Chłopaki nie płaczą? Nieprawda. Michał Buszewicz w spektaklu "Chłopaki płaczą" w warszawskim Teatrze Dramatycznym sonduje, jakie mogą być skutki duszenia w sobie emocji, nieprzepracowanych traum.
"Męskie łzy istnieją. Co więcej, wszyscy ich potrzebujemy. Potrzebujemy, jako społeczeństwo, mężczyzn potrafiących okazywać emocje" - czytamy w opisie spektaklu "Chłopaki płaczą" w reżyserii Michała Buszewicza, wystawionego na Małej Scenie warszawskiego Teatru Dramatycznego. Spektaklu zrealizowanego z niezwykłą rozwagą i odpowiedzialnością za podnoszone w nim kwestie.
Według oficjalnych statystyk polskiej policji, w ostatnich latach codziennie odnotowuje się w naszym kraju średnio 15 samobójstw. 12 z nich to samobójstwa mężczyzn. - Suicydologia mówi, że próba samobójcza jest wołaniem o pomoc. Mężczyźni w momencie, gdy podejmują decyzję samobójczą, sięgają po bardziej skuteczne metody. To wynika przede wszystkim z tego, że mężczyźni nie proszą o pomoc. Wychowywani są w przekonaniu, że muszą być silni, odpowiedzialni, że ze wszystkim muszą radzić sobie sami, że nie mogą okazać słabości, nie mogą płakać, tylko zaciskać zęby, zgodnie z pokutującym przekonaniem, że mężczyźni nie powinni mówić o emocjach. Słyszę często od panów, że stale muszą się z czymś mierzyć, nie mogą zawieść czyichś oczekiwań i nie mają nikogo, z kim mogliby o tym porozmawiać. Ale pojawia się pytanie: jak długo można zaciskać zęby? - mówiła w lipcu ubiegłego roku w rozmowie z tvn24.pl dr Halszka Witkowska, koordynatorka platformy edukacyjno-pomocowej "Życie warte jest rozmowy" i sekretarz Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego.
"Złość niewyzłoszczona, płacz niewypłakany"
Te obserwacje znajdują odzwierciedlenie w scenariuszu Buszewicza "Chłopaki płaczą", chociaż - jak mówił wielokrotnie w wywiadach - obrał nieco inny punkt wyjścia przy pisaniu tego tekstu. - W spektaklu przyglądamy się tej złości niewyzłoszczonej, płaczowi niewypłakanemu i smutkowi nieprzeżytemu. Tym wszystkim emocjom, które są ukryte - stwierdził reżyser w rozmowie z Magdaleną Dubrowską ("Gazeta Wyborcza").
Akcja "Chłopaki płaczą" osadzona jest na jednym z miejskich basenów. To tu wieczorami spotyka się sześciu mężczyzn. Każdy z nich jest inny, każdy przychodzi, żeby "wypływać" z siebie coś innego. Każdy z nich ma swoje strategie przetrwania, bo przecież "mężczyzna musi być silny", mężczyzna nie prosi o pomoc. A w każdym z nich - jak i w każdym człowieku - tkwi ogromna potrzeba zrozumienia, nawiązania relacji opartej na szacunku i zaufaniu. Dzięki świetnie przygotowanej scenografii autorstwa Doris Nawrot (również autorka kostiumów), płynnie przechodzimy z jednej historii w kolejną.
Osobiste wyznania, które reżyser "sfabularyzował"
A te opowieści nie są wyłącznie efektem literackiej wyobraźni scenarzysty. Buszewicz wielokrotnie prace nad poszczególnym scenariuszem czy dramatem zaczynał od warsztatów. W przypadku "Chłopaki płaczą", w pierwszych warsztatach wzięli udział członkowie zespołu aktorskiego. W ten sposób wyłoniła się obsada. W tych spotkaniach, rozmowach, aktorzy dzielili się własnymi doświadczeniami, traumami, sytuacjami, w których pojawiały się skrajne emocje. Są to osobiste wyznania, które później Buszewicz "sfabularyzował". Z ogromnym szacunkiem i bardzo odpowiedzialnie pominął prywatne szczegóły tych opowieści i wyciągnął z nich to, co najważniejsze, w czym każda osoba na widowni może odnaleźć własne doświadczenia.
Kolejne warsztaty, w których uczestniczyła obsada, to zajęcia z choreografką Katarzyną Sikorą. Należą się jej słowa największego uznania. Dzięki jej pomysłowi na ruch sceniczny i choreografie, nawiązujące do pływania synchronicznego, baletu wodnego. Te taneczne fragmenty pełnią wiele funkcji. Przede wszystkim łączą poszczególne części w całość, a także dają możliwość widowni złapać oddech. A wisienką na torcie jest muzyka Baascha.
"Chłopaki płaczą" są fenomenalnym przykładem spektaklu, w którym bardzo szybko łączy się emocjonalna wieź między aktorami i publicznością. Tworzy się bezpieczna przestrzeń, w której można płakać, śmiać się, zasmucić. Poruszane przez Buszewicza wątki niejednokrotnie budzą dyskomfort, ale dzieje się to w atmosferze, w której czuć, że obsada napędzana jest energią z widowni.
Płakać czy nie płakać, oto jest pytanie
Chociaż tytuł jest parafrazą oklepanego, nieprawdziwego truizmu: "chłopaki nie płaczą", to odnoszę wrażenie, że o samym płaczu jest tu niewiele. Nie o to w tym chodzi, choć warto wiedzieć, że z perspektywy badań biofizjologicznych i neurobiologicznych płacz osoby dorosłej (wywołany silnymi emocjami) jest najczęściej reakcją fizjologiczną, która nie ma nic wspólnego ze "słabością" czy "zrezygnowaniem". Najogólniej i najprościej rzecz ujmując: płaczemy, gdy mózg powraca do stanu równowagi i "ozdrowienia" po nagłym bądź długotrwałym stanie napięcia, w trakcie którego uruchamia się poczucie zagrożenia - mechanizm "walcz lub uciekaj". Oznacza to, że łzy pojawiają się najczęściej wtedy, gdy spada napięcie, poziom adrenaliny, i jest to etap procesu wracania do "równowagi". Współczesna psychologia zwraca uwagę na "nadreakcje" względem dorosłej osoby płaczącej. Widok płaczącego czy płaczącej budzi w innych naturalną potrzebę działania, co może jedynie pogorszyć sytuację, chociażby wzbudzić poczucie wstydu. W takich sytuacjach zaleca się pozwolić się wypłakać, a także zadbać o komfort danej osoby: nie dopytywać, nie pocieszać, nie skłaniać do tłumaczenia się z emocji.
W "Chłopaki płaczą" reżyser serwuje całą paletę pytań, które oscylują wokół jednego: dlaczego mężczyźni tłumią, wypierają emocje i stany napięcia. Sonduje najróżniejsze konsekwencje niepłakania. Przygląda się temu, jak długo człowiek może "dawać radę", negować swoją słabość.
Chociaż w centrum spektaklu są mężczyźni, to jego przekaz jest neutralny płciowo.
"Ludzki" teatr Buszewicza
Michał Buszewicz po raz kolejny udowodnił, że w polskim teatrze nie ma sobie równych, przynajmniej w pokoleniu milenialsów. Jako dramaturg, dramatopisarz i scenarzysta ma niezwykły zmysł wyłapywania z rzeczywistości tego, co ważne i uniwersalne. Nie ogranicza się jednak do własnych obserwacji, odczuć czy przekonań. Zamiast tego konsultuje swoje teksty z profesjonalistami, ekspertami, praktykami. Z ogromną odpowiedzialnością sięga po niejednokrotnie bardzo delikatne aspekty emocjonalności, korzystając z rzetelnej wiedzy naukowej. Dzięki temu jego spektakle są bardzo "ludzkie". W tych tekstach nie ma protekcjonalnej postawy artysty, narracyjnych fikołków, intelektualnego efekciarstwa, światopoglądowych manifestacji. W wyjątkowy sposób korzysta z komizmu. Ma świadomość, że śmiechem nie wszystko da się załatwić, ale dzięki niemu można o wiele łatwiej trafić do publiczności. Jeśli u Buszewicza pojawia się śmiech, to tylko po to, żeby oswoić to, co niewygodne, co budzi dyskomfort.
Jako reżyser również ma niezwykłą łatwość tworzenia sztuki (nie tylko teatralnej), która może być bezpieczną przestrzenią do szczerych rozmów, bardzo osobistych wyznań. Bez trudu można dostrzec w "Chłopaki płaczą" jego reżyserską wizję, którą zrealizował we współpracy z rewelacyjną obsadą. Henryk Niebudek, Robert T. Majewski, Paweł Tomaszewski, Waldemar Barwiński, Mateusz Górski i Karol Wróblewski są niesamowici.
Buszewicz świadomie unika kontrowersji, bo można odnieść wrażenie, że konsekwentnie realizuje swoją wizję teatru na dialogu, otwartości, szczerości i zrozumieniu. Jego teatr nie wyklucza, nie bawi się w polityczne potyczki czy pasywno-agresywne wycieczki w kierunku jakiejkolwiek grupy społecznej. A to wcale nie oznacza braku zaangażowania w rzeczywistość. Jest wręcz przeciwnie. W krajobrazie bardzo głębokich podziałów społecznych Buszewicz szuka tego, co wspólne. Przesadzam? Nie sądzę. Oczywiście, można znaleźć w jego tekstach czy spektaklach pewne potknięcia, niedociągnięcia. Ale nie o perfekcję tu chodzi. 36-letni twórca nigdy na perfekcyjnego, wybitnego nie pozował, a w karierze niejednokrotnie przypominał, że bycie niedoskonałym jest OK.
"Chłopaki płaczą" - premiera 23.03.2023 r., Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy - Mała Scena
scenariusz i reżyseria: Michał Buszewicz scenografia i kostiumy: Doris Nawrot choreografia: Katarzyna Sikora muzyka: Baasch reżyseria światła: Aleksandr Prowaliński wideo: Michał Dobrucki obsada: Waldemar Barwiński, Robert T. Majewski, Henryk Niebudek, Mateusz Górski/Piotr Sitkiewicz, Paweł Tomaszewski, Karol Wróblewski
--- Przy pisaniu tekstu korzystałem z: "Dlaczego chłopaki płaczą. Brak męskich łez może mieć przykre konsekwencje" (rozmowa Michała Buszewicza i Magdaleny Dubrowskiej, opublikowana na łamach "Gazety Wyborczej") oraz z materiałów Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: fot. Michał Dobrucki / Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy