Sędzia Waldemar Żurek, znany z ostrej krytyki reformy sądownictwa za czasów rządów PiS, wygrał proces o wypadek przy pracy. Wcześniej władze krakowskiego sądu, w którym doszło do zdarzenia, odmawiały wypłaty odszkodowania. Jak podkreśla sędzia, w procesie chodziło tylko o stwierdzenie, że jego wypadek przy pracy faktycznie miał miejsce. Czwartkowe orzeczenie sądu otwiera jednak poszkodowanemu drogę do ubiegania się o zaległe świadczenia oraz odszkodowanie.
Do wypadku doszło w 2018 roku. Sędzia wychodził z toalety, gdy uderzyła go maszyna do czyszczenia podłóg. Jednak wówczas władze sądu – nominowane przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę – nie chciały wypłacić mu odszkodowania.
Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadł w czwartek przed Sądem Okręgowym w Katowicach (woj. śląskie). Sąd oddalił apelację Sądu Okręgowego w Krakowie (który w tej sytuacji był podmiotem pozwanym przez sędziego) i zasądził zwrot kosztów procesowych od pozwanej jednostki.
Sędzia pytany o to, czy ma poczucie satysfakcji po zakończeniu pięcioletniej sądowej batalii przyznaje, że "to bardzo gorzkie poczucie". – Przy tej sprawie był szereg innych, pobocznych sytuacji i bardzo współczuję osobom, które były w komisji wypadkowej, którą rozpędziła pani Dagmara Pawełczyk-Woicka, koleżanka ministra Ziobry. Wiem, że te osoby bardzo to przeżywały – mówi Żurek w rozmowie z tvn24.pl. Wyraża też nadzieję, że rozwiązanie znajdą inne kwestie, które pojawiły się podczas procesu – jak na przykład wysłanie eksperta z Instytutu Ekspertyz Sądowych (nasz rozmówca wskazuje, że taki ekspert nie miał prawa orzekać w tych okolicznościach) lub nieudostępnienie nagrania z monitoringu poszkodowanemu.
- Mam nadzieję, że to zostanie doprowadzone do końca i poznamy prawdę, jak było – mówi sędzia.
Zakończony w czwartek proces, jak tłumaczy Żurek, dotyczył tylko przesądzenia tego, że jego wypadek przy pracy faktycznie miał miejsce. – Jeśli ktoś miał wypadek przy pracy i z tego tytułu był wyłączony, to wtedy należy mu się pełne świadczenie, kiedy przebywa na L4. Ja dostawałem 80 procent. To są świadczenia dzisiaj wyliczalne. Kwestii odszkodowań i tego, czy tam są jakieś stałe kwoty, nigdy nie badałem, będę rozmawiał dopiero dziś z pełnomocnikiem – zapowiedział nasz rozmówca. I dodał: - Zakładam, że nie będę musiał teraz procesować się z pracodawcą o te świadczenia, które wydają się oczywiste.
Wypadek sędziego Żurka
2018 rok. Sędzia Żurek wychodzi z toalety, tuż za drzwiami zostaje uderzony przez pełną wody maszynę do czyszczenia podłóg. Pracownik, który ją obsługiwał, nie zauważył wychodzącego z łazienki sędziego. Po uderzeniu sędzia odchodził z miejsca zdarzenia utykając, jednak początkowo miał nadzieję, że ból szybko minie. Tak się nie stało. Konieczny okazał się zabieg, po którym sędzia poszedł na zwolnienie lekarskie w celu rehabilitacji.
Władze Sądu Okręgowego w Krakowie odmawiały jednak uznania zdarzenia za wypadek. Sądem kierowała wówczas powołana przez resort Zbigniewa Ziobry Dagmara Pawełczyk-Woicka, obecnie przewodnicząca Krajowej Rady Sądownictwa. Jak relacjonuje Waldemar Żurek, prezes nie chciała podpisać protokołu z prac komisji powypadkowej. Tłumaczyła, że w materiałach brakuje nagrania z monitoringu. - Tego samego monitoringu, którego wcześniej władze sądu nie chciały mi udostępnić - mówi Żurek.
Potem Pawełczyk-Woicka znów nie podpisała protokołu, tym razem tłumacząc się wadliwym powołaniem komisji. Dlatego komisję powołano od nowa. Następny skład stwierdził, że zdarzenie nie było wypadkiem w czasie pracy.
Sąd powoływał kolejnych biegłych, chciał opinii instytutu
Sędzia Waldemar Żurek poskarżył się więc do sądu pracy. Sprawą zajął się Sąd Rejonowy Katowice-Zachód, w którym w kwietniu zeszłego roku zapadł wyrok korzystny dla sędziego.
- Od 2018 roku sporządzono szereg opinii. Pytano między innymi Narodowy Fundusz Zdrowia, na wniosek mojego pracodawcy, o urazy, jakich doznawałem przez ostatnie lata. W sprawę zaangażowano nawet Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie, mimo że tej instytucji nie wolno opiniować w sprawach takich jak moja - powiedział wówczas Waldemar Żurek.
- To było zrobione cichaczem. Pojawił się jakiś biegły, który ponoć miał dostęp do dokumentacji medycznej i do maszyny czyszczącej. Nie powiadomiono o tym ani mnie, ani mojego adwokata, w dodatku nie ma z tego ani protokołu, ani faktury - wymieniał sędzia Żurek.
Sędzia zaznaczał, że sprawa ciągnie się już od pięciu lat. - Tak działa państwo bezprawia - skomentował. I dodał, że jego zdaniem przewlekanie sprawy nosi znamiona mobbingu.
Michał Kaleta, pełnomocnik krakowskiego sądu, odpierał zarzuty sędziego. Jego zdaniem pracodawca nie chce utrudnić rehabilitacji, a uzyskać materiał dowodowy. - Nie mogę się zgodzić żeby jakiekolwiek działania pracodawcy zmierzały do przewlekania postępowania - powiedział Kaleta.
Żurek: nie oczekuję odszkodowania
Mimo wyroku sądu sędzia Waldemar Żurek w kwietniu 2023 podkreślał, że nie oczekuje wykonania tego wyroku przez jego macierzysty sąd. - Nawet jeśli wygram we wszystkich instancjach, na pewno będą wykonywane dalsze bezprawne działania, żeby mnie zaatakować. Każdy kolejny wyrok może podważyć Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego - zaznaczył wtedy Żurek.
W sprawie działań władz krakowskiego sądu pełnomocniczka sędziego Żurka złożyła zawiadomienie do prokuratury. - W styczniu wysłaliśmy do Prokuratury Okręgowej w Krakowie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez byłą prezes Sądu Okręgowego Dagmarę Pawełczyk-Woicką oraz byłego dyrektora tego sądu Piotra Słabego - powiedziała nam mecenas Justyna Borucka.
To dyrektor Słaby miał odmawiać udostępnienia nagrania z monitoringu. - Pomimo tego że według Państwowej Inspekcji Pracy, którą prosiłem o opinię w tej sprawie, powinien był to zrobić - zaznaczył Żurek.
Złożone przez pełnomocniczkę sędziego zawiadomienie zostało przekazane z Krakowa do Prokuratury Krajowej w Warszawie. - Prokuratura nie informuje nas jak dotąd o jakichkolwiek krokach - mówi mecenas Borucka.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24