Dopiero 16 lat po zdobyciu Oscara udało jej się udowodnić, że jest naprawdę dobrą aktorką. "To bardzo zasłużona nominacja, po absolutnie niezasłużonym Oscarze" - napisały media o Helen Hunt, którą nominowano w tym roku po raz drugi w karierze. W filmie "Sesje" gra terapeutkę specjalizującą się w leczeniu zahamowań seksualnych, którą sparaliżowany mężczyzna prosi, by pomogła mu poznać smak seksu. Efekt? Hunt pojawia się nago niemal w każdej scenie.
Mark O'Brien boi się, że... umrze jako prawiczek. Ma 38 lat i na skutek przebytego w dzieciństwie polio jest sparaliżowany od szyi w dół. Większą część życia spędza w specjalnym respiratorze, zwanym żelaznym płucem, który umożliwia mu oddychanie. Jedynie kilka godzin dziennie może podróżować na łóżku inwalidzkim.
Mimo choroby skończył studia na wydziale literatury, aby później zostać cenionym dziennikarzem i poetą.
Urodzony w Polsce reżyser chory na polio
To prawdziwa historia, po którą sięgnął urodzony w Polsce, a dziś mieszkający w Los Angeles 66-letni Ben Lewin (współtworzył m.in. pojedyncze odcinki seriali "Ally McBeal" i "Dotyk anioła"), który sam jako 6-latek zachorował na polio i chodzi o kulach.
W swoim filmie "Sesje" skupił się na szczególnym momencie życia swojego bohatera - gdy pewnego dnia zakochuje się w nowej opiekunce, a ta odrzuca jego miłość, więc postanawia poznać przynajmniej miłość fizyczną. Gdy pomysłem o wynajęciu seks-terapeutki dzieli się ze spowiednikiem, ojcem Brendanem (William H. Macy), zaczynają się poszukiwania odpowiedniej kobiety. - Przecież w ekstazie ludzie krzyczą najczęściej: "Mój Boże!" - ksiądz nie kryje, że kibicuje choremu.
I tak na scenę wkracza emanująca ciepłem, nieustraszona Cheryl (w tej roli Helen Hunt), żona i matka, terapeutka, która zahamowania seksualne leczy w praktyce. W trakcie tytułowych sesji będzie starała się pomóc Markowi (w tej roli John Hawkes) w spełnieniu jego marzenia.
- "Sesje" to film o seksie. Nie sądzę, by był to film o miłości. Po prostu dwie osoby spotykają się, aby zaspokoić potrzeby jednego z nich. Dlaczego przyjęłam tę rolę? Ujął mnie scenariusz, był pięknie napisany. Zachwyciła mnie też ta wyjątkowa historia. Takie okazje zdarzają się raz na 10 lat, więc musiałam zagrać w tym filmie - wyznała 50-letnia dziś Hunt.
I zagrała tak dobrze, że Amerykańska Akademia Filmowa przyznała jej nominację do Oscara za rolę drugoplanową. Jej pierwsza nominacja - w 1997 roku - zakończyła się wygraną, dzięki roli kelnerki w sarkastycznej komedii romantycznej "Lepiej być nie może" z Jackiem Nicholsonem w roli zdziwaczałego adoratora. Mówiono wówczas, że było to zwycięstwo niezasłużone. A teraz mówi się, że dopiero po 16 latach od Oscara udało się jej udowodnić, że jest naprawdę dobrą aktorką. "To bardzo zasłużona nominacja, po absolutnie niezasłużonym Oscarze" - skwitowały media.
"Musiałam walczyć jak dzikie zwierzę"
Los Helen Hunt był właściwie przesądzony od momentu jej narodzin. Jako córka Gordona Hunta, reżysera teatralnego i telewizyjnego oraz wziętego nauczyciela aktorstwa, zaczęła grać jako 9-latka. Wystąpiła w programie telewizyjnym "The Mary Tyler Moore Show", w paru serialach, od czasu do czasu dostając angaż w filmie telewizyjnym. Mimo to miała "całkiem zwyczajne dzieciństwo".
- Chodziłam do normalnej szkoły i miałam normalnych przyjaciół. Dorastałam w społeczności artystycznej Nowego Jorku, gdzie się przeprowadziłam z rodzicami z Los Angeles, więc często odwiedzałam muzea i teatry. Wieczorami chodziłam na lekcje aktorstwa i improwizacji, warsztaty Szekspira, bo kocham teatr. I połknęłam aktorskiego bakcyla - wspominała.
Ledwie przekroczyła dwudziestkę, a role w takich filmach jak "Dziewczyny chcą się bawić" czy "Peggy Sue wyszła za mąż" u samego F. F. Coppoli przyniosły jej status gwiazdy jeszcze w latach 80. Następna dekada przyniosła jej cztery Złote Globy - za rolę w serialu komediowym "Szaleję za tobą", a także Oscara - za "Lepiej być nie może". W tym pierwszym obrazie pojawiała się przez 7 lat z tak dużym sukcesem, że w ostatnim sezonie płacono jej milion dolarów za każdy odcinek. Ten drugi dał jej najważniejszą nagrodę w branży, jednak nie przełożył się na ambitne propozycje. Hunt niemal zniknęła z kina.
Życie prywatne wzięło górę nad karierą. W 2000 roku rozwiodła się zaledwie po 17 miesięcach małżeństwa z aktorem Hankiem Azarią. Rok później związała się z producentem filmowym Matthew Carnahanem, w którym była zakochana dziesięć lat wcześniej. W 2004 roku urodziła im się córeczka Makena' Lei, a 41-letnia wówczas Hunt poświęciła się późnemu macierzyństwu.
Więcej czasu spędzała w domu z rodziną niż na planach filmowych, tylko czasem przyjmując jakąś rolę, np. w filmie "Bobby", o zabójstwie Roberta F. Kennedy'ego. W 2007 roku napisała scenariusz i wyreżyserowała film "Zanim mnie znajdziesz", w którym zagrała też główną rolę. To historia 39-latki, która chce zostać matką, a więc bliska samej autorce.
- Musiałam walczyć jak dzikie zwierzę, aby zajść w ciążę. Przechodziłam wiele kuracji, walczyłam z bezpłodnością, a gdy się udało, to był niemal cud. Myślę, że dzięki temu bardziej doceniam macierzyństwo. Teraz chcę być cała dla córki - wyznała na premierze reżyserskiego debiutu.
"Na myśl, że będę naga, opadła mi szczęka"
Ale rozkoszowanie się życiem rodzinnym to nie jedyny powód, dla którego niemal zniknęła z filmu. - Oscar nie ułatwia zdobycia dobrej roli. Wielkie scenariusze dla kobiet nie rosną na drzewach, w Hollywood pisze się je głównie dla mężczyzn. Gdy znajdziesz taki film, jak "Sesje", trzeba się go uczepić - wyznała niedawno "Daily Mail".
No i pojawia się w nim nago niemal w każdej scenie. - Na myśl, że będę kompletnie naga, opadła mi szczęka. Scenariusz dostałam dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć i chciałam podjąć żałosną próbę ulepszenia mojego starego ciała. Ale potem pomyślałam: "Czy dbam o to, co ludzie pomyślą o moim ciele, czy dbam o to, by być częścią historii, która jest piękna?". I tak problem rozwiązał się sam - powiedziała.
Do tego akceptację dał jej i filmowy partner, i reżyser. - To było nasze pierwsze spotkanie. Wcześniej nie mieliśmy okazji się poznać. Na szczęście Ben dał nam ten komfort, że mogliśmy kręcić sceny w porządku chronologicznym. Dzięki temu więź między nami pogłębiała się w sposób naturalny. Na koniec okazało się, że czujemy się ze sobą bardzo swobodnie, jak Mark i Cheryl - John Hawkes opowiadał "New York Timesowi".
Praca na planie trwała tylko 22 dni. Większość z tego, co widz ogląda w pierwszej scenie sesji z terapeutką, to materiał zarejestrowany praktycznie bez prób. - Tak, czuliśmy zakłopotanie i dyskomfort. Tak, była to dla nas sytuacja dziwna, trudna do ogarnięcia, zabawna i napięta zarazem. A frazes, że trzeba było się rozebrać "na potrzeby roli", nigdy chyba nie brzmiał bardziej prawdziwie. Dzisiaj szafuje się słowami "odważny" i "śmiały" w odniesieniu do gry aktorskiej - ale w przypadku tego, co zrobiła Helen, są one jak najbardziej zasadne - Hawkes komplementował koleżankę.
Jak przygotowywała się do roli? Spotykała się z prawdziwą Cheryl Cohen Greene. - Ona ma szczery sposób mówienia o wszystkim: i co to jest orgazm, i co robi na obiad. Tłumaczyła mi różnicę między seks-surogatką a prostytutką i czy dostrzegła coś atrakcyjnego fizycznie w tym malutkim, poskręcanym mężczyźnie. Mówiła, że patrzyła w jego piękne błękitne oczy, na blond włosy i bardzo chciała, żeby poczuł to, co do niego czuła. Pragnęła też, by wiedział, że powinien mieć nadzieję na związek, który będzie jeszcze głębszym spełnieniem - opowiadała Hunt.
Chciała być zakonnicą, zajęła się seksem
Dziś Cheryl Cohen Greene ma 68 lat. Dziennikarz "Sunday Timesa" odwiedził ją w Oakland. Okazało się, że kiedyś chciała być zakonnicą, a została terapeutką seksualną dopuszczającą kontakty intymne z pacjentem dla osiągnięcia celu terapeutycznego. Kiedy zaczynała, w USA zarejestrowanych było około 200 surogatek, a dziś, w mniej liberalnym społeczeństwie doby AIDS, zostało ich mniej niż 50.
O'Brien nie był w stanie wyprostować pleców. Jego ciało było powykrzywiane. Miał niecałe 140 cm wzrostu i 35 kg wagi. Poniżej szyi nie miał żadnego czucia w ciele. Mimo to Cohen Greene dostrzegła w nim piękno. Byli w stanie uprawiać seks, a nawet, przez krótki okres ich relacji, połączyła ich miłość.
W "Sesjach" zobaczymy scenę ich pierwszego spotkania. O’Brien jest tak wątły, że krzyczy z bólu, kiedy jego ręka zaplątuje się w bluzkę terapuetki. - Ta scena urodziła się bezpośrednio z czegoś, co opowiedziałam reżyserowi i pokazałam w moich notatkach. Zdziwiony powiedział mi wtedy: "Sądziliśmy, że jesteś po prostu osobą mającą hopla na punkcie seksu z niepełnosprawnymi" - wspominała w rozmowie z "Sunday Times".
Z O'Brienem miała sześć sesji. - Skończyły się, ponieważ doszliśmy do punktu, w którym był w stanie uprawiać seks i wywołać u kobiety orgazm - wyznała.
Ale pozostali w kontakcie. Wysyłał jej swoje książki i wiersze, napisał dla niej "Wiersz miłosny dla nikogo szczególnego". Od czasu do czasu także się spotykali. Gdy poznał pisarkę Susan Fernbach - która została jego kochanką, towarzyszką życia i współpracownikiem literackim - uprzedzał: "Jeśli chcesz wpaść, najpierw zadzwoń. Nie jestem pewien, czy Susan by się to spodobało".
O'Brien zmarł w 1999 roku w wyniku komplikacji po polio, w wieku 49 lat. A ona wciąż jest terapeutką i żyje z drugim mężem, który wcześniej był jej pacjentem.
Ani ofiara, ani święty
Reżyser "Sesji" zrobił wszystko, by ich historia poruszała, ale bez silenia się na sentymentalizm. Chciał, by Mark nie był przedstawiony ani jako ofiara, ani jako święty - stąd tak ogromna dawka humoru. Efekt? Obraz na festiwalu w Sundance (największym święcie kina niezależnego w USA) otrzymał nagrodę publiczności i nagrodę specjalną jury za obsadę aktorską, a projekcja filmu skończyła się owacją na stojąco. Później i Hunt i Hawkes dostali nominacje do Złotego Globu. 24 lutego jest szansa na Oscara dla niej.
Filmem zachwycają się też media, pisząc o nim w samych superlatywach. "Najbardziej uświęcony film o seksie, jaki kiedykolwiek powstał" - ogłosił opiniotwórczy "The New Yorker".
Helen Hunt jest zaskoczona tak dużym sukcesem: - "Sesje" nie mają nic wspólnego z typową hollywoodzką produkcją. To maleńki, niezależny projekt. Nie wiedzieliśmy, czy nam się uda. Tym bardziej nie spodziewaliśmy się takiego sukcesu i zainteresowania.
OSCARY 2013 - Najlepsza aktorka drugoplanowa: Amy Adams ("Mistrz") Anne Hathaway ("Les Miserables. Nędznicy") Jacki Weaver ("Poradnik pozytywnego myślenia") Sally Field ("Lincoln") Helen Hunt ("Sesje")
Autor: Agnieszka Kowalska / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fox Searchlight Pictures