"WYBÓR WRONY"

Przebłysk muzycznego geniuszu. Taką płytę nagrać mogła tylko ona

Rosalía
Rosalía w teledysku "Berghain"
Źródło: Columbia Records / Reuters
Czwartym albumem Rosalía udowodniła, że jeśli ktokolwiek miałby zastąpić Björk na tronie popowej awangardy, to jest to właśnie ona. "LUX" - z łaciny oznacza światło - to coś więcej niż typowy album konceptualny. Z perspektywy muzycznej, Katalonka porywa nas w podróż przez najróżniejsze tradycje europejskiej piosenki. W warstwie tekstowej przygląda się różnym odsłonom kobiecego mistycyzmu i świętości. O płycie "LUX" w ramach cyklu "Wybór Wrony".
Kluczowe fakty:
  • Trzy lata po premierze albumu "Motomami" katalońska supergwiazda wraca z nowym projektem.
  • Inspiracje do albumu "LUX" Rosalía znalazła między innymi w biografiach najróżniejszych mistyczek, prorokiń i mniszek.
  • Na płycie usłyszymy także: Estrellę Morente, Carminho, Sílvię Pérez Cruz czy Yvesa Tumora.
  • >> Więcej recenzji w cyklu "Wybór Wrony"

- Chcę myśleć, że moja muzyka jest popem. Jest to po prostu inny sposób tworzenia popowej muzyki, ponieważ musi być inna droga dla popu. Udowodniła to Björk, udowodniła to Kate Bush. Muszą istnieć inne podejścia do popu. Potrzebuję wierzyć w to, że to, co robię jest popem, w innym razie miałabym wrażenie, że nie osiągnęłam tego, co chciałam. To, co chcę robić, to tworzyć muzykę, z której - taką mam nadzieję - wiele osób może czerpać przyjemność - przekonywała Rosalía w ubiegłotygodniowym odcinku podcastu "Popcast". 

Ten punkt widzenia katalońskiej gwiazdy jest pewnego rodzaju kontrapunktem wobec wielu opinii, że jej najnowszy album studyjny "LUX" jest bardziej muzyką klasyczną niż popem. Po kilkukrotnym przesłuchaniu "LUX" w wersji online (uboższej o trzy utwory w porównaniu z fizycznym wydaniem krążka), mam poczucie, że dyskusja o tym, czy "LUX" jest bardziej muzyką klasyczną, czy popem, pozbawiona jest większego sensu.

Rosalía "LUX" - okładka płyty
Rosalía "LUX" - okładka płyty
Źródło: Sony Music Polska

Ale od początku: 33-letnia Rosalia Vila Tobella, w swojej 12-letniej już karierze zdążyła przyzwyczaić do tego, że w swojej twórczości nie "trzyma się" akademickich czy gatunkowych zasad. W końcu jest absolwentką prestiżowej Katalońskiej Wyższej Szkoły Muzycznej, którą ukończyła z wyróżnieniem. Jej pracą dyplomową był krążek "El mal querer", ten sam, który przyniósł jej światową sławę, rozpoznawalność, pierwszą statuetkę Grammy (najlepszy album - latin rock, urban lub muzyka alternatywna) i nominację do Grammy w kategorii najlepsza nowa artystka.

Wielokrotnie w wywiadach z satysfakcją mówiła i nadal mówi o sobie jako buntowniczka, która ceni sobie przede wszystkim wolność twórczą. Zgłębiając się w jej dotychczasową twórczość - w tym za kulisy "LUX" - można odnieść wrażenie, że każdy jej album to nie tylko projekt artystyczny, ale również projekt badawczy, naukowy, poprzedzony żmudną lekturą w źródła naukowe i historyczne. Być może w ten sposób z łatwością miesza estetyki, gatunki, zna zasady, które z łatwością i świadomością może łamać.

Przebłysk konceptualnego geniuszu

We wspomnianym wywiadzie Katalonka, wyjaśniając kulisy powstania krążka "LUX", przytoczyła cytat z Ewangelii świętego Jana: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo". Cały bowiem pomysł na ten projekt zrodził się - jak wyjaśniała - w najróżniejszych słowach, w sumie w 14 różnych językach. W warstwie tekstowej wszystko kręci się wokół kobiecego mistycyzmu, najróżniejszych sposobów definiowania tego, czym jest "świętość".

Rosalía zaprezentowała materiał z "LUX" podczas kameralnego wydarzenia w Barcelonie
Rosalía zaprezentowała materiał z "LUX" podczas kameralnego wydarzenia w Barcelonie
Źródło: fot. John C / Sony Music Polska

"LUX" z łaciny to "światło". Trudno wyobrazić sobie lepszy tytuł dla tego konceptu, który jawi się niczym przebłysk muzycznego geniuszu. Zazwyczaj tytuł bywa kluczem interpretacyjnym danego projektu, dzieła. W przypadku tej płyty, dzięki wieloznaczności symboliki związanej ze "światłem", materiał na niej zawarty możemy czytać na różne sposoby.

Jak sama już wielokrotnie wspominała, wczytywała się w najróżniejsze hagiografie, biografie mistyczek i prorokiń z różnych kręgów kulturowych i religijnych. W ten sposób tekst każdej z piosenek nawiązuje do innej kobiecej inspiracji: św. Olgi z Kijowa, św. Teresy z Ávili, św. Hildegardy z Bingen, Simone Weil, Clarice Lispector, Miriam czy mniszek buddyjskich.

Jednak artystka nie dopasowuje się w tekstach do tych hagiograficznych inspiracji. Sięga po nie, aby opowiedzieć - przynajmniej w pewnym stopniu - o własnych doświadczeniach i przemyśleniach. Z tej wielokulturowej podróży wyłaniają się różne sposoby myślenia o kobiecości, o kobiecej energii i sile.

Motorem napędowym - zarazem kluczem do sukcesu - tej płyty, są skrupulatnie dopracowane i przemyślane teksty, które chwytają za serce. Niczym najlepsza poezja, jej piosenki są potężnym nośnikiem emocji i skłaniają do wysiłku intelektualnego, wczytania się w najróżniejsze konteksty, źródła inspiracji. "Skutkiem ubocznym" wsłuchiwania się w ten krążek może być na przykład wczytanie się w życiorysy mistyczek, które inspirowały artystkę. Szczerze polecam dodatkową lekturę, bo każda z tych postaci jest zachwycająca na swój sposób. A jednocześnie nie trzeba znać tych wszystkich odwołań, nawiązań i kulturowych kontekstów, żeby w pełni czerpać przyjemność z tej płyty.

Rosalía
Rosalía
Źródło: Sony Music Polska

Podróż przez tradycje europejskiej piosenki

Żeby było jasne: warstwa tekstowa jest skonstruowana wybitnie, ale warstwa muzyczna nie różni się poziomem. Album intencjonalnie podzielony jest na cztery części - na wzór konstrukcji typowej symfonii. - Wiedziałam, że chcę, aby całość podzielona była na cztery części. W pierwszej chodziło o porzucenie czystości. W drugiej chciałam odnieść się do poczucia związanego z grawitacją, pewnego rodzaju przyjaźni ze światem. Trzecia część miała być o łasce, o nadziei na przyjaźń z Bogiem. Na koniec chciałam (zawrzeć - red.) pożegnanie i powrót - wyjaśniała artystka w rozmowie z Lyndsey Havens i Danem Rysem z magazynu "Billboard". Co prawda, Katalonka mówiła o podziale na części w wymiarze tekstowym, ale muzycznie ten podział wydaje się być równie trafnie poprowadzony.

Klatka kluczowa-5458
Rosalía na zdjęciach archiwalnych
Źródło: Reuters

Sama konstrukcja inspirowana typową XX-wieczną symfonią i obecność orkiestry symfonicznej nie czynią z "LUX" kompozycji klasycznej, czy materiału, który automatycznie powinniśmy kojarzyć z muzyką poważną, akademicką czy symfoniczną. Wsłuchując się dokładniej w każdą z 18 piosenek, bliżej mi do przekonania, że "LUX" to również podróż przez najróżniejsze europejskie tradycje piosenek: począwszy od ich operowych źródeł (na przykład: "Mio Cristo Piange Diamanti"), przez kompozycje tradycyjne, ludowe ("Mundo Nuevo"), fado ("Memória"), po te bliższe współczesnym brzmieniom pop, dance, r'n'b czy znanych z przepoconych klubów nocnych. Wbrew pozorom, te najróżniejsze estetyki, gatunki i nurty spójnie się wzajemnie przenikają, uzupełniają i budzą jeszcze większy zachwyt.

To, że "LUX" brzmi genialnie, nie jest zasługą jedynie Rosalíi. Sama podkreślała wielokrotnie, że ostateczny kształt płyty jest efektem pracy zbiorowej. Rosalía wyprodukowała ten krążek we współpracy z Caroline Shaw, Dylanem Wigginsem, El Guincho, Elliottem Kozelem, Jakem Millerem, Noah Goldsteinem i Pharrellem Williamsem.

To nie jedyne gwiazdy współczesnej muzyki, jakie do współpracy zaprosiła artystka. Oczywiście, odkąd pojawił się pierwszy singiel z album "Berghain" wielu zachwycało się obecnością Björk. Niesprawiedliwym byłoby jednak pominięcie takich sław jak: Estrella Morente, Carminho, Sílvię Pérez Cruz, grupę Yahritza y su Esencia, Yvesa Tumora. Wśród współautorów muzyki do poszczególnych piosenek znajdziemy także: Guy-Manuela de Homem-Christa (znanego z Daft Punk), Andrew Watta, Armanda Machadę, Daniela Wilsona, Matthew Maltese, Cartera Langa czy El Guincho. 

Warto także zwrócić uwagę, że słowa piosenek artystka konsultowała między innymi z Charlotte Gainsburg ("Jeanne") i Xavierem de Rosnayem z grupy Justice ("Sauvignon Blanc").

O gustach się ponoć nie dyskutuje. Domyślam się, że nawet wśród dotychczasowych fanów Katalonki znajdzie się grupa niezadowolonych. Jednak w przypadku "LUX" nie o gusta chodzi, a o fakt, że jeżeli ktokolwiek mógłby zastąpić Björk na tronie królowej awangardowego popu, to może być to tylko Rosalía.

Czytaj także: