Do kręcenia "Hobbita" wykorzystano 6 hal zdjęciowych i aż 30 nowoczesnych kamer cyfrowych, skonstruowano ponad 100 dekoracji, uszyto setki kostiumów. 350-osobowy zespół scenografów współpracował z 850 grafikami oraz specami komputerowymi. Bo wrażenie miały robić nie tylko trójwymiarowe sceny bitewne, ale także mieszkańcy Śródziemia. Udało się. "Hobbit" jest faworytem do Oscara w kategorii najlepsze efekty specjalne.
Do wyczarowania odpowiednio przekonującego obrazu Śródziemia i jego mieszkańców niezbędny okazał się specjalny rodzaj magii - magia cyfrowa. Peter Jackson i jego ekipa z firmy Weta Digital opanowali ją do mistrzostwa.
Przy "Hobbicie: Niezwykłej podróży" chcieli przebić efekty specjalne, które stworzyli we "Władcy Pierścieni"- postanowili nie tylko oszołomić widzów cyfrowymi obrazami, ale sprawić, by w trakcie seansu nie byli w stanie odróżnić rzeczywistości od fikcji wygenerowanej komputerowo. Zadanie było karkołomne, bo poprzeczkę w trzech poprzednich częściach tolkienowskiej sagi podnieśli tak wysoko, że w sumie otrzymały one 30 nominacji i 17 Oscarów.
Najnowsza produkcja Jacksona ma szansę na trzy statuetki: w kategorii najlepsza charakteryzacja, najlepsza scenografia i najlepsze efekty specjalne. Ale faworytem "Hobbit" jest tylko w tej ostatniej.
Ponad tysiąc osób od efektów specjalnych
- W czasie gdy pracowaliśmy nad "Władcą pierścieni" tak naprawdę techniki trójwymiarowe nie odgrywały ważnej roli w filmie mainstreamowym. Obecnie sytuacja diametralnie się zmieniła. Tak więc postanowiliśmy maksymalnie wykorzystać wszelkie nowe możliwości - wyjaśniał reżyser w kwietniu 2011 roku.
Tak uzasadnił decyzję, że zdjęcia, zamiast standardowych 24, powstają w prędkości 48 klatek na sekundę. Ten zabieg miał poprawić jakość obrazu. A żeby jeszcze mocniej "podkręcić" efekty specjalne, Jackson zdecydował się na nakręcenie "Hobbita" w technologii 3D. Dbałość o szczegóły wymagała jeszcze większej precyzji i bardziej zaawansowanych narzędzi technologicznych.
- Wykorzystaliśmy każdy możliwy rodzaj efektów specjalnych, zarówno analogowych, jak i cyfrowych. Musieliśmy stworzyć ponad 30 nowych technik, kilkakrotnie więcej, niż zazwyczaj spotyka się w superprodukcjach kinowych - zachwalała producent Ellen M. Somers ze studia Weta Ltd. (z wydzieloną wyłącznie do efektów cyfrowych firmą Weta Digital).
Studio istnieje w Nowej Zelandii od połowy 1997 roku i to dzięki ekranizacji powieści J.R.R. Tolkiena jest dziś gigantem, który do tej pory pracował nad takimi filmami, jak "Avatar", "Dystrykt 9", "Prometeusz" czy "Ja, Robot". Ostatnie półtora roku to wyłącznie czas ożywiania Śródziemia. Do kręcenia "Hobbita" wykorzystano sześć hal zdjęciowych, skonstruowano ponad sto dekoracji, uszyto setki kostiumów. Podczas pracy na planie operator miał do dyspozycji aż trzydzieści nowoczesnych kamer cyfrowych Red Epic.
Siły połączyli specjaliści od komputerów, scenografii, zdjęć i charakteryzacji oraz specjalna grupa grafików, animatorów i programistów. Sam zespół scenograficzny liczył 350 osób, do tego ponad 850 speców od efektów specjalnych.
Stwory jak ludzie
Wrażenie miały robić nie tylko liczne, trójwymiarowe i dynamiczne sceny bitewne, ale także mieszkańcy Śródziemia: m.in. dzikie gobliny, elfy, okrutni orkowie, odrażające trolle, skalne giganty, króliki Radagasta, potężne wargi, wielkie orły i pająki.
- Naszym celem było to, by widz uwierzył, że ma do czynienia z żywymi istotami. Wygląd skóry i włosów, naturalny, a nie idealny, był kluczem do sukcesu. Na przykład Gollum jest istotą z innego świata, ale jego spojrzenie musiało się nam stać w jakiś sposób bliskie, a więc ludzkie - argumentował reżyser.
- Naszym marzeniem było takie stworzenie każdego z krasoludów, aby był w miarę podobny do siebie, ale przy tym bardzo różny. To tak jak z ludźmi, niby jesteśmy tacy sami, a różnica pomiędzy nami jest ogromna - dodawał Richard Taylor, szef ekipy Weta Digital.
Twórcy łączyli różne techniki. Na przykład orki Yazneg i Fimbul to w rzeczywistości aktorzy w charakteryzacji z malowanego silikonu i lateksu, których wizerunki zostały poddane dodatkowej komputerowej obróbce. Podobnie z 13 krasnoludami. Przygotowano dla nich ponad 90 ręcznie robionych peruk z włosów jaka i ludzkich. Aby "pomniejszyć" aktorów, stworzono kostiumy mające dawać iluzję proporcji ciała odmiennych od ludzkich. Stroje, ciężkie i grube, wyposażone zostały w specjalny system chłodzenia zimną wodą, a skórzane obuwie - w drugie, "wewnętrzne buty", ułatwiające aktorom chodzenie. Zaś dla granego przez Martina Freemana hobbita przygotowano wielkie, silikonowe stopy, montowane w okolicach kolan. Elrond (Hugo Weaving) i Galadriela (Cate Blanchett) mają starannie wymodelowane uszy z żelatyny.
Zaś to, że Gollum, w którego wcielił się Andy Serkis, mógł zagrać razem z oddziałami goblinów, zmultiplikowanymi komputerowo tworami, gwarantowała technika motion capture, polegająca na "przechwytywaniu" trójwymiarowych ruchów aktorów i zapisywaniu przez komputer.
Recenzenci po premierze napisali z zachwytem: "Weta Digital poprawiła swój wyczyn sprzed 10 lat, kiedy technika motion capture była jeszcze eksperymentalna. Mimika twarzy Golluma jest absolutnie bezbłędna. Scena "pojedynku na zagadki" pomiędzy Bilbo a Gollumem to główna atrakcja filmu".
Esencja tolkienowskiej magii?
W budowie klimatu opowieści istotną rolę odgrywała również scenografia. Rodowód większości baśniowych krajobrazów jest jednak czysto ziemski - to plenery Nowej Zelandii "podrasowane" przez grafików. Tła to odpowiednio sfilmowane miniatury, na które nałożono aktorów nakręconych na green boxie. Część terenów jest kompozycją powstałą dzięki połączeniu kilku rzeczywistych krajobrazów, np. południowych Alp w Nowej Zelandii zmiksowanych z... gumowymi skałami.
- Mieliśmy elastyczny zestaw rekwizytów upchnięty w dwóch magazynach: od ścian skalnych po chodniki i drabiny. Wszystko było pod ręką, aby każdy element można było przenieść, podnieść, obrócić, wymienić. Drugi zestaw był na działce na tyłach studia i tam kręciliśmy sekwencje z padającym deszczem. W efekcie scenografia to esencja tolkienowskiej magii przeniesiona na ekran - zapewnił scenograf Dan Hennah z Weta Workshop.
Czy rozmach produkcji pomógł "Hobbitowi" osiągnąć podobną epickość, co "Władca Pierścieni"? Amerykańska Akademia Filmowa zdecyduje 24 lutego. OSCARY 2013 - Najlepsze efekty specjalne: "Życie Pi" (Bill Westenhofer, Guillaume Rocheron, Erik-Jan De Boer) "Hobbit: Niezwykła podróż" (Joe Letteri, Eric Saindon, David Clayton, R. Christopher White) "Prometeusz" (Richard Stammers, Charley Henley, Trevor Wood, Paul Butterworth) "The Avengers" (Janek Sirrs, Jeff White, Guy Williams and Dan Sudick) "Królewna Śnieżka i łowca" (Cedric Nicolas-Troyan, Philip Brennan, Neil Corbould and Michael Dawson)
Autor: Agnieszka Kowalska / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe