"Tam są ludzie, którzy tylko czekają na powód do zabijania! Szukają powodu, żeby przekroczyć granice i zająć ziemie, które nie należą do nich. Powinni spie...ać i zająć się swoimi sprawami" - ogłosił Eddie Vedder, wokalista Pearl Jam. I rozpętała się burza. "The Jerusalem Post" nazwał jego słowa "antyizraelską tyradą". Muzyk w odpowiedzi na to zaśpiewał na koncercie "Imagine" Johna Lennona, najsłynniejszy pacyfistyczny manifest w dziejach muzyki.
W piątek Eddie Vedder dał solowy koncert w Portugalii na festiwalu Super Bock Super Rock. I po raz pierwszy w karierze zagrał tam "Imagine" Johna Lennona. I wyjaśnił, że wybór utworu nie był przypadkowy - to odpowiedź na krytykę jego antywojennych apeli i ataki na niego. I zaznaczył, że podtrzymuje swoją opinię i wciąż apeluje o więcej pokoju na świecie.
- Jestem przeciwko wojnie. A moje słowa nie dotyczyły żadnej konkretnej sytuacji, bo na świecie toczy się aktualnie wiele konfliktów zbrojnych - zapewnił. I dodał: Nazwijcie mnie naiwnym. Wolę być naiwny, szczery i pełen nadziei, niż powiedzieć, że zrezygnowałem z obawy przed błędną interpretacją i zemstą. Większość ludzi na tej planecie skupia się na dążeniu do miłości, zdrowia, posiadania rodziny, jedzenia i schronienia. Nie gonią za wojną. Wojna to ból. Niezależnie od tego, po której stronie spadają bomby.
Przyznał też, że ze względu na to, że zawsze myślał o hymnie Lennona jako o najmocniejszej pacyfistycznej piosence jaką kiedykolwiek napisano, nigdy wcześniej jej nie grał. Ale teraz jest powód, by ją zagrać - żeby "ludzie tam wiedzieli, że nie są sami".
"Oh, wojna, gardzę nią"
Lider Pearl Jam jest znany ze swoich antywojennych poglądów. Eskalacja przemocy na granicy palestyńsko-izraelskiej sprawiła, że muzyk ponownie zabrał głos. Na koncercie w Londynie 11 lipca powiedział ze sceny: "Przysięgam, ku..a, na Boga, że tam są ludzie, którzy tylko czekają na powód do zabijania! Szukają powodu, żeby przekroczyć granice i zająć ziemie, które nie należą do nich. Powinni spie...ać i zająć się swoimi, ku..a, sprawami".
I na koniec występu zaśpiewał antywojenną piosenkę Edwina Starra "War". "Oh, wojna, gardzę nią \ Bo oznacza zniszczenie \ Niewinnych żywotów. Wojna \ Dobry Boże \ Czy jest w niej coś dobrego? \ Powstań i krzycz \ NIC!" - cytował słowa z 1969 roku.
Kilka dni później poszedł jeszcze dalej i na oficjalnej stronie swojego zespołu opublikował długie, płomienne oświadczenie. "Ze wszystkimi osiągnięciami nowoczesnej, globalnej technologii, ulepszonej komunikacji i urządzeniami informacyjnymi, poznaniem ludzkiego genomu, wysłaniem maszyn na Marsa itp., czy naprawdę musimy akceptować niszczycielską rzeczywistość, że konflikt będzie rozwiązany z pomocą bomb, morderstw i aktów barbarzyństwa?" - pytał.
"Mam nadzieję, że nie będziecie słuchać, co system ma wam do powiedzenia" - zaapelował.
Izraelczycy oburzeni
Te wszystkie słowa oburzyły najbardziej Izraelczyków, którzy potraktowali je jako atak na nich. Dzienniki "The Jerusalem Post" nazwał je "antyizraelską tyradą", pojawiły się oskarżenia o antysemityzm.
A znany w Izraelu DJ Ben Red zaapelował o bojkotowanie koncertów Pearl Jam w jego kraju: "Eddie Vedder, twoja prawdziwa twarz w końcu została odsłonięta. Nie jesteś zaproszony do przyjazdu. Nie chcemy cię tu widzieć".
Autor: am\mtom/zp / Źródło: Rolling Stone, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Monkeywrench Records