"Jeśli Oscary to wyścigi konne, to uroczysty obiad nominowanych jest wybiegiem" - tak "New York Times" podsumował imprezę Akademii Filmowej, która odbyła się w hotelu Beverly Hilton. Przy lampce szampana, okoniu morskim i zupie miso zaczął się na dobre bieg po statuetkę - 160 artystów zaproszonych przez szefa Akademii słuchało jego uwag. - Na gali proszę mówić z serca, nie z kartki - usłyszeli.
W Beverly Hilton w Los Angeles towarzystwo było doborowe. Sala balowa została przekształcona w coś przypominającego klub nocny, gdzie był DJ, niebieskie oświetlenie, dym i białe orchidee. Na środku stoliki, przy których posadzono 160 nominowanych do tegorocznych Oscarów.
"Frekwencję monitorowali zarówno reporterzy, jak i Akademia Filmowa. Bo uroczysty obiad to jak ulica dwukierunkowa: Akademia honoruje w ten sposób nominowanych, traktując wszystkich, w tej chwili, jak zwycięzców, a kandydaci do statuetki honorują Akademię, pokazując się nie tylko z jej szefem" - napisał "New York Times" o imprezie, którą 32 lata temu wymyślił ówczesny prezydent Akademii, Richard Kahn.
Dlatego odnotowano zwłaszcza tych, których zabrakło. Emmanuelle Riva ("Miłość") miała zobowiązania w Europie, a Michael Haneke ("Miłość") był zajęty reżyserowaną przez siebie operą w Madrycie. Nieobecni byli też Alan Arkin ("Operacja Argo") i Philip Seymour Hoffman ("Mistrz"). Pierwszy przebywał w Nowym Orleanie, drugi w Nowym Jorku.
Największe zainteresowanie miał Affleck
Kilkugodzinny uroczysty obiad miał więc inne gwiazdy. I nie był nim Steven Spielberg, reżyser dotychczasowego oscarowego lidera - "Lincolna". Cała uwaga była skierowana na Bena Afflecka, którego "Operacja Argo" powalczy o Oscara m.in. o tytuł najlepszego filmu. Zbierał najwięcej gratulacji i opinii, że został skrzywdzony brakiem nominacji dla najlepszego reżysera.
On nic sobie nie robił z tego pominięcia go w tak prestiżowej kategorii, przynajmniej oficjalnie. - W latach 80. i 90. spędziłem wiele oscarowych nocy, oglądając galę w domu. A teraz to mnie zapraszają - wyznał z dumą.
Pierwszy raz na obiad Akademii został zaproszony w 1998 roku, kiedy był nominowany do Oscara (i ostatecznie go dostał) za scenariusz oryginalny "Buntownika z wyboru" (wraz z Mattem Damonem), ale nie mógł w nim uczestniczyć, bo był na planie innego filmu. - A teraz jestem naprawdę, naprawdę zachwycony naszymi siedmioma nominacjami i zaszczycony tym, że bawię się tutaj w towarzystwie tak świetnych filmowców - zapewnił.
Jego rywal bardziej skupiał się na swojej 9-letniej towarzyszce przy stole - Quvenzhané Wallis, najmłodszej w historii nominowanej w kategorii aktorka pierwszoplanowa ("Bestie z południowych krain"). Ona wydawała się bardziej zainteresowana swoją sałatką, a reżyser "Lincolna" nią. Odsuwał ze stołu kwiaty, by móc ją dobrze zobaczyć, podczas gdy ona rezolutnie odpowiadała mu na pytania. - Oscar? To coś, o czym nigdy nie myślisz w moim wieku - mówiła Spielbergowi.
...i ręka Burtona
Atmosfera była luźna. Harvey Weinstein, producent nominowanych filmów "Poradnik pozytywnego myślenia" i "Django", docenił ten brak napięcia: - To mój ulubiony dzień w roku. Widzisz wszystkich w jednym miejscu, doceniasz ich osiągnięcia i nikt ze sobą nie konkuruje.
Na stole m.in. szampan, jagodowe martini, okoń morski, zupa miso, filety ze złotego sera z orzechami, mango i papayą, pieczona wołowina z sezamem, a na deser czekoladki i ciasteczka w kształcie serca w smokingu i pod muszką.
Jessica Chastain ("Wróg numer 1") między jednym kęsem a drugim wyznała: - Większość małych dziewczynek marzy o swoich ślubnych sukniach, ale ja zawsze marzyłam o kreacji na Oscary. A teraz czuję, że ta nagroda to jest wyścig, a aktorstwo nie różni się bardzo od gry w tenisa. Czuję, że już wygrałam. Nigdy nie zapomnę tego, co teraz przeżywam.
Większy dystans ma Robert De Niro (nominowany w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy za "Poradnik pozytywnego myślenia"). Po 38 latach od pierwszej nominacji do Oscara na swoją pracę patrzy bez emocji. - Mam nadal dużo do zrobienia - powiedział krótko.
Zaś Tim Burton (nominacja za film animowany "Frankenweenie") musiał się tłumaczyć, dlaczego podtrzymuje rękę na chuście. - Chciałabym mieć ciekawą historię. Ale nie, poślizgnąłem się i upadłem na ulicy w Londynie. Mam teraz w ręce ogromną metalową płytkę, która dzwoni na lotniskach, co sprawia, że personel ma dodatkową zabawę - żartował.
Ostatnie wskazówki przed galą
Między plotkami i sesją zdjęciową wszyscy nominowani słuchali też wskazówek Craiga Zadana, producenta tegorocznej ceremonii. Tłumaczył im, że przemówienia na scenie mają być krótkie, bo po 45 sekundach zagłuszy ich muzyka.
- Proszę mówić z serca, nie z kartki - upominał.
Uroczystość rozdania Oscarów odbędzie się w Dolby Theatre 24 lutego.
Autor: am/ja / Źródło: New York Times, Entertainment Weekly, Los Angeles Times
Źródło zdjęcia głównego: A.M.P.A.S.