Szedł przez burzę, wtedy zadzwonił telefon. 21-latek zdążył włożyć rękę do kieszeni i wtedy śmiertelnie ranił go piorun. Tak – według wstępnych ustaleń śledczych - mogły wyglądać ostatnie chwile mężczyzny, który zginął w poniedziałek podczas burzy.
O tragedii 21-latka, który został zabity w nocy z poniedziałku na wtorek w Aleksandrowie Łódzkim pisaliśmy już na portalu tvn24.pl. Dziś już wiemy, że do dramatu mógł przyczynić się włączony telefon komórkowy.
- W ręku zmarłego mężczyzny znajdowała się stopiona szybka aparatu. W kieszeni były inne, rozsypane elementy telefonu - mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Na tej podstawie śledczy stawiają tezę, że do młodego mężczyzny ktoś próbował się dodzwonić. Kiedy 21-latek włożył rękę do kieszeni, uderzył go piorun.
Zginął koło domu, znaleziony nad ranem
Kopania informuje też, że na głowie mężczyzny były poważne obrażenia, które są charakterystyczne do porażenia piorunem.
- Biegły ocenił, że do zgonu doszło w poniedziałek, około godziny 21, kiedy nad Aleksandrowem Łódzkim przechodziła burza - wyjaśnia prokurator.
Martwego mężczyznę leżącego na chodniku nad ranem znalazła przypadkowa kobieta. Pogotowie zostało poinformowane po godz. 4:00. Ratownicy mogli jedynie stwierdzić zgon.
Wracał od rodziców
Młody mężczyzna w poniedziałek wieczorem odwiedził rodziców. Piorun go zabił niedaleko domu. Ulica, na której zginął jest słabo oświetlona, dlatego - jak ustalili wcześniej policjanci - najprawdopodobniej do rana nikt nie widział leżącego 21-latka.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź