Kamil jechał 140 km/h. Na początku mógł myśleć, że zbliżający się szybko samochód jedzie na sąsiedniej nitce autostrady. O tym, że jedzie wprost na niego na czołowe zderzenie, zorientował się w ostatniej chwili.
Wszystko działo się na autostradzie A2. Było już ciemno, kiedy Kamil wraz z kolegą wracali z Poznania do Warszawy. Kiedy byli w pobliżu Łowicza w woj. łódzkim, uwagę kierowcy zwróciły światła mijania samochodu jadącego z naprzeciwka.
- Na początku myślałem, że jedzie po swojej drodze w kierunku Poznania - opowiada kierowca.
Z każdą sekundą Kamil zdawał sobie jednak sprawę, że coś jest nie tak. Kiedy oba pojazdy dzieliło kilkadziesiąt metrów zrozumiał, że zaraz dojdzie do "czołówki", bo samochód z naprzeciwka jechał pod prąd.
Szarpnął kierownicą w lewo. W prawo nie mógł, bo na sąsiednim pasie jechała ciężarówka. Zjechał na pas zieleni.
- Otarłem się o śmierć. W momencie zdarzenia GPS pokazywał, że jadę 140 km/h. Całe szczęście, że w aucie mam kontrolę trakcji, bo pewnie bym stracił panowanie i bym zatrzymał się na barierkach - opowiada.
Całe zajście (miało miejsce pod koniec września, ale dopiero teraz dostaliśmy nagranie) zarejestrowała kamera zainstalowana w samochodzie Kamila. Na nagraniu słychać, jak pasażer kierowcy dzwoni na 112 i alarmuje służby o kierowcy jadącym pod prąd.
Zagubiony kierowca
Na autostradę A2 wysłane zostały patrole policji.
- Działaliśmy natychmiast, bo zagrożenie dla bezpieczeństwa w ruchu było ogromne - mówi podkom. Urszula Szymczak z łowickiej policji.
Jadącego pod prąd kierowcę namierzono na wysokości miejscowości Michałówka. Okazało się, że za kierownicą pomarańczowego fiata jechał 76-letni kierowca, mieszkaniec okolicznej wsi.
- Mężczyzna powiedział, że wracał do domu. Nie był w stanie racjonalnie wytłumaczyć, jakim cudem wjechał na autostradę pod prąd - mówi podkom. Szymczak.
Sprawa trafiła do sądu. 76-letni mężczyzna stracił już prawo jazdy.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Kamil