Ronald Washington i Karl Jordan Junior zostali uznani we wtorek przez ławę przysięgłych sądu w Nowym Jorku za winnych zamordowania w 2002 roku Jam Mastera Jaya, pioniera amerykańskiego rapu. Winnym grozi kara dożywocia.
We wtorek ława przysięgłych sądu w Nowym Jorku uznała 59-letniego Ronalda Washingtona i 40-letniego Karla Jordana Juniora za winnych morderstwa w 2002 roku pioniera amerykańskiego rapu z grupy Run-DMC Jam Master Jaya (prawdziwe imię Jason William Mizell), który został zastrzelony w swoim nowojorskim studiu nagraniowym. Było to jedno z najsłynniejszych morderstw w historii rapu.
Wyrok zapadł po miesięcznym procesie przed amerykańskim sądem rejonowym na nowojorskim Brooklynie. Washington jest przyjacielem z dzieciństwa zamordowanego, a Jordan jego chrześniakiem.
Zgodnie z federalnym aktem oskarżenia Jam Master Jay został zastrzelony 30 października 2002 roku, wkrótce po zakupie 2,4 kilograma kokainy od dystrybutora ze Środkowego Zachodu, którą miał sprzedać w Baltimore.
Jak dowodzili prokuratorzy, skazani myśleli, że będą częścią lukratywnej transakcji w Baltimore, wartej prawie 200 tysięcy dolarów, i wpadli w furię, gdy Mizell powiedział im, że zostali wykluczeni. - Zostali z niczym - mówiła ławie przysięgłych Miranda Gonzalez, prokurator we wschodnim okręgu Nowego Jorku. Jak stwierdziła, mężczyźni uknuli więc spisek, by zabić Mizella. - To była zasadzka. Egzekucja. Dowiecie się, że motywem była chciwość i zemsta - dodała.
Według prokuratorów w dniu morderstwa Mizell przebywał w swoim studiu nagraniowym w dzielnicy Queens we wschodnim Nowym Jorku, gdzie wraz z dwoma oskarżonymi dorastał. W studio obecna miała być także menedżerka Mizella wraz z przyjacielem rapera oraz trzy inne osoby, które pracowały nad muzyką w zamkniętym pomieszczeniu nagraniowym.
Prokuratorzy twierdzili, że przyjaciel Jordana Jay Bryant, którego Mizell nie znał, wszedł frontowymi drzwiami i wpuścił obu oskarżonych przez zamknięte tylne wyjście ewakuacyjne. Obaj mieli być uzbrojeni w pistolety.
Mizell wstał z kanapy, aby przywitać się ze swoim chrześniakiem. Wtedy Jordan strzelił mu z bliska w głowę, zabijając go na miejscu - powiedział prokurator Gonzalez ławie przysięgłych. Chwilę później wszyscy trzej oskarżeni uciekli - dodał.
Winnym grozi kara dożywocia
Podczas procesu prokuratorzy wezwali świadków, którzy byli w studiu nagraniowym w noc, gdy 37-letni Mizell został zastrzelony, w tym przyjaciela Mizella, Tony'ego Rincona, który tej nocy został postrzelony w nogę przez jednego z morderców. Wezwali także świadków, którzy powiedzieli przysięgłym, że Jordan i Washington zwierzyli się bliskim osobom, że to oni byli mordercami.
Prawnicy broniący Washingtona i Jordana zaprzeczali zarzutom. Obrona powołała jednego świadka, biegłego, który zeznawał na temat słabości ludzkiej pamięci, by zdyskredytować w ten sposób zeznania świadków opowiadających o wydarzeniach sprzed ponad 20 lat.
Winnym grozi dożywocie, zaś minimalnym wymiarem kary w ich przypadku będzie 20 lat więzienia. O wysokości wyroku zdecyduje sędzia. Jay Bryant ma stanąć przed odrębnym procesem w 2026 roku.
Jam Master Jay
Sprawa morderstwa Jam Master Jaya z grupy Run-DMC przez ponad dwie dekady pozostawała nierozwikłana.
Mizell to kultowa postać amerykańskiej sceny muzycznej. Wraz z kolegami z zespołu Run-DMC pomogli ukształtować hip-hop w latach 80-tych, wprowadzając gatunek do głównego nurtu dzięki hitom takim jak "It's Tricky" czy "Walk This Way", które było coverem grupy Aerosmith.
Niektóre z piosenek zespołu opowiadają się przeciwko narkotykom. Pod koniec lat 80. grupa nagrała nawet utwór "Just Say No!" w ramach kampanii społecznej amerykańskiej Agencji ds. Walki z Narkotykami.
Jednak gdy sukces Mizella w branży muzycznej osłabł w latach 90-tych, raper zamienił się w dilera kokainy, aby pomóc sfinansować swoją karierę muzyczną.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Lynn Goldsmith/Corbis/VCG via Getty Images