Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes jest jedną z najważniejszych tego typu imprez na świecie. Publiczność na Lazurowym Wybrzeżu ma możliwość najczęściej jako pierwsza zobaczyć filmy, które później ogląda cały świat. Ale nawet taka publiczność nie zawsze potrafi docenić największe dzieła. Filmom Lyncha, Malicka, Scorsese i Antonioniego widownia okazała dezaprobatę - i gremialnie je wybuczała.
Dla tych, którzy znajdą się po raz pierwszy we francuskim kinie, szokujące mogą być reakcje tamtejszej widowni - w szczególności w Cannes. Francuzi lubią żywiołowo reagować na to, co widzą na srebrnym ekranie. Gdy film im się spodoba, potrafią podziękować nawet 20-minutową owacją na stojąco, gdy film nie przypadł im do gustu - po prostu buczą.
Na kartach swojej 70-letniej historii Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes ma wiele przypadków, gdy publiczność wybuczała filmy, które później weszły do klasyki kina bądź bardzo pozytywnie zostały przyjęte przez krytyków i międzynarodową publiczność.
Antonioni uciekał z kina
Jednym z pierwszych niedocenionych przez canneńską publiczność była głośna "Przygoda" ("L’avventura") Michelangelo Antonioniego w 1960 roku, którym to filmem włoski klasyk otworzył swoją trylogię o samotności (pozostałe dwa filmy to: "Noc" z 1961 roku i "Zaćmienie” z 1962 roku). Publiczność zgromadzona na pokazie buczała tak głośno, że twórcy filmu musieli uciekać z kina.
Jurorzy nie byli zgodni z publicznością i przyznali Antonioniemu Nagrodę Specjalną. Dzisiaj historycy kina uważają, że "Przygoda" należy do tych filmów Włocha, którym ugruntował nowy język powszechnego kina.
"Taksówkarz" zbyt nihilistyczny i brutalny
Lata później, w 1976 roku, jury doceniło film, który również spotkał się z głośną, nieprzychylną reakcją widowni. Chodzi o "Taksówkarza" Martina Scorsese. Trudno sobie wyobrazić, że młody wówczas reżyser nie wzbudził zachwytu wśród widzów filmem, który dziś uznawany jest za jego najwybitniejsze dzieło.
Opowieść o weteranie wojennym, który zatrudnia się jako nowojorski taksówkarz i który postanawia rozprawić się na własną rękę z przestępczym półświatkiem Bronxu, obecnie należy do najważniejszych amerykańskich filmów. Scorsese pokazał zupełnie inne oblicze Nowego Jorku niż to, do którego była przyzwyczajona europejska widownia. To właśnie eksponowana przemoc i nihilizm, które są trzonem filmu, były przyczyną nieprzychylnej reakcji publiczności w Cannes.
Ostatecznie "Taksówkarz" otrzymał Złotą Palmę, ale przegrał wyścigu o Oscara z o wiele bardziej komercyjnym "Rockym".
Lynch i niezadowolona widownia
Scorsese nie jest jedynym Amerykaninem, który spotkał się z nieprzychylną reakcją widowni w Cannes. Podobny los spotkał i innych twórców z USA, w tym również Davida Lyncha.
Jeden z najbardziej charakterystycznych i "kontrowersyjnych" twórców filmowych zza Oceanu przyjechał do Cannes z jednym z najgłośniejszych swoich tytułów, a mianowicie z "Dzikością serca" - z niezapomnianymi kreacjami Nicolasa Cage'a, Laury Dern i nominowanej później do Oscara Diane Ladd.
Lynch po raz kolejny w swojej karierze zaprezentował oryginalne spojrzenie na kino, bawiąc się klasycznymi gatunkami i tworząc formalny pastisz. "Dzikość serca" łączy w sobie elementy thrillera, melodramatu i kina drogi. Podobnie jak Scorsese w "Taksówkarzu", Lynch przedstawia swoją historię, posługując się mocnymi, naturalistycznymi wręcz scenami przemocy.
Po premierowym pokazie ponad dwutysięczna publiczność Grand Auditorium "dziko wiwatowała" - jak donosił wówczas "Newsweek". Podczas ceremonii zamknięcia przewodniczący jury Bernardo Bertolucci ogłosił, że Złotą Palmę otrzymuje Lynch. Wtedy jednak część publiczności, łącznie z niektórymi krytykami filmowymi, zaczęła buczeć na znak sprzeciwu.
Dwa lata później Lynch wrócił do Cannes z filmowym prequelem swojego serialu - "Miasteczko Twin Peaks: Ogniu, krocz za mną". Film skupiał się na ostatnim tygodniu życia miasteczka, zanim ciało Laury Palmer wypłynęło na brzeg rzeki.
W tym przypadku publiczność - co warte jest odnotowania - nie wyraziła niezadowolenia po zakończonym seansie, ale już w jego trakcie. Magazyn "The Quietus" przypomniał w 2012 roku, że wśród widowni był także Quentin Tarantino i filmował reakcje części widowni, buczącej i demonstracyjnie opuszczającej salę.
Trzeba pamiętać jednak, że chociaż canneńska publiczność nieprzychylnie reagowała na filmy Lyncha, to Amerykanin na koncie ma dwie Złote Palmy. Drugą przyniósł mu "Mulholland Drive" z 2001 roku.
Wspomniany Tarantino także najprawdopodobniej nie najlepiej wspomina reakcje canneńskiej publiczności na swoje filmy.
Canneńskie przygody Tarantino
Tarantino, który w 1994 roku przyjechał do Cannes jako ceniony scenarzysta i twórca rewelacyjnych "Wściekłych psów", w Konkursie Głównym pokazał "Pulp Fiction". Kontrowersje wywołał wówczas nie sam film, a werdykt jury. Tarantino zdobył Złotą Plamę, wygrywając miedzy innymi z filmem "Trzy kolory: Czerwony" Krzysztofa Kieślowskiego, uznawanym przez francuskich krytyków za festiwalowego faworyta. To właśnie podczas odczytania werdyktu część publiczności wyraziła swoje niezadowolenie.
15 lat później Tarantino przywiózł do Cannes kolejne niezapomniane dzieło: "Bękarty wojny". Było wówczas niemal oczywiste, że Złotą Palmę zdobędzie Michael Haneke za "Białą wstążkę" i tak też się stało. Jury doceniło jednak wybitną kreację Christophera Waltza, za którą Niemiec otrzymał również Oscara i Złoty Glob.
Z prasowych relacji z premierowego pokazu nie wynika jasno, czy chociaż część publiczności buczała. Pojawiają się wzmianki, że film nie przypadł do gustu ani części widowni, ani krytykom, którzy byli obecni na festiwalu. "The Guardian" na przykład przyznał filmowi tylko jedną gwiazdkę. Inni recenzenci zarzucali reżyserowi spadek artystycznej formy. Trzeba jednak pamiętać, że wersja festiwalowa została dopracowana, zanim trafiła do kinowej dystrybucji.
"Obrzydliwe dzieło chorego umysłu"
O Złotą Palmę w 2009 roku walczył również "Antychryst" Larsa von Triera. Jeszcze przed premierą było wiadomo, że jest to obraz kontrowersyjny i spodziewano się ostrych reakcji widowni. Głównie w związku z mocnymi scenami seksu i przemocy. "Antychrysta" nazywano "obrzydliwym dziełem chorego umysłu", niektórzy bardziej wrażliwi widzowie mdleli na pokazie. Wystylizowane sekwencje seksu i sceny z udziałem Charlotte Gainsbourg, okaleczającej miejsca intymne, uznano za przekroczenie granic dobrego smaku - informowała wówczas agencja Reutera.
Nie spodziewano się jednak, że film zostanie wybuczany. Po latach "Antychryst" budzi skrajne emocje, jednak wówczas niezadowolenie publiczności wygrało. Charlotte Gainsbourg zdobyła wówczas nagrodę dla najlepszej aktorki.
Filmem - w którego produkcji partycypował Polski Instytut Sztuki Filmowej - oburzeni byli również senatorowie PiS. Interweniowali u Bogdana Zdrojewskiego, ówczesnego ministra kultury, zarzucając dziełu von Triera charakter satanistyczno-pornograficzny.
Autor: tmw//now / Źródło: tvn24.pl, Esquire, IndieWire, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe