Prokuratura Rejonowa Łódź-Śródmieście umorzyła śledztwo dotyczące ataku nożownika na biuro senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego w Łodzi. O incydencie policję powiadomiła była szefowa biura Martyna Stasiak. Według jej relacji do pomieszczeń wszedł agresywny mężczyzna, który szybko przeszedł od wyzwisk w kierunku polityka i jego otoczenia, do gróźb z nożem w ręku. "Śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy, możliwości wykrywcze zostały wyczerpane" - przekazał tvn24.pl rzecznik łódzkiej prokuratury.
Do zdarzenia doszło 6 października w biurze senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego przy ulicy Więckowskiego w Łodzi. Znajdowała się w nim ówczesna dyrektor Martyna Stasiak.
Miał wyzywać od zdrajców Polski i wyjąć nóż
Martyna Stasiak po zdarzeniu mówiła, że nieznajomy był dobrze zbudowany i miał zarost. - Był agresywny. Zaczął wyzywać senatora Kwiatkowskiego od "zdrajców Polski". Padały różne epitety, których już teraz nie mogę sobie przypomnieć - relacjonowała. - Mnie też zaczął wygrażać, mówić o "zdrajcach Polski". Padały też inne, obraźliwe słowa. Potem mężczyzna wyciągnął scyzoryk z wyciągniętym ostrzem i zaczął nim wymachiwać - opowiadała dziennikarzom Martyna Stasiak. Mężczyzna miał uciec z biura, kiedy usłyszał, że dyrektorka zamierza zadzwonić na policję. Kilka godzin później, funkcjonariusze przekazali, że zajmują się sprawą i zostało wszczęte postępowanie. Powstał nawet portret pamięciowy napastnika.
Umorzone śledztwo
Rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, podał w rozmowie z tvn24.pl, że śledztwo prowadzone przez śródmiejską prokuraturę zostało umorzone 29 grudnia z powodu niewykrycia sprawcy. - Fakt kierowania gróźb zgłosiła szefowa biura senatorskiego, te informacje potwierdziła w zeznaniach składanych w charakterze świadka. Innych świadków nie było, wobec tego bazowaliśmy na wersji przedstawionej przez szefową biura - poinformował tvn24.pl Kopania. Dodaje, że śledczy zabezpieczyli między innymi monitoring. - Nagrania zabezpieczone z pobliża wejść do biura nie zarejestrowały wizerunku rzekomego sprawcy, ale nie musiały go zarejestrować - potencjalny sprawca mógł wejść do biura, a wizerunek nie zostałby zarejestrowany - przekazał prokurator. Śledczy sprawdzili zapis kamer z autobusu komunikacji miejskiej, który w podanej godzinie przejeżdżał obok biura. - Zapisy kamer tego autobusu, również nie zarejestrowały wizerunku tego rzekomego napastnika, co również nie wyklucza, że taki mężczyzn był. Możliwości wykrywcze zostały wyczerpane - podsumował prokurator Kopania.
Nie będzie odwołania
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego. - Prokuratura podejmuje w takich sprawach autonomiczne decyzje. W momencie kiedy moja była pracownica zgłosiła mi, że doszło do groźby skierowanej wobec niej w moim biurze, uzyskała z mojej strony pełne wsparcie w tej sytuacji. To ona o tym incydencie poinformowała policję - komentuje w rozmowie z nami Krzysztof Kwiatkowski. Martyna Stasiak w rozmowie z naszym dziennikarzem potwierdziła, że otrzymała informację z policji o umorzeniu śledztwa. - Żałuję, że nie wykryto sprawcy, bo odbiło się to na mojej psychice. Do tej pory czuję się tak, że patrzę za siebie, jak gdzieś idę - skomentowała ówczesna dyrektor biura senatora Kwiatkowskiego. - Nie odwołałam się od tej decyzji, bardzo doceniam pracę policji, zrobiła wszystko co mogła w tej sprawie - podsumowała.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24