"Wybór Wrony"
|

Najlepsze, najciekawsze, najbardziej zaskakujące... Taki był Open'er 2025

Open'er 2025
Open'er Festival 2025 - spot
Źródło: Alter Art
Raye, Massive Attack, Jorja Smith, Rufus du Sol, Nine Inch Nails, Tyla, Little Simz, Justice, FKA Twigs, St. Vincent, Doechii, Wolf Alice i wielu innych. Czy można było oczekiwać więcej od jednego festiwalu? Nie. Open'er Festival 2025 zapisze się jako jedna z najlepszych edycji gdyńskiej imprezy od lat. Jej najlepsze momenty zebraliśmy w tekst z cyklu "Wybór Wrony". 
Kluczowe fakty:
  • Open'er Festival 2025 za nami. Tegoroczna edycja - muzycznie - była jedną z najlepszych w ostatnich latach.
  • Cztery oficjalne sceny i 71 koncertów w ciągu czterech dni.
  • O tym, co było najlepsze, najciekawsze, najbardziej poruszające w subiektywnym rankingu w ramach cyklu "Wybór Wrony".
  • Tu znajdziesz więcej tekstów z cyklu "Wybór Wrony".

Dobra muzyka broni się sama. Brzmi banalnie? Być może, ale równie prawdziwie. Potwierdzeniem tego było co najmniej kilkanaście koncertów w ciągu ostatnich czterech dni na terenie lotniska Gdynia - Kosakowo. O brzasku niedzielnego poranka zakończyła się 22. edycja Open'er Festival. I zakończyła się wielkim sukcesem - nie tylko komercyjnym, ale przede wszystkim artystycznym i muzycznym.

Podczas środowego spotkania z mediami Mikołaj Ziółkowski - szef agencji Alter Art, głównego organizatora wydarzenia - zwrócił uwagę, że w tym roku frekwencja będzie podobna do ubiegłego roku, gdy w ciągu czterech dni łącznie pojawiło się około 130 tysięcy osób. Zasugerował, że w tym roku liczba może być nawet nieco większa. Jak mówił wówczas, ze wstępnych szacunków wynikało, że w sobotę na terenie lotniska może pojawić się około 65 tysięcy osób. Faktycznie, od początku sobotniej odsłony, tłum był zdecydowanie większy i "gęstszy" niż to było w ciągu pierwszych trzech dni.

Tak też bywa zazwyczaj na Open'erze, że w sobotę gromadzi się największa widownia. W tym roku ewidentnie można było zauważyć, że znaczna większość publiczności chciała zobaczyć przede wszystkim Linkin Park. Jeszcze po 22.00 - godzinę przed występem grupy - od strony wejścia za sceną główną cały czas napływały kolejne fale osób. Fakt, że ostatniego dnia co jakiś czas pojawiał się niezbyt intensywny, przelotny deszcz, raczej nikomu nie przeszkadzał. Open'er bez deszczu to nie Open'er.

OPENER 1
Wystartował Open'er Festival 2025
Źródło: TVN24

Muzycznie i artystycznie było doskonale. Żeby było jasne: to naprawdę ostrożna opinia. "Z całą pewnością line up (Open'era - red.) jest jednym z najbardziej obłędnych w tym roku" - pisali Jordan Bassett i Kyann-Sian Williams na łamach magazynu NME. Trudno się z nimi nie zgodzić.

Po sukcesie tegorocznej edycji Orange Warsaw Festival i zakończonym właśnie gdyńskim festiwalu mam poczucie, że agencji Alter Art opłaciła się programowa odwaga i wyjście poza bezpieczne wybory artystów, którzy tak czy tak cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Podobnie jak w przypadku Orange Warsaw Festival, różnorodność muzyczna, gatunkowa czy artystyczna, na jaką postawili organizatorzy Open'era okazuje się być receptą na sukces. Przecież od zawsze największą siłą tego typu festiwali jest stworzenie okazji, aby dać publiczności możliwość odkrywania twórczości tych, których algorytmy różnego rodzaju serwisy muzyczne nie podpowiadają.

Tegorocznymi headlinerami były przede wszystkim zespoły, które rzadko pojawiają się w Polsce: Massive Attack, Nine Inch Nails, Muse czy Linkin Park. To były świetne, bardzo różne koncerty, które przyciągały tłumy przed sceną główną. Były też szeroko relacjonowane, opisywane. Dlatego w tym zestawieniu - subiektywnym rankingu - stawiam na te występy, które zasłużyły na osobną uwagę.

Nine Inch Nails
Nine Inch Nails
Źródło: fot. Alex Elms / Alter Art

Najlepsza muzyczna uczta Open'era

Są tacy artyści i takie artystki, które stawiając na niezależność artystyczną, wykazują się autentycznym talentem, niezwykłą wyobraźnią i urzekającym sposobem rozumienia świata i muzyki. Jedną z takich osób jest Raye. 27-letnia Brytyjka od lat podkreśla, że najbliżej jej do jazzowych tradycji, które wykorzystuje na własnych zasadach. Trudno jej repertuar jednoznacznie nazwać, przyporządkować. I to jest chyba jej największa siła: tworzy pod wpływem artystów z progresywnego r'n'b, sięga po trip-hop, bawi się z brzmieniami klubowymi, elektronicznymi, nie stroni od bluesa czy soulu.

"Raye pozamiatała". Pierwsze wrażenia z Open'era
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:

"Raye pozamiatała". Pierwsze wrażenia z Open'era

Podczas każdego występu Raye bez trudu, wręcz nonszalancko, wciąga w swój świat widownię. Przed Open'erem oglądałem różne transmisje i zapisy jej koncertów estradowych, na przykład w londyńskim Royal Albert Hall. Miałem obawy, czy artystce uda się uwieść plenerową publiczność. Tym bardziej, że "otwierała" festiwalową scenę główną. W rzeczywistości wystarczyło jej kilka minut, żeby złapać szczery i cudowny kontakt z publicznością. I zrewanżowała się jej najlepszą tegoroczną ucztą muzyczną i emocjami, którym żaden z późniejszych artystów nie był w stanie dorównać. Może poza dwoma wyjątkami.

Raye
Raye
Źródło: fot. Didkivskyi / Alter Art

Najbardziej poruszający występ festiwalu

Pierwszym ze wspomnianych wyjątków był koncert legendarnej grupy z Bristolu Massive Attack. Pionierzy trip-hopu, których twórczość przepełniona jest wymiarem społeczno-politycznym, przyjechali do Gdyni z bardzo dystopijnym, przerażającym wręcz zbiorowym portretem współczesnego człowieka. Ci, którzy obserwują zespół od lat, nie powinni byli być zaskoczeni tym, że ich koncert był bardzo aktualnym, osadzonym w realiach społecznych performansem audio-wizualnym. Intensywnie wybrzmiało upomnienie się o palestyńską ludność cywilną. "Never again must mean never again for everybody" ("nigdy więcej" musi oznaczać "nigdy więcej dla wszystkich" - ang.) - powiedział Robert Del Naja, dedykując narodowi palestyńskiemu piosenkę "Safe From Harm". Ten apel szczególnie mocno wybrzmiewał w Gdyni, mieście niedaleko oddalonym od Westerplatte.

Prywatnie, gdy na scenie pojawiła się Elizabeth Fraser, autorka tekstu i wokalistka, która nagrała z zespołem niezapomniany "Teardrop", osłupiałem. Gdy zaczęła śpiewać: "Love, love is a verb / Love is a doing word", nie byłem w stanie powstrzymać wzruszenia. Takich koncertów się nie zapomina.

Massive Attack
Massive Attack
Źródło: fot. Dominika Scheibinger / Alter Art

Najciekawszy spektakl taneczno-muzyczny

Drugim wspomnianym wyjątkiem okazało się być widowisko, jakie publiczności zafundowała FKA Twigs. Co prawda była to skrócona wersja tego, co pokazuje w ramach "Eusexua Tour", ale i tak dostarczyła niezapomnianych wrażeń muzycznych i wizualnych. Towarzyszące jej osoby tancerskie były jednocześnie najlepszą grupą baletową - chciałoby się wręcz tak rzec - tegorocznej odsłony Open'era. Jednocześnie warto szukać biletów na regularne koncerty Twigs - jestem przekonany, że będzie to jeden z najlepszych wydatków muzycznych tego roku.

FKA Twigs podczas Rosklide Festival '25 (3.07.2025)
FKA Twigs podczas Rosklide Festival '25 (3.07.2025)
Źródło: TORBEN CHRISTENSEN/AFP/East News

Najlepsze koncerty rapowe/hip-hopowe

Być może to dość odosobnione przekonanie, ale jeśli chodzi o pogranicza rapu i hip-hopu, najlepiej wypadły dwie zupełnie różne artystki: Little Simz (scena główna w piątek) oraz Doechii (scena główna w sobotę). Każda z nich sięga po zupełnie inne estetyki i inspiracje, ale każda z nich na własny sposób pisze przyszłość hip-hopu i rapu.

Podczas Open'era mogliśmy również doświadczyć tego, że obie na żywo nie mają sobie równych. Obie też potwierdzają moją opinię, że na scenie autentyczna i dobra muzyka broni się sama. I Little Simz, i Doechii nie potrzebują żadnych dodatkowych efektów, tancerzy i innych "rozpraszaczy uwagi", by zawładnąć tłumem od początku do końca. Przy okazji obie są świetnymi tekściarkami i korzystają ze swojej sztuki, żeby powiedzieć coś ważnego, mądrego bądź uniwersalnego.

Najprzyjemniejsze zaskoczenie Open'era

Wiele osób jeździ na najróżniejsze festiwale muzyczne po to, żeby wyjść poza dyktat algorytmów, odkryć coś nowego. W czwartkowy, najchłodniejszy wieczór przez przypadek wylądowałem przy Alter Stage. Byłem tak zziębnięty, że przed kolejnym koncertem chciałem "zagrzać się w tłumie".

Na scenie pojawiła się Francuzka Zaho de Sagazan. Szerokiej publiczności - w tym mnie - dała się poznać występami między innymi podczas Festiwalu Filmowego w Cannes (2024) czy w ramach ceremonii zamknięcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu 2024. Nie kojarzyłem natomiast jej "elektronicznego, klubowego oblicza". A jak się okazało de Sagazan swoją energią mogłaby zasilać miasta. Bez trudu rozgrzała z tłum, a dla mnie jej występ stał się najprzyjemniejszym zaskoczeniem tegorocznej edycji Open'era.

Innym, równie zaskakującym koncertem było sobotnie show brytyjskiej grupy Wolf Alice. Londyńska ekipa, która od lat zasługuje na znacznie większe uznanie, na żywo gra mocniej, bardziej rockowo i gitarowo niż w wersji studyjnej. A wokalistkę i gitarzystkę grupy - Ellie Rowsell - słucha się i ogląda z ogromnym podziwem. Zespół niebawem znowu zagra w Polsce, szczerze polecam.

Ellie Rowsell (Wolf Alice)
Ellie Rowsell (Wolf Alice)
Źródło: fot. Dominika Scheibinger / Alter Art

Najlepsza decyzja programowa

Najlepszą programową decyzją tegorocznego Open'era okazuje się być otwarta postawa na najróżniejsze odsłony muzyki elektronicznej, klubowej i techno. Oby było jej w kolejnych latach więcej. Rufus du Sol, Justice, A.G. Cook, Caribou czy Brutalismus 3000 - to tylko niektórzy, których występy mogą być potwierdzeniem mojej skromnej opinii.

Zachwyty i jeszcze więcej zachwytów

Powodów do zachwytów w trakcie tych czterech dni było znacznie więcej, chociaż trudno wymienić wszystkie. Oto niektóre z nich w telegraficznym skrócie:

  • najlepsze reprezentantki Polski: Kaśka Sochacka i Mela Koteluk.
  • najlepsza rockowa energia: St. Vincent
  • najgorętszy debiut w Polsce: Tyla
  • klasyka, której nigdy dość: Nine Inch Nails
  • występ, który przerósł oczekiwania: Lola Young
  • najciekawsze odkrycie: Fcukers
  • najlepszy moment, na który Open'er nie miał wpływu: obłoki srebrzyste.

Zwykła uczciwość podpowiada, że Open'er to nie tylko zachwyty. Czy organizacyjnie wszystko było idealne? Oczywiście, że nie i myślę, że każde z nas znalazłoby niejeden powód do narzekań. Idealnie nigdy też nie będzie. Najważniejsze pozostają dla mnie muzyka i przeżycia związane z koncertami. Szkoda mi energii na to, co nie zagrało, co mogłoby pójść lepiej.

Czytaj także: