Sprawa pani Joanny z Krakowa odbiła się szerokim echem w całym kraju. Kobieta po zażyciu tabletki poronnej miała na polecenie policjantów rozebrać się, kucać i kaszleć. Jej pełnomocniczka złożyła na policjantów skargę, ale najpierw prokuratura, a potem sąd, postępowanie umorzyły. Teraz, po blisko roku, prokurator uznał, że sprawą jednak się zajmie. Sprawę komentuje pełnomocniczka kobiety.
Przypomnijmy: sprawę pani Joanny ujawniła Renata Kijowska w "Faktach" TVN. Kobieta trafiła na SOR po zażyciu tabletki poronnej. Policję zawiadomił lekarz, a karetkę "eskortował" do szpitala radiowóz. Następnie policja miała uczestniczyć w badaniach i przeprowadzać czynności z kobietą jeszcze w gabinecie. W szpitalu policjanci otoczyli panią Joannę kordonem, a policjantki weszły z nią do gabinetu ginekologicznego. Na polecenie funkcjonariuszy pani Joanna miała się rozebrać, kucać i kaszleć. Ówczesny komendant policji oświadczył, że głównym powodem działania policji było zgłoszenie dotyczące podejrzenia dokonania próby samobójczej.
Kobieta uznała postępowanie policjantów za krzywdzące i złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, które miałoby polegać na nadużyciu uprawnień. Latem 2023 roku trafiło najpierw do Prokuratury Rejonowej Kraków-Krowodrza, a później zostało przeniesione do Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie Trybunalskim.
Jak w rozmowie z tvn24.pl precyzuje pełnomocniczka pani Joanny, mecenas Kamila Ferenc, chodzi o przestępstwo z art. 231 Kodeksu karnego, który dotyczy nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza.
Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Jesienią ubiegłego roku, niedługo po wyborach, w których władzę przejęła KO z Trzecią Drogą, PSL i Lewicą, prokuratura w Piotrkowie Trybunalskim odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie. Pełnomocniczka złożyła na decyzję prokuratury zażalenie. Sąd w marcu tego roku postanowił zaskarżone postanowienie utrzymać w mocy, czyli stanął po stronie prokuratury, uzasadniając swoją decyzję - jak komentuje mec. Ferenc - "w skandaliczny sposób".
Zobacz materiał Faktów: Pani Joanna zażyła tabletkę poronną. Do szpitala przyjechali policjanci, zabrali jej laptop i telefon
- Sąd użył argumentu, że pani Joanna jest atencyjna i chciała zrobić karierę. Wstawiała swoje nagie czy roznegliżowane zdjęcia na Instagram, w związku z tym nie powinna czuć się dotknięta tym, że ktoś ją chciał zrewidować nago - powiedziała nam mec. Kamila Ferenc.
Jak dodaje, 30 sierpnia do niej i do pani Joanny wpłynęło pismo z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim o postanowieniu podjęcia tego postępowania na nowo i wszczęciu śledztwa w sprawie nadużycia przez policjantów uprawnień.
- Uważam, że jest to ruch polityczny. Wcześniej sprawa pani Joanny była zamiatana pod dywan, bo wersja oficjalna była taka, że policja miała rację, nic złego się nie stało, a wręcz policja zachowała się wzorowo i szlachetnie. No teraz jest zmiana nastrojów politycznych. Jest takie poczucie, że obywatele chcą wyrównania rachunków w kwestii aborcji, chcą progresywnego prawa. Jednocześnie Sejm nie jest w stanie takiego prawa przyjąć, więc robi się rzeczy dookoła, na przykład daje się społeczeństwu poczucie, że coś się dzieje po ich myśli, próbując na przykład ukarać tych policjantów ze sprawy pani Joanny - powiedziała w rozmowie z tvn24.pl mec. Kamila Ferenc.
- Pani Joanna została napiętnowana, dlatego że zrobiła sobie aborcję. Uważam więc, że decyzja o wszczęciu wcześniej umorzonego śledztwa jest polityczna - dodała.
Czytaj też: Sejm przeciw nowelizacji dotyczącej dekryminalizacji pomocy w aborcji. Lewica ponownie złoży projekt
Chodzi o dekryminalizację pomocy w aborcji. Złożony przez Lewicę projekt przewidywał wprowadzenie zmian w Kodeksie karnym polegających przede wszystkim na dekryminalizacji pomocy w aborcji oraz przerywaniu ciąży za zgodą ciężarnej do 12. tygodnia trwania ciąży.
Obecnie art. 152 Kk mówi, że "kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech". Przewiduje też taką samą karę za pomoc kobiecie ciężarnej w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub za nakłanianie jej do aborcji.
Projektodawcy chcieli zmienić te przepisy, ponieważ wyszli z założenia, że skoro przerwanie własnej ciąży nie jest czynem karalnym, to również pomoc w aborcji nie powinna być karana. Dlatego też projekt nowelizacji przewiduje uchylenie tych dwóch paragrafów.
Sejm odrzucił projekt. Za uchwaleniem ustawy głosowało 215 posłów, przeciw było 218, a 2 wstrzymało się od głosu. W głosowaniu nie wzięło udziału m.in. 7 posłów koalicji rządzącej.
Lewica już zapowiedziała, że na kolejnym posiedzeniu Sejmu ponownie złoży projekt nowelizacji Kodeksu karnego w tej sprawie.
Proces w sprawie policyjnej interwencji wobec pani Joanny
Drugi wątek sprawy dotyczy zadośćuczynienia, jakiego pani Joanna żąda od Skarbu Państwa. Proces w tej sprawie ruszył na początku lipca przed Sądem Okręgowym w Krakowie. Kobieta żąda zadośćuczynienia od policji za niesłuszne - jej zdaniem - zatrzymanie. Czuje się ofiarą działań policjantów.
Pani Joanna trafiła w lipcu 2023 roku do krakowskiego szpitala w eskorcie mundurowych. Wcześniej zadzwoniła do swojego psychiatry i poinformowała, że obawia się o swój zły stan psychiczny.
Pełnomocniczka pani Joanny, mecenas Kamila Ferenc, doprecyzowała, że chodzi o przeprowadzenie w szpitalu rewizji, zatrzymanie jej rzeczy osobistych i ograniczenie możliwości poruszania się, co uderzało w godność, intymność i poczucie bezpieczeństwa jej klientki.
Na pierwszej rozprawie pełnomocnik komendanta miejskiego policji w Krakowie radca prawny Przemysław Jeziorek zawnioskował o oddalenie tego wniosku, ponieważ – w jego ocenie – nie doszło do zatrzymania pani Joanny i brak jest podstaw, aby zasądzić odszkodowanie. Zaznaczył też, że "w wyniku przeprowadzonych przez Komendę Wojewódzką Policji w Krakowie czynności wyjaśniających nie stwierdzono przekroczenia uprawnień, tudzież nieprawidłowości czy działania niezgodnego z prawem".
Mec. Kamila Ferenc przekonywała, że nie potrzeba formalnego wniosku, żeby uznać, że do takiego zatrzymania doszło, a jej klientce ograniczono możliwość poruszania się.
- Minął rok, ale nie straciłam determinacji. Jestem tutaj po to, żeby wyrazić swój sprzeciw (...). Wciąż mam mocne przekonanie, że przemocy i bezkarności policji trzeba się sprzeciwiać i najlepiej robić to głośno i z podniesioną głową - skomentowała w rozmowie z TVN24 pani Joanna.
Mecenas Kamila Ferenc w rozmowie z TVN24 podkreśliła, że pani Joanna "została odarta z godności i intymności tylko dlatego, że w Polsce panuje stygmatyzacja aborcji, łącząca się z kryminalizacją pomocy w aborcji". - Jeżeli pomoc w aborcji jest de facto przestępstwem, to wszystko, co tego dotyczy, powoduje, że policja traktuje osoby zaangażowane jako potencjalnych sprawców (...). Mamy do czynienia z rodzajem antyaborcyjnej obsesji, która zaszła właśnie rok temu. Żeby znaleźć źródło, powód, jakieś tabletki związane z przerwaniem ciąży - powiedziała mecenas Ferenc.
Zażyła tabletkę poronną, w szpitalu otoczyli ją policjanci
Sprawa pani Joanny ujrzała światło dzienne dzięki materiałowi Renaty Kijowskiej w "Faktach" TVN.
Kobieta trafiła na SOR po zażyciu tabletki poronnej. Policję zawiadomił lekarz, a karetkę "eskortował" do szpitala radiowóz. Następnie policja miała uczestniczyć w badaniach i przeprowadzać czynności z kobietą jeszcze w gabinecie. W szpitalu policjanci otoczyli panią Joannę kordonem, a policjantki weszły z nią do gabinetu ginekologicznego. Na polecenie funkcjonariuszy pani Joanna miała się rozebrać, kucać i kaszleć.
Ówczesny komendant policji oświadczył, że głównym powodem działania policji było zgłoszenie dotyczące podejrzenia dokonania próby samobójczej.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Pani Joanna zażyła tabletkę poronną. Do szpitala przyjechali policjanci, zabrali jej laptopa i telefon
Jakie były wyniki wewnętrznej kontroli policji?
Przypomnijmy: zdaniem Rzecznika Praw Pacjenta Bartłomieja Chamielca, w przypadku pani Joanny doszło do naruszenia praw pacjentki przez Krakowskie Pogotowie Ratunkowe oraz do naruszenia tajemnicy informacji przez lekarza psychiatrę, który zawiadomił policję.
Wewnętrzne postępowanie w sprawie interwencji wobec pani Joanny prowadzono też w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Miało ocenić, czy policjanci nie wyszli poza etykę zawodową i nie złamali zasad, które panują w formacji. Z postępowania wynikło, że nic takiego nie miało miejsca, więc wobec policjantów biorących udział w interwencji nie wszczęto postępowania dyscyplinarnego.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Łukasz Gągulski