- Mogę przynajmniej odetchnąć. Trudno jest opowiedzieć, ile to zabiera czasu, wysiłku i energii. I jak cierpi z tego powodu moja rodzina - mówił po ogłoszeniu decyzji o niedopuszczalności jego ekstradycji do USA Roman Polański. Po drugiej stronie oceanu na zakończenie ciągnącej się od niemal 40 lat sprawy czeka z niecierpliwością jeszcze jedna osoba: Samantha Geimer, która wielokrotnie podkreślała, iż przeciągająca się ucieczka reżysera sprawia, że i ona nie może zaznać spokoju.
Artykuł ukazał się pierwotnie 31 października 2015 roku. Przypominamy jego treść.
30 października 2015 r., Kraków. Kilka godzin wcześniej krakowski sąd uznał, że ekstradycja Romana Polańskiego do Stanów Zjednoczonych jest niedopuszczalna. - Kosztowało mnie to wiele wysiłku, zdrowia i kłopotów. Więcej nawet mojej rodziny. Rodzina zwykle w tych okolicznościach cierpi bardziej niż ja - mówi na krótkim spotkaniu z dziennikarzami reżyser.
10 marca 2010 r. Samantha Geimer udziela wywiadu "Good Morning America". - Cała sytuacja została wykorzystana przez sędziów i prokuratorów dla ich własnych, politycznych korzyści. Mnie i mojej rodzinie sprawiło to więcej bólu niż cokolwiek, co zrobił Roman Polański. Nie powinno być tak, że działania sądu ranią bardziej niż samo przestępstwo.
Sesja zdjęciowa
W lutym 1977 r. 43-letni wówczas Roman Polański szukał młodych dziewczyn do sesji zdjęciowej dla francuskiego magazynu "Vogue Hommes". O 13-letniej Samancie dowiedział się od wspólnych znajomych. Na zdjęcia zgodziła się matka dziewczyny, Susan. Niespełniona aktorka z kilkoma epizodycznymi rolami w serialach na koncie marzyła o tym, by jej dwóm córkom powiodło się w Hollywood lepiej niż jej samej. Od dzieciństwa wysyłała je na castingi i zachęcała do znalezienia agenta. Sesja dla prestiżowego magazynu ze znanym reżyserem za obiektywem wydawała się świetną okazją.
Samantha po raz pierwszy spotkała Polańskiego 20 lutego 1977 r. Przyjechał do niej do domu w Woodland Hills (Los Angeles). Na pobliskich wzgórzach zrobił jej wtedy kilka zdjęć, w tym topless. Jak potem powie, nie była z tego zadowolona. Postanowiła, że następnym razem już się nie rozbierze. Mamie nie powiedziała jednak ani słowa. 10 marca Polański przyjechał po Samanthę ponownie. Zatrzymali się na chwilę w domu aktorki Jacqueline Bisset, a później pojechali do posiadłości Jacka Nicholsona na Mulholland Drive.
Kilka godzin później reżyser odwiózł Samanthę do domu i zajął się swoimi sprawami. Spotkał się z Robertem de Niro, by omówić propozycje filmowych projektów.
Następnego dnia w hotelu Beverly Wilshire pojawiła się grupa śledczych i prokuratorów. Do Polańskiego, który wraz z przyjaciółmi przebywał w lobby, podszedł detektyw prowadzący, Philip Vannatter. Powiedział reżyserowi, że ma nakaz aresztowania. Gdy Polański zapytał, jaki jest zarzut, usłyszał: gwałt.
Szampan i metakwalon
Samantha Geimer zeznała, że reżyser poczęstował ją szampanem. Nie pamiętała dokładnie, jak dużo wypiła. Jak opowiadała, potem Polański zaproponował jej metakwalon, popularną w tamtych czasach tabletkę rozluźniającą. 13-latka popiła ją szampanem. Chciała jechać do domu, jednak reżyser mówił jej, że zawiezie ją później. Następnie - zgodnie z jej zeznaniami - zaczął ją pieścić, mimo że prosiła, by się odsunął. Jak mówiła, kręciło się jej w głowie i miała problemy z koordynacją ruchową.
- Jak długo Polański trzymał usta na twojej waginie? - Kilka minut, a potem rozpoczął ze mną stosunek. - Co to znaczy? - Wsadził penisa do mojej waginy (...) - Co mówiłaś podczas stosunku? - Cały czas mówiłam: "Nie, przestań!", ale nie broniłam się, bo nikogo innego tam nie było i nie miałam dokąd iść. (...) Potem pytał: "Kiedy miałaś ostatni okres?". Powiedziałam, że nie pamiętam. - Co potem? - Powiedział: "W takim razie nie będę w ciebie wchodził". Podniósł moje nogi i wszedł do mojego odbytu. Czy opierałaś się? - Troszkę, ale nie za bardzo, bo się go bałam. Fragmenty ujawnionych zeznań Samanthy Geimer
Po latach Samantha Geimer przyzna, że długo miała za złe matce, iż powiadomiła policję. Było jej wstyd, nie chciała, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym, co wydarzyło się tamtej nocy. - Czułam się jak głupek. Zastanawiałam się: Boże, dlaczego tego nie przerwałam? Po co piłam? Dlaczego wzięłam tabletkę? Co jest ze mną nie tak? - wspominała.
Aby oszczędzić nastolatce cierpień i nie narażać jej na wycieńczający emocjonalnie proces, rodzina zdecydowała się na ugodę. Polański przyznał się do uprawiania seksu z nieletnią. Prokuratura w zamian za to wycofała pozostałe zarzuty, m.in. gwałtu na osobie pod wpływem narkotyków i molestowania nieletniej.
Ambicja
Reżyser trafił do stanowego więzienia w Chino na 90-dniową obserwację. Miała to być jedyna kara. Sąd poszedł również na inne ustępstwa, dostosował termin wykonania kary do harmonogramu pracy Polańskiego nad filmem "Huragan". Z Chino zdecydowano się wypuścić go już po 42 dniach. Rozsierdziło to sędziego Laurence'a Rittenbanda. W filmie dokumentalnym "Roman Polański: ścigany i pożądany" (2009 r.) w reżyserii Mariny Zenovich sędzia został przedstawiony jako nadmiernie lubiący zainteresowanie mediów specjalista od głośnych spraw z udziałem celebrytów. Opublikowane w mediach zdjęcia Polańskiego z Oktoberfest, na których pozował w otoczeniu atrakcyjnych młodych kobiet, wywołały natomiast oburzenie opinii publicznej. Wymierzenie sprawiedliwości reżyserowi "Dziecka Rosemary", antybohaterowi purytańskiej Ameryki, podejrzewanemu o satanizm i pośrednio obwinianemu o śmierć swojej ciężarnej żony Sharon Tate, zamordowanej przez sektę Charlesa Mansona, mogło zapewnić sędziemu upragniony rozgłos. Zapowiedział więc, że mimo zawartej wcześniej ugody, będzie chciał wsadzić reżysera do więzienia. Polański, któremu teoretycznie mogło grozić nawet 50 lat więzienia, wyjechał najpierw do Wielkiej Brytanii, a później do Francji, której jest obywatelem. Do Stanów Zjednoczonych już nie wrócił.
Przebaczenie
Samantha Geimer przez lata sporo piła, brała narkotyki. W wieku 18 lat urodziła dziecko. - Myślę, że robiłam wszystko, by zapomnieć o tym, co się wydarzyło - przyzna później. Potem wyszła za mąż, urodziła dwójkę kolejnych dzieci, przeprowadziła się na Hawaje, a jej życie wreszcie zaczęło się układać. Za każdym razem gdy o sprawie sprzed lat znowu stawało się głośno, na jej trawniku lądowały tłumy paparazzi.
Polański napisał w tym czasie autobiografię, w której przedstawił swoją wersję wydarzeń. Stwierdził tam m.in., że "nie miał wątpliwości co do doświadczenia dziewczyny i jej bezwstydności". Przekonywał, że do stosunku doszło za zgodą dziewczyny. W zmienia imię Samanthy na Sandra.
Sandra nie miała zahamowań, jej doświadczenie nie budziło wątpliwości. Położyła się gotowa; wsunąłem się w nią. Nie pozostawała bierna, ale kiedy szeptem zapytałem, czy jest jej dobrze, odpowiedziała tylko ulubionym zwrotem: "W porządku". Kochaliśmy się jeszcze, gdy usłyszałem nadjeżdżający aleją samochód. Zapaliło się kontrolne światełko telefonu: ktoś był w domu i dzwonił z drugiego aparatu. Przerwaliśmy, ale nie zmniejszyło to mojego pożądania. Po cichu uspokoiłem dziewczynę, znowu się rozluźniła. Kiedy skończyliśmy, uchyliłem drzwi i wysunąłem głowę na korytarz. Fragment autobiografii "Roman"
W 1988 r. Geimer złożyła cywilny pozew przeciwko Polańskiemu. W 1993 r. zawarto ugodę, zgodnie z którą reżyser miał wypłacić jej 500 tys. dolarów.
W 1997 r. Geimer publicznie wybaczyła reżyserowi. Podkreślała, że jej zdaniem 42 dni, które Polański spędził w więzieniu to wystarczająca kara. Domagała się, by amerykański wymiar sprawiedliwości przestał go ścigać. Nie pomogło, a w 2005 r. Amerykanie wysłali do Interpolu list gończy za Polańskim.
Ruch obrońców
Kolejnym rozdziałem historii okazał się wspomniany wcześniej film dokumentalny Mariny Zenovich z 2008 r., w którym działania zmarłego w 1993 r. sędziego Laurence'a Rittenbanda zostały przedstawione jako co najmniej nadgorliwe.
Doprowadziło to do pierwszego od trzydziestu lat tak zdecydowanego ruchu ze strony obrońców Polańskiego, którzy zaczęli domagać się umorzenia sprawy. Po premierze filmu Polański wysłał emaila do Geimer, w którym napisał: "Chcę, żebyś wiedziała, jak bardzo jest mi przykro, że tak naznaczyłem twoje życie". Nie było to co prawda przyznanie się do winy, jednak ton był zdecydowanie inny od wcześniejszych stanowczych zapewnień, że nie zrobił nic złego. Geimer przyznała w wywiadzie z "Guardianem", że wtedy nie odpisała. Dodała jednak, że ma z reżyserem sporadyczny kontakt mailowy.
Sąd w Los Angeles odrzucił wniosek o umorzenie sprawy.
Szwajcaria
26 września Roman Polański został aresztowany na lotnisku w Zurychu. Do Szwajcarii przyleciał, by odebrać nagrodę na festiwalu filmowym. Tajemnicą pozostanie, dlaczego Szwajcarzy zdecydowali się go aresztować właśnie wtedy. Reżyser od wielu lat był właścicielem domu w Gstaad, chętnie bywał w Szwajcarii, miał w tym kraju konto bankowe. Zgodnie z relacją szwajcarskiego dziennikarza Daniela Binswangera, po raz kolejny w historii Polańskiego kluczowa okazała się nadgorliwość urzędnika. Oficer dyżurny z posterunku policji w Zurychu miał przeczytać w gazecie, że do Szwajcarii przyjeżdża polski reżyser, na którym ciąży zarzut seksu z nieletnią. Sprawdził, czy nazwisko Polańskiego figuruje w bazie Interpolu, a po dalsze instrukcje zadzwonił do Berna. Stamtąd miano się zwrócić do Waszyngtonu, czy na pewno chce ekstradycji reżysera.
Polański trafił na trzy miesiące do szwajcarskiego aresztu, a następnie siedem miesięcy spędził w areszcie domowym. W czasie postępowania ekstradycyjnego Polański zabrał w swojej sprawie głos, czego dotychczas unikał. W artykule "Nie mogę dłużej milczeć" opublikowanym na francuskim portalu internetowym podkreślał, że żądanie od szwajcarskich władz ekstradycji jest oparte na fałszu. Zauważył, że odbył już karę, którą było spędzenie 42 dni w więzieniu w Chino. "Kiedy wyszedłem z więzienia, sędzia zmienił zdanie i uznał, że czas, jaki w nim spędziłem, nie wystarczy za pełen wyrok, i to usprawiedliwia mój wyjazd z USA" - pisał.
Ostatecznie władze Szwajcarii zdecydowały, że nie wydadzą go USA, ponieważ "nie można wykluczyć z całkowitą pewnością błędu we wniosku ekstradycyjnym USA".
Polska
Nie był to jednak koniec problemów Polańskiego. Na początku 2015 r. wniosek o jego ekstradycję trafił do Polski. 30 października sąd uznał jednak, że nie jest ona dopuszczalna. Sędzia Dariusz Mazur wskazał że w wielu aspektach sprawy doszło do rażącego naruszenia procedur i złamania zasady obiektywizmu i niezawisłości.
Ostro skrytykował działanie amerykańskiego sądu. - Pojawia się retoryczne pytanie – o co chodzi Amerykanom z tym wnioskiem o ekstradycję? Sąd racjonalnej odpowiedzi nie znajduje. Na zdrowy rozum nie ma na to dobrej odpowiedzi – mówił w uzasadnieniu.
Epilog?
Zadowolenie z takiej decyzji wyraził adwokat Samanthy Geimer.
Sprawa toczy się od niemal czterdziestu lat. Od 1977 r., gdy 13-letnia Samantha Geimer wsiadła do samochodu Romana Polańskiego, zmieniła się Ameryka i podejście do gwałtu. W oczach opinii publicznej raz potworem był Polański, innym razem za wszystko obwiniano Geimer i jej matkę, nazywając Samanthę nastoletnią prostytutką i kłamczuchą.
- Słowo "gwałt" przywodzi ludziom na myśl różne skojarzenia. Kiedy miałam 13 lat, nie było rozmów na ten temat, nie mówiło się np. o gwałcie na randce. Nie odbierałam tego, co mi się przytrafiło jako gwałtu. Wydawało mi się, że gwałt musi być brutalny - mówiła w 2013 r. Geimer.
"To nie tylko jedna z najdłuższych spraw w Kalifornii, ale prawdopodobnie jedyna w historii, w której obrona i ofiara są po tej samej stronie: przeciwko sędziemu" - napisał w 2013 r. w artykule w "Vanity Fair" James Fox.
Geimer wielokrotnie podkreślała, iż nieustająca ucieczka reżysera sprawia, że i ona nie może zaznać spokoju. - Jesteśmy przez to ze sobą związani. Empatia to lepsze słowo niż wyrozumiałość, jeśli miałabym opisać to, co wobec niego czuję. Wiele z naszych przeżyć jest jednak przez to wspólnych - mówiła w wywiadzie.
Autor: Katarzyna Guzik / Źródło: tvn24.pl