Sąd Okręgowy w Toruniu (woj. kujawsko-pomorskie) utrzymał w mocy wyrok sądu rejonowego i skazał Pawła A. na dwa lata więzienia za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad psem Bobikiem. Ponadto mężczyzna ma 10-letni zakaz posiadania zwierząt, a także będzie musiał zapłacić 10 tysięcy złotych na rzecz toruńskiego schroniska dla zwierząt.
W środę (13 grudnia) w Toruniu zapadł prawomocny wyrok sądu drugiej instancji w sprawie psa Bobika, nad którym znęcał się jego właściciel. Sąd okręgowy podtrzymał decyzję sądu rejonowego i skazał Pawła A. na dwa lata bezwzględnego więzienia.
Czytaj też: Słyszeli odgłosy świadczące o znęcaniu się nad psem. Policja zatrzymała właścicieli Na tym jednak nie koniec. Mężczyzna został objęty 10-letnim zakazem posiadania jakichkolwiek zwierząt, zobowiązano go do zapłaty 10 tysięcy na rzecz toruńskiego schroniska dla zwierząt oraz obciążono kosztami sądowymi na ponad 6 tysięcy złotych.
Dwa lata więzienia dla pseudoopiekuna
Zawiadomienie do prokuratury o znęcaniu się nad Bobim złożyli 13 kwietnia 2021 roku wolontariusze z Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt. Zarówno TTOPZ jak i mecenas Anita Engler działali jako oskarżyciele posiłkowi. Dziś nie kryją swojego zadowolenia.
- Ponad trzyletni proces, w którym działaliśmy z Toruńskim Towarzystwem Ochrony Praw Zwierząt jako oskarżyciel posiłkowy, zakończył się prawomocnym skazaniem i to na karę dwóch lat pozbawienia wolności, co, mając na uwadze orzecznictwo sądów w tego typu sprawach, nie jest wyrokiem niskim - pamiętajmy, że maksymalna kara za to przestępstwo to zaledwie 5 lat. Dziękuję wszystkim za zaangażowanie i wsparcie w tym niełatwym procesie. Oby takich spraw było jak najmniej! - skomentowała wyrok sądu Anita Engler.
Do wyroku odnieśli się również w mediach społecznościowych przedstawiciele TTPOZ.
Toruń. Sprawa psa Bobika
Zgłoszenie razem ze zdjęciami wychudzonego psa w typie shar pei Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt dostało 9 kwietnia około godziny 21.30. - Po nitce do kłębka udało nam się dotrzeć do tego, kim jest właściciel i jak do tego mieszkania się dostać. Z samego rana w sobotę tam pojechaliśmy – opowiadał Piotr Korpal, prezes Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt.
Drzwi otworzył właściciel mieszkania. Właściciela Bobiego nie było w środku. - Wpuszczono nas do środka, co ułatwiło sprawę, bo nie musieliśmy wzywać policji. To, co zobaczyliśmy, trudno opisać. Skrajnie wychudzony pies, który nie był w stanie się podnieść, leżał na kanapie w swoich odchodach. Nie kontaktował. Wyglądał dużo gorzej niż na zdjęciach, które otrzymaliśmy dzień wcześniej – mówił Korpal.
Czytaj również: "To był szkielet", Bobi nie przeżył. Właściciel psa usłyszał zarzuty i trafił do aresztu Jak dodał, Bobi był w takim stanie, że wolontariusze nie wykonywali żadnych formalności, tylko kilka zdjęć i od razu zawieźli go do kliniki weterynaryjnej w Toruniu.
- Zwróciliśmy się o pomoc do zaprzyjaźnionej fundacji Najlepszy Przyjaciel w Toruniu, by nam pomogli w opiece weterynaryjnej. Oni zajęli się opieką, a my dogrywaniem całej sprawy od strony formalnej, czyli między innymi zawiadomieniem do urzędu miasta o odbiorze zwierzęcia, zawiadomieniem do prokuratury i kontaktem z właścicielem – wymieniał prezes TTOPZ.
Niestety już następnego dnia w niedzielę przyszła najgorsza wiadomość – Bobiego nie udało się uratować.
- Bobik nie dał rady. Miał zapalenie płuc, powiększone serce, niewydolność nerek, chorą tarczycę, właściwie miał wszystko. Na podstawie wstępnych badań medycznych lekarze twierdzą, że Bobik był prawdopodobnie chory, ale trzeba jasno powiedzieć, że do takiego stanu doprowadziło go ludzkie zaniedbanie. Każdą chorobę można leczyć – mówi Korpal. - Wiadomo, że bywają choroby śmiertelne, ale jeśli ten pies faktycznie był chory, to był nieleczony, a ustawa o ochronie zwierząt mówi wyraźnie, że nieleczenie zwierzęcia jest również znęcaniem się – dodał.
Bobi był psem w typie shar pei. Był w takim stanie, że na podstawie jego wyglądu ciężko określić wiek, prawdopodobnie miał pięć lat.
- Był skrajnie wycieńczony, niedożywiony. Według informacji, jakie uzyskaliśmy, nie jadł od pięciu dni. Brak pieniędzy nie jest przeszkodą, weterynarze mają kontakt z organizacjami pożytku publicznego, które pomagają, istnieje też schronisko dla zwierząt, które by przygarnęło takiego psa – mówił Korpal.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt