze podstawowe badania pokażą - dodał.
Czy to etyczne?
Choć do zastosowania przełomowej technologii w leczeniu niepłodności droga jeszcze daleka, bioetycy już wskazują pewne zagrożenia. - Może to prowadzić do tworzenia tak zwanych "dzieci na zamówienie" - ostrzegają.
- Możemy zobaczyć więcej prób wykorzystania tej technologii do tak zwanych celów ulepszania - aby uzyskać zarodki silniejsze, bardziej wysportowane, muzykalne, lepsze z matematyki lub inteligentniejsze - twierdzi między innymi Hank Greely, bioetyk ze Stanford University. - Dla niektórych to przerażająca perspektywa. Dla innych - wspaniała - mówi.
Ronald Green, bioetyk z Dartmouth College zwraca uwagę, że nowa metoda otwiera możliwość kradzieży komórki skóry od innej osoby, na przykład celebryty, i stworzenia dziecka z jego DNA bez jego wiedzy czy zgody. - Moglibyśmy mieć dzieci Taylor Swift na całym świecie. To teoretyczna możliwość, choć nie jest to jak najbardziej nierealne - wskazuje. - To bardzo obiecująca technologia, ale rodzi wiele trudnych pytań etycznych - konkluduje.
Problematyczna w nowej metodzie jest technika transferu jądra komórki somatycznej, związana z klonowaniem. A klonowanie człowieka w celach reprodukcyjnych, czyli tworzenie kopii jednej osoby z jednym zestawem informacji genetycznej, jest w wielu krajach zakazane. - Bariery regulacyjne utrudniające wprowadzenie tej technologii do praktyki klinicznej będą wysokie - ocenia Amander Clark.
Autorka/Autor: ap/pwojc
Źródło: www.npr.org, CNN
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock