Trzymiesięczny kotek wpadł w urządzenie kłusownicze na jednej z posesji w Łodzi. Zwierzę miało dużo szczęścia, bo jak informuje straż miejska, ucierpiała tylko jego łapka. - Sytuacja bardzo zaskakująca, tym bardziej, że to urządzenie było ewidentnie rozstawione i czekało, aż jakieś zwierzę się w nie złapie - informuje rzeczniczka łódzkich strażników. Sprawę wyjaśnia policja. - To jest średniowiecze - komentuje łowczy okręgowy z Łodzi.
Do zdarzenia doszło 2 października przy ulicy Kijanki w Łodzi. Do dyżurnego straży miejskiej wpłynęło zgłoszenie od kobiety, która zauważyła na działce sąsiadującej z jej posesją małego kotka uwięzionego w metalowej pułapce. Na miejsce wysłano Animal Patrol.
Kotek złapał się w urządzenie kłusownicze
- Kiedy na miejsce dotarły funkcjonariuszki Animal Patrolu, zauważyły kociaka uwięzionego w urządzeniu kłusowniczym - czyli w tak zwanym żelazku - opisuje Joanna Prasnowska, rzeczniczka łódzkiej straży miejskiej. - Trzymiesięczny kotek został uwolniony i przewieziony do schroniska dla zwierząt w Łodzi. Jak się okazało, miał wiele szczęścia, ucierpiała tylko jego łapka - dodaje strażniczka. Joanna Prasnowska przyznaje, że to niecodzienna sytuacja, żeby zostawiać na posesji takie urządzenie. - Sytuacja bardzo zaskakująca, tym bardziej, że to urządzenie było ewidentnie rozstawione i czekało, aż jakieś zwierzę się w nie złapie. Dalsze czynności w tej sprawie przejęła policja - podsumowuje rzeczniczka łódzkich strażników miejskich.
Policyjne postępowanie
- Faktycznie policjanci z siódmego komisariatu prowadzą w tej sprawie czynności. Na chwilę obecną są to czynności wyjaśniające. Policjanci ustalają, co się dokładnie wydarzyło. Są już przesłuchiwani świadkowie, zabezpieczone też zostało urządzenie, które leżało na posesji - przekazał w rozmowie z tvn24.pl młodszy aspirant Maksymilian Jasiak z łódzkiej policji.
Łowczy okręgowy mówi o średniowieczu
O zdarzenie zapytaliśmy łowczego okręgowego z Łodzi. Stanowczo je potępił.
- Rozstawienie takiego urządzenia na prywatnej posesji jest kłusownictwem. Można stosować tak zwane żywołapki, urządzenia do łapania zwierząt żywych, nie raniąc ich, w celu ich wypuszczenia bądź przemieszczenia, natomiast stosowanie czegoś, co zabije lub zrani zwierzę, jest zakazane prawem. To jest średniowiecze, kiedyś takie rzeczy ludzie stawiali, ale nie dziś, nie teraz. Potępiam w całej rozciągłości takie zachowanie - komentuje w rozmowie z tvn24.pl Przemysław Kobacki.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Animal Patrol Straży Miejskiej w Łodzi