Z oryginalnego wejścia ostało się tylko nadświetle. Miejsce zabytkowej bramy kamienicy przy ulicy Mazowieckiej 64 w Krakowie zajęły drzwi z plastiku i szkła. Miejski konserwator zabytków uznał ingerencję za "niedopuszczalną" i zawiadomił nadzór budowlany. Problem w tym, że choć kamienica ujęta jest w gminnej ewidencji zabytków, konserwator ma związane ręce. Wszystko dlatego, że od lat miasto nie ukończyło projektu planu miejscowego dla tego obszaru.
10-piętrowe bloki, grodzone osiedla, pawilony - a pośród tego wszystkiego wyróżniająca się na ich tle kamienica. Wzniesiony w 1912 roku budynek przy ulicy Mazowieckiej 64 w Krakowie - jedyny w tej okolicy wpisany do gminnej ewidencji zabytków - jeszcze niedawno cieszył oko klimatyczną i zadbaną bramą prowadzącą na podwórze.
Cieszył, bo tuż przed świętami wielkanocnymi wejście kamienicy zmieniło się nie do poznania. W miejsce zdobionych, oryginalnych drzwi właściciel wstawił nowe, pasujące bardziej do otaczających zabytek bloków niż do reprezentanta zmodernizowanego historyzmu, którym jest kamienica pod numerem 64.
"Ona była wyjątkowa", nowa to "szkaradztwo"
Widok wyprodukowanych ze szkła i aluminium drzwi żywcem wyjętych z bloku zszokował Jakuba Jastrzębskiego, autora facebookowego profilu "Igraszki z czasem", który w wielkanocny poranek wybrał się z najbliższymi na spacer ulicą Mazowiecką. Zaznacza, że po raz ostatni widział zabytkową bramę na około dwa tygodnie przed świętami. - Przechodząc obok tego budynku nagle zauważyliśmy, że oryginalne drzwi zniknęły, a w ich miejsce pojawiły się nowoczesne, szklano-aluminiowe - relacjonuje w rozmowie z tvn24.pl Jastrzębski.
Miłośnik historii Krakowa zaznacza, że oryginalna brama była w dobrym stanie. - Z tego, co słyszałem, około dekady temu przeszła konserwację. Nic nie wskazuje na to, by trzeba ją było wymieniać. Rozumiem, że komuś mogła się zwyczajnie nie podobać, jednak ona była wyjątkowa. Jako jedna z niewielu w Krakowie posiadała dekoracje takie jak na elewacji - podkreśla autor "Igraszek z czasem". W swoim wpisie na Facebooku nową bramę określa "szkaradztwem".
Z historycznej stolarki zachowało się tylko nadświetle, kontrastujące ze znajdującą się pod nim plastikową konstrukcją.
Miejski konserwator oburzony, ale i bezradny
Jastrzębski zgłosił sprawę miejskiemu konserwatorowi zabytków (MKZ), a ten - powiatowemu inspektoratowi nadzoru budowlanego. W ocenie biura miejskiego konserwatora "działaniem niedopuszczalnym, deprecjonującym wygląd oraz walory historyczne, architektoniczne i stylowe obiektu jest wprowadzanie bramy o zmienionej formie i podziałach, czy o odmiennej kolorystyce". "Brama ta zdecydowanie obniża wartości zabytkowe budynku i ze stanowiska konserwatorskiego nie może zostać zaakceptowana" - czytamy w odpowiedzi na nasze pytania.
Czytaj też: Wyremontowali dach kasztelu. Mieszka pod nim jedna z największych w Polsce kolonii nietoperzy
Przedwojenna kamienica wpisana jest do gminnej ewidencji zabytków. Jednak biuro konserwatora przyznaje, że w świetle obowiązujących przepisów nie ma skutecznych narzędzi, by zmusić właściciela budynku do przywrócenia historycznego elementu albo do zamontowania takiego, który byłby kopią oryginału.
"Z przykrością należy zatem stwierdzić, że w takich przypadkach służby ochrony zabytków mogą jedynie starać się wpływać na właścicieli nieruchomości, informując o właściwym, ze stanowiska konserwatorskiego, postępowaniu" - poinformowało nas biuro MKZ.
Latami uzgadniali, jak chronić zabytki. Właściciel był szybszy
Dlaczego konserwator ma związane ręce, mimo że budynek wpisany jest do gminnej ewidencji zabytków?
Według ustawy jedną z form ochrony zabytkowych budynków jest wpis do rejestru zabytków - na tej liście jednak kamienica z Mazowieckiej nie figuruje. Innym sposobem ochrony są odpowiednie zapisy w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Problem w tym, że od lat nie został on uchwalony. Właściciel obiektu pozbył się więc bramy w majestacie prawa.
Ingerując w budynek wpisany do miejskiej ewidencji zabytków właściciel musi uzyskać zgodę inspektora nadzoru budowlanego w porozumieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków. W tym przypadku nie było to konieczne, bo - jak informuje nas biuro MKZ - "wymiana bramy wejściowej do kamienicy nie wymaga uzyskania pozwolenia budowlanego".
Konserwator mógłby zadziałać, gdyby tylko ten obszar objęty był planem zagospodarowania przestrzennego. Plan "Mazowiecka" jest jednak tworzony już od trzech lat. Po tym, jak w sierpniu 2020 roku zakończono zbieranie wniosków do tego planu, ich rozpatrzenie nastąpiło dopiero dwa lata później. Tuż przed wymontowaniem historycznej bramy z kamienicy przy ulicy Mazowieckiej 64 plan został skierowany "do ponownego opiniowania i uzgodnień ustawowych". Ma być gotowy i uchwalony w drugiej połowie 2023 roku.
Czytaj też: Trzy nowe plany miejscowe dla Warszawy
Dlaczego to tyle trwało? Jak informuje nas krakowski magistrat, to efekt między innymi "specyfiki" tego planu i... uzgodnień konserwatorskich. Jak wyjaśnia Wydział Planowania Przestrzennego, projekt "został sporządzony w oparciu m.in. o szczegółowe wytyczne konserwatorskie. Projekt planu miejscowego o charakterze ochronnym wymagał dodatkowych konsultacji konserwatorskich z Wojewódzkim Urzędem Ochrony Zabytków oraz z Miejskim Konserwatorem Zabytków, co miało wpływ na harmonogram sporządzania planu".
Jak wynika z projektu planu, urzędnicy chcieli objąć budynek całkowitą ochroną konserwatorską - w tym także drzwi. W podobnej sytuacji jak budynek przy Mazowieckiej 64 są na tym obszarze kamienice, wille i domy przy ulicach Cieszyńskiej Lubelskiej, Śląskiej, a nawet przy alei Słowackiego. Wiele z nich jest wpisanych do gminnej ewidencji zabytków, ale w praktyce wiele z ich historycznych elementów może zniknąć. I to w majestacie prawa.
Jakub Jastrzębski z profilu "Igraszki z czasem" zaznacza, że budynek przy ulicy Mazowieckiej 64 jest kopią innej kamienicy - przy ulicy Siemiradzkiego 23. - Też jest bardzo ciekawa. Ostatnio przeprowadzono tam konserwację bramy. Została odmalowana i udekorowana kopiami słoneczników z koszy na doniczki - wskazuje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Igraszki z czasem