Samochody osobowe paraliżowały ruch przy dworcu w Zakopanem. Wezwany na interwencję strażnik miejski poinformował kierowców, żeby poczekali na kontrolę. Jeden nie posłuchał i odjechał. Strażnik chciał go zatrzymać, został staranowany. Kierowcy groziło najwyżej 500 złotych mandatu, teraz może nawet trafić do więzienia. Nagranie ze zdarzenia opublikował "Tygodnik Podhalański".
Do niebezpiecznej sytuacji doszło w piątek przy dworcu autobusowym w Zakopanem około godziny 14.30.
- Obowiązuje tam znak B1, to znaczy, że nie wszyscy mogą wjeżdżać. Zakaz ruchu nie dotyczy tam tylko pojazdów komunikacji publicznej, służb, w tym straży miejskiej oraz osób z niepełnosprawnościami - wyjaśnia Marek Trzaskoś, komendant straży miejskiej w Zakopanem.
Zakaz jest uzasadniony - samochody osobowe paraliżują ruch autobusów. Jeśli zbyt wielu kierowców chce podwieźć lub odebrać pasażera, zarządca prosi o interwencję straż miejską. Tak właśnie było w piątek.
Strażnik polecił kierowcom poczekać na kontrolę, groziło im 500 złotych grzywny
- Strażnik poinformował kierowców wyjeżdżających z płyty dworca żeby zatrzymali się w związku z podejrzeniem popełnienia wykroczenia. Polecił, by zjechali na pobocze i poczekali na kontrolę. Chodziło o zweryfikowanie, czy byli uprawnieni do wjazdu na dworzec, na przykład czy posiadają niebieską kartę osoby z niepełnosprawnością. Równocześnie poprosił straż o wsparcie dodatkowych funkcjonariuszy - relacjonuje Trzaskoś.
Złamanie zakazu wjazdu to wykroczenie. Maksymalna kara to 500 złotych grzywny plus punkty karne. Jeden z kierowców zapłaci dużo więcej.
Jeden kierowca nie posłuchał, grozi mu teraz więzienie
Kierowcy ustawili się w kolejce, minęło niespełna dziesięć minut. - Kierowca białego auta wyjechał z kolejki. Co się działo dalej, widać na nagraniu z monitoringu - dodaje komendant.
Nagranie opublikował wczoraj w mediach społecznościowych "Tygodnik Podhalański". Widzimy, jak strażnik wychodzi naprzeciw ruszającego białego auta, próbuje go powstrzymać własnym ciałem, ale kierowca nic sobie z tego nie robi. Jedzie dalej ze strażnikiem na masce, który po kilku metrach odpuszcza.
- W tym momencie kierowca popełnił kolejne wykroczenie, polegające na niestosowaniu się do poleceń funkcjonariusza oraz dwa przestępstwa - ucieczkę przed kontrolą i przede wszystkim, moim zdaniem, narażenie strażnika na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Za to grozi już kara więzienia - mówi Trzaskoś.
Strażnik spisał rejestrację białego samochodu
Komendant podkreśla, że sytuacja była groźna zwłaszcza w zimowych warunkach drogowych. Strażnik mógł się pośliznąć, upaść, auto mogło go wciągnąć pod koła. Na szczęście skończyło się na stłuczeniu dłoni, uderzonej przez szybę samochodu.
Kierowca nie uniknie odpowiedzialności. - Białe auto zatrzymało się na czerwonym świetle przed najbliższym przejściem dla pieszych. Strażnik pobiegł za nim i spisał rejestrację. Ponadto mamy wiele ujęć zdarzenia, na dworcu jest 60 kamer. Materiał został już przekazany policji - mówi Trzaskoś.
Komendant dodaje, że strażnik nie musiał zatrzymywać odjeżdżającego auta, a kierowcę można było ścigać zdalnie, dzięki monitoringowi. - Codziennie na odprawie informujemy strażników, że przede wszystkim mają chronić swoje zdrowie i życie - podkreśla. - Ale kiedy kierowca ucieka przed kontrolą, może mieć inne powody, niż ewentualna grzywna za zakaz wjazdu. Może być pod wpływem alkoholu albo innych środków i doprowadzić w dalszej drodze do wypadku.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tygodnik Podhalański