Prezydent Krakowa zawiadomił prokuraturę po kontroli w miejskim szpitalu im. Narutowicza. Lecznica jest zadłużona na 140 milionów złotych. Według urzędników w latach 2022 i 2023 placówka próbowała ukryć zobowiązania w księgach rachunkowych. - Sytuację można nazwać tragiczną - ocenia wiceprezydent Stanisław Kracik.
W miejskim szpitalu im. Narutowicza zakończyła się kontrola Urzędu Miasta Krakowa. Efekt to zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z "nierzetelnym prowadzeniem ksiąg rachunkowych przez władze szpitala w latach 2022–2023".
Lecznica zadłużona jest na około 140 milionów złotych. Urzędnicy twierdzą, że strata narastała w szpitalu przez trzy ostatnie lata, a przeprowadzona kontrola wykazała nieprawidłowości z tym związane - na przykład wobec ponad 70 faktur na łączną wartość około 50 milionów złotych nie dokonano odpisów w księgowości. Tym samym księgi rachunkowe nie odzwierciedlały rzeczywistej sytuacji finansowej szpitala.
Wiceprezydent: nie zamkniemy szpitala, ma być niespłacalny kredyt
Wiceprezydent Krakowa Stanisław Kracik poinformował, że miasto oczekuje na skuteczny program naprawczy, który umożliwi dalsze funkcjonowanie szpitala.
- Szpitala nie możemy zamknąć, bo jest potrzebny mieszkańcom. Wszelkie działania podejmowane przez obecne władze szpitala muszą służyć odzyskaniu wiarygodności wobec wierzycieli i wypracowaniu nadwyżki - wyjaśnił wiceprezydent w komunikacie Urzędu Miasta Krakowa.
W styczniu szpital spłacił około trzech milionów złotych zobowiązań, jednak sytuacja placówki jest wciąż daleka od dobrej. Dlatego lecznica potrzebuje kroplówki. Szpital zawnioskował do miasta o 25 milionów złotych pożyczki.
- Bez pomocy miasta tego zrobić się nie da. Będę prosił radnych o to, żeby 25-milionowy kredyt, nazwijmy go od razu niespłacalnym, udzielić. Jest potrzeba ułożenia się z wierzycielami. Najpóźniej do sierpnia trzeba będzie rozstrzygnąć problem deficytu, czyli ujemnego wyniku finansowego za miniony rok. To jest kolejne 25,5 miliona. Sytuację można nazwać tragiczną - powiedział wiceprezydent Kracik. Ocenił, że "ratowanie szpitala potrwa 7-8 lat".
W marcu ubiegłego roku zmieniło się kierownictwo szpitala Narutowicza. Nową dyrektorką została Mariola Marchewka, zastępując na stanowisku Renatę Godyń-Swędzioł.
Była dyrektorka: każdy szpital ma długi
Godyń-Swędzioł, pod której rządami miało dochodzić do nieprawidłowości, jesienią - kiedy media zaczęły opisywać spiralę szpitalnych długów, wystosowała oświadczenie, w którym podkreśliła, że "przez ponad 20 lat pod poprzednim zarządem Szpital był prowadzony zgodnie z ustawami prawnymi i regułami finansowymi, i olbrzymim wysiłkiem doświadczonego zarządu jako model gospodarności".
Była dyrektorka zaznaczyła, że stan zobowiązań szpitala jest publiczną wiadomością, a "procesy finansowe były corocznie sprawdzane przez niezależnych biegłych rewidentów" przy akceptacji urzędu miasta, a także przez NIK, CBA i Regionalną Izbę Obrachunkową.
"Niemal każdy, zwłaszcza wieloprofilowy szpital z SOR w Polsce ma wielomilionowe 'długi' w związku z permanentnym niedoszacowaniem wyceny świadczeń, a dodatkowo sytuację pogorszyła pandemia Covid-19 i wojna w Ukrainie" - napisała Renata Godyń-Swędzioł.
Źródło: krakow.pl
Źródło zdjęcia głównego: Łukasz Gągulski/PAP