2 marca dowiemy się, czy Alfonso Cuarón zostanie pierwszym w historii latynoamerykańskim twórcą, który odbierze statuetkę w prestiżowej kategorii "najlepszy reżyser". Wszystko za sprawą "Grawitacji" - filmu, który obezwładnia wizjonerskim rozmachem. Cuarón przez lata walczył w Hollywood o prawo do autorskiej koncepcji i kreatywnej niezależności. Nie był jednak w tym wyzwaniu osamotniony - pomogli mu przyjaciele.
Alfonso Cuarón urodził się w 1961 r. w mieście Meksyk. Jak wspomina, zawsze chciał być astronautą, jednak od kiedy w wieku 12 lat dostał pierwszą kamerę, już nie wypuścił jej z rąk.
Nad scenariuszem swojego pierwszego pełnometrażowego filmu pracował wspólnie z młodszym bratem Carlosem. Lekka i dowcipna komedia "Sólo con tu pareja" ("Tylko z twoją parą", 1992 r.) zdobyła w Meksyku sporą popularność. Była również wyświetlana w USA.
Dzięki temu Cuarón został zaproszony do współpracy z Sydneyem Pollackiem przy serialu "Fallen Angels". Mniej więcej w tym samym czasie postanowił na dobre związać swoją przyszłość z Hollywood. Gdy przeczytał scenariusz "Małej księżniczki" na podstawie powieści Frances Hodgson Burnett, tak się w nim zakochał, że zrezygnował z realizacji innego projektu, przy którym pracował (do dzisiaj mówi zresztą, że jeśli miałby uratować któryś ze swoich filmów przed zagładą, byłaby to właśnie "Mała księżniczka"). Choć wersja Cuarona nie okazała się kasowym hitem, zdobyła dwie nominacje do Oscarów, a ambitnemu Meksykaninowi zaproponowano wyreżyserowanie "Wielkich nadziei" z Gwyneth Paltrow i Ethanem Hawkiem.
Walka o własne miejsce
Po tych filmach, zrealizowanych dla wielkich hollywoodzkich wytwórni, Cuarón zatęsknił za twórczą niezależnością. Postanowił wrócić do rodzinnego kraju i pisania scenariuszy z bratem. Tak powstał najbardziej kasowy film w historii Meksyku: "I twoją matkę też", zachwycający świeżością i bezpretensjonalnością. Alfonso obraz nie tylko wyreżyserował, ale i zmontował, a za scenariusz napisany razem z Carlosem został nominowany do Oscara.
To na dobre umocniło pozycję Cuarona w Hollywood. Zaproponowano mu wyreżyserowanie "Harry'ego Pottera i więźnia Azkabanu" (2004 r.), trzeciej części popularnej sagi o nastoletnim czarodzieju. Film zdobył uznanie widzów i krytyków, i uważany jest za najbardziej mroczny z całej serii.
Kolejnym hitem Meksykanina były "Ludzkie dzieci" (2005 r.) - ponura wizja niedalekiej przyszłości z Julianne Moore, Clivem Owenem i Michaelem Cainem w rolach głównych. Film zdobył trzy nominacje do Oscarów. Sam Cuarón walczył o dwie statuetki - za najlepszy scenariusz adaptowany i montaż.
Oszałamiająca rozmachem "Grawitacja" to efekt czteroletniej pracy reżysera. Rzadko zdarza się, by film zrealizowany w technice 3D, w którym efekty specjalne grają kluczową rolę, zbierał również pochwały za doskonałe aktorstwo i psychologiczną głębię. Cuaronowi się to jednak udało. Było to możliwe w dużej mierze dzięki temu, że film współprodukowała należąca do Meksykanina firma Esperanto Filmoj, a on sam napisał scenariusz, wyreżyserował i zmontował obraz.
Dzięki "Grawitacji" Alfonso Cuarón ma szansę zostać pierwszym, nie tylko meksykańskim, ale także latynoamerykańskim, twórcą, który odbierze statuetkę w kategorii "najlepszy reżyser". Choć pokonać musi m.in. Martina Scorsese czy Alexandra Payne'a, kibicować na pewno będą mu inni zdolni Meksykanie, z którymi zawodowe i prywatne ścieżki Cuarona przecinają się od lat.
"Trzech amigos" na dobre i na złe
Inwazją niezwykle utalentowanych meksykańskich reżyserów na Hollywood amerykańskie media na dobre zainteresowały się przed rozdaniem Oscarów w 2007 r. Filmy Alfonso Cuaróna ("Ludzkie dzieci"), Guillermo del Toro ("Labirynt fauna") i Alejandro Gonzaleza Iñarritu ("Babel") - bo o nich mowa - zdobyły łącznie 16 nominacji.
- Pod wieloma względami myślę o tych filmach jako o trylogii - mówił wtedy Cuarón. - Czytamy nawzajem swoje scenariusze, ale nie tylko. Pomagamy sobie przy montażu, wycinając fragmenty lub zmieniając ich kolejność. Nie umiałbym stworzyć filmu bez rad Alejandro i Guillermo - wyjaśniał.
Magazyn "Variety" ochrzcił ich mianem "trzech amigos" i ten przydomek przylgnął już do nich na stałe.
Cuarón, del Toro i Iñarritu rzeczywiście się przyjaźnią i to od dekad. Wspierają się w życiu zawodowym i prywatnym.
Wszyscy trzej urodzili się w Meksyku w latach 60. - Mówią tym samym językiem, mają szereg wspólnych odniesień, co wynika w dużej mierze z tego, że wychowali się w Meksyku w tym samym czasie - tłumaczył w "New York Timesie" Gael García Bernal, który współpracował z Cuaronem i Iñárritu. Jak ocenił aktor, tym co najbardziej łączy "trzech amigos" jest jednak zamiłowanie do tytanicznej pracy oraz encyklopedyczna wiedza na temat filmu i popkultury.
Choć już wcześniej mogli poszczycić się udaną karierą w Meksyku i flirtami z Hollywood, uwagę szerokiej publiczności zdobyli mniej więcej w tym samym czasie, na początku XXI w. Co ciekawe – filmy, które zapewniły im miłość fanów na całym świecie i uznanie przemysłu, wszyscy trzej nakręcili w swoim ojczystym języku - po hiszpańsku. W przypadku Cuarona był to wspomniany "I twoją matkę też" (2001 r.), Iñárritu – gorzki "Amores perros" (2000 r.), a del Toro - wizjonerski "Kręgosłup diabła" (2001 r.).
Granice w ich przypadku nie istnieją
- Biorą z Hollywood to, co najlepsze, nie narażając przy tym swojej niezależności. Ich postawę najlepiej można określić jako "w szerokim rozkroku"; jedną nogą tu, drugą tam - tak o trójce przyjaciół mówił w rozmowie z agencją Reutera krytyk filmowy Emanuel Levy.
Po fali sukcesów w 2007 r. przyjaciele odważyli się na nowy biznesowy krok i wspólnie założyli firmę Cha Cha Cha Films. - To przyjaźń, nie małżeństwo i jeśli praca zacznie na nią wpływać negatywnie, po prostu się rozejdziemy - tłumaczył ten krok del Toro. - Nie wiążą nas zobowiązania wobec żadnej wielkiej wytwórni; nie wiąże nas nic poza przyjaźnią - wyjaśniał reżyser "Hellboya".
Pierwszym wspólnym dzieckiem Meksykanów był debiut reżyserski Carlosa Cuarona "Rudo y cursi" (2008 r.). Firma wyprodukowała również film "Mother and child" (2009 r.) w reżyserii syna kolumbijskiego noblisty, Gabriela Garcíi Márqueza, Rodrigo oraz "Biutiful" (2010 r.) Iñárritu. Z Universalem podpisali umowę na pakiet pięciu filmów.
"Kino jest uniwersalne"
Taki sposób funkcjonowania w hollywoodzkim showbiznesie jest nowy dla kina latynoamerykańskiego. Przedstawiciele wcześniejszych pokoleń reżyserów, usiłujących zrobić kariery w USA, określali się często w opozycji do hollywoodzkiego mainstreamu i szczycili się tym, że funkcjonują poza głównym obiegiem wielkich studiów filmowych.
Z "amigos" jest zupełnie inaczej - sprawnie poruszają się po Hollywood, współpracując z wielkimi wytwórniami, ale bez kompleksów szukają też środków na finansowanie swoich wizji poza USA, jeśli zachodzi taka potrzeba.
- Oni są meksykańscy na wylot i mają wielką świadomość własnej tradycji i tożsamości - mówił w mediach David Linde z Universal Pictures. - Ich perspektywa jest jednak globalna. Kochają opowiadać historie, obojętnie, czy w Meksyku, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii czy w USA, bo napędza ich szukanie odpowiedzi na pytanie, co znaczy być człowiekiem we współczesnym świecie.
Chwaleni za granicą, w domu spotykają z krytyką. W Meksyku zdarza się słyszeć opinie, że "sprzedali się" Hollywood, a żeby odnieść sukces, wyrzekli się narodowej tradycji.
- To bardzo infantylny argument - ocenił kiedyś Iñárritu. - Uproszczona wizja, używana często, żeby bronić ograniczeń i przeciętności. Tak, jestem Meksykaninem, za mną stoi przeszłość i kultura. Ale tak naprawdę liczy się po prostu film. Nie to, z jakiego kraju pochodzą na niego pieniądze czy obsada. Kino jest uniwersalne, sięga poza flagi, granice czy paszporty - argumentował.
Klucz do sukcesu: pracować z rodziną...
Choć nie boją się ryzykować, to w kwestii doboru współpracowników pozostają zadziwiająco stali.
Nieodłączną częścią szajki jest Carlos Cuarón, brat Alfonso. Sławę zdobył, pisząc scenariusze razem z bratem, jednak od dawna skrycie marzył o reżyserii. Do tego kroku miał go ostatecznie przekonać Guillermo del Toro. Film "Rudo y cursi'', pełnometrażowy debiut Carlosa, nie mógł powstać nigdzie indziej jak w Cha Cha Cha Films. W rolach głównych wystąpili sprawdzeni współpracownicy i znajomi - Gael García Bernal i Diego Luna.
Nad filmem, opowiadającym historię dwóch braci, którzy z dnia na dzień stają się gwiazdami meksykańskiej piłki nożnej, pieczę sprawował nie tylko Alfonso Cuarón, ale również Guillermo del Toro i Alejandro González Iñárritu, którzy - jak mówi Carlos - też są dla niego jak "starsi bracia". Jak na starszych braci przystało, nie szczędzili mu podobno krytycznych uwag na planie. - Trudno byłoby znaleźć producentów bardziej wymagających niż oni. Ale filmowi wyszło to na dobre - mówił potem w mediach Carlos. Dzięki temu, że film powstał w Cha Cha Cha Films, nie miał problemów z dystrybucją w USA.
Alfonso Cuarón coraz chętniej współpracuje również ze swoim synem, Jonasem. Wspólnie napisali scenariusz do "Grawitacji".
... i przyjaciółmi
Realizowanie śmiałych reżyserskich wizji "amigos" nie byłoby możliwe bez utalentowanych operatorów. Wszyscy trzej twórcy od lat współpracują z tymi samymi autorami zdjęć, którzy - tak jak oni - pochodzą z Meksyku.
Emmanuel Lubezki to najbardziej uhonorowany meksykański operator i ukochany autor zdjęć Alfonso Cuarona. Do Oscara był nominowany pięciokrotnie (za "Małą księżniczkę", "Jeźdźca bez głowy", "Podróż do Nowej Ziemi", "Ludzkie dzieci' i "Drzewo życia"). Z Cuaronem zrealizował sześć pełnometrażowych filmów. Nie mogło go zabraknąć przy "Grawitacji" - dzięki temu filmowi, 2 marca po raz kolejny będzie miał szansę na zdobycie upragnionej statuetki.
Guillermo del Toro od lat pozostaje wierny innemu meksykańskiemu operatorowi - Guillermo Navarro. Wspólnie nakręcili "Cronosa", "Kręgosłup diabła", dwie części "Hellboya" i "Labirynt fauna".
Rodrigo Prieto, który ma na koncie nominację do Oscara za zdjęcia do "Brokeback Mountain" i pracował przy obrazach takich jak "Argo" czy "Wilk z Wall Street", zawsze miał czas dla swojego przyjaciela, Alejandro Gonzaleza Iñárritu. Jest autorem zdjęć do wszystkich pełnometrażowych filmów, jakie do tej pory nakręcił reżyser "Amores perros". Zabraknie go jedynie w znajdującym się obecnie w postprodukcji obrazie "Birdman". Jego miejsce zajął Emmanuel Lubezki.
Kolejni kandydaci do Oscarów?
Śladami starszych kolegów coraz odważniej kroczą ich młodsi znajomi - Diego Luna i Gael García Bernal. Międzynarodową sławę i miłość fanek na całym świecie przyniosło im aktorstwo, w tym role u Cuarona ("I twoją matkę też") i Iñárritu (García Bernal zagrał w "Amores perros" i "Bebel"). Jednak już od dłuższego czasu bardziej niż przechadzanie się po czerwonym dywanie, interesuje ich produkowanie filmów. Chętnie stają również po drugiej stronie kamery.
Lunę i Garcię Bernala często chwali się za to, że umiejętnie rozegrali swoje kariery, nie dali się zaszufladkować jako "latin lovers" i nie powielali stereotypów (choć zdarzało im się popełniać błędy, jak np. występ Diego Luny w "Dirty Dancing. Havana Nights").
Podobnie jak Cuarón, Iñárritu i del Toro, postanowili zadbać o swoją niezależność i założyli firmę producencką Canana Films. Popularność wykorzystali do tego, by zająć się projektami, w które naprawdę wierzą. W przeciwieństwie do "trzech amigos", nie uciekają od polityki i od sytuacji w rodzinnym Meksyku i całym regionie. Głośno mówią o skutkach wojny narkotykowej, wyniszczającej Amerykę Środkową i nielegalnych imigrantach, usiłujących w nieludzkich warunkach dostać się do USA.
Na tegorocznym festiwalu w Berlinie premierę będzie miał pierwszy anglojęzyczny film wyreżyserowany przez Diego Lunę. "César Chávez" to fabularyzowana biografia Amerykanina meksykańskiego pochodzenia, który dzięki swej walce o prawa latynoskich pracowników zatrudnionych w rolnictwie, stał się jednym z symboli dążenia do równości społecznej w USA. Jednym z producentów filmu jest oczywiście Gael García Bernal.
Choć od Berlina do Hollywood nie jest wcale blisko, obserwując drogę tych ambitnych filmowców, można się spodziewać, że nawet jeśli Alfonso Cuarón nie otrzyma w tym roku złotej statuetki, to Oscar jest dla niego tylko kwestią czasu.
Newsy, ciekawostki o aktorach i samych Oscarach możecie śledzić w naszym specjalnym magazynie Oscary 2014. Zapraszamy też na relację na żywo tvn24.pl z oscarowej gali w nocy z 2 na 3 marca.
Autor: Katarzyna Guzik/jk/kwoj / Źródło: tvn24.pl