Paweł K., pijany kierowca-recydywista, który wjechał samochodem w grupę młodych ludzi, spędzi trzy najbliższe miesiące w areszcie. Sąd przychylił się do prokuratorskiego wniosku o areszt. 35-latkowi grozi do 12 lat więzienia.
Sąd uznał zasadność argumentów prokuratorów z Radomska (woj. łódzkie), którzy twierdzili, że 35-latek musi trafić za kratki z powodu obawy matactwa i wysokiej kary, która mu grozi.
Mężczyzna odpowiada za śmierć dwóch młodych ludzi: 17- i 21-latka. Pijany kierowca wjechał w czteroosobową grupę pieszych idących poboczem w sobotnią noc. Do tragedii doszło w Strzałkowie (woj. łódzkie). Policja ustaliła, że samochód uderzył w pieszych z dużą siłą. Po wypadku kierowca nie tylko nie udzielił pomocy i uciekł, ale też wyłączył światła, żeby - jak sam mówił policjantom - trudniej było go zidentyfikować.
Paweł K. usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, grozi mu 12 lat więzienia. Mężczyzna przyznał się do stawianych mu zarzutów.
Nie wiedział, że wjechał w ludzi?
Paweł K. powiedział podczas poniedziałkowego przesłuchania na radomszczańskiej komendzie policji, że zanim usiadł za kierownicą, pił alkohol. Twierdził, że nie zdawał sobie sprawy, że wjechał w ludzi. Jak mówił - był przekonany, że uderzył w "jakąś przeszkodę". Dopiero kiedy pod jego domem pojawili się policjanci, 35-latek miał się zorientować, że zrobił komuś krzywdę. Te zeznania powtórzył później podczas rozmowy ze śledczymi w radomszczańskiej prokuraturze.
Podejrzany został zatrzymany w swoim domu kilka godzin po wypadku. Miał w organizmie 1,3 promila alkoholu.
Pijany recydywista
Paweł K. nie miał uprawnień do kierowania samochodem. Prawo jazdy stracił w 2012 roku po tym, jak został przyłapany za jazdę po pijanemu. Prawo jazdy teoretycznie mógł odzyskać dopiero po roku, ale na zwrot dokumentu nie zgodził się lekarz. Policja nie informuje na jakiej podstawie lekarz podjął decyzję.
Zobacz materiał Faktów TVN o dramacie w Strzałkowie:
Pełnomocnik Pawła K., mecenas Witold Balas, powiedział przed kamerami TVN24, że do jego klienta "zaczyna dopiero docierać to, co zrobił".
- Mój klient wyraża skruchę. Nie ustaliliśmy jeszcze linii obrony, ale nie jest tajemnicą, że trudno będzie stworzyć jakaś linię obrony - przyznaje mec. Balas.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i/zp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź