"Wstępne wnioski są niepokojące do tego stopnia, że nie można wykluczyć konieczności zawiadomienia organów ścigania" - tak o kontroli przeprowadzonej w XXX Liceum Ogólnokształcącym w Krakowie mówią miejscy urzędnicy. Magistrat sprawdza zasadność zakupów, jakie dyrektorka miała dokonywać na potrzeby szkoły, na przykład cateringu, pościeli czy rowerów. Uczniowie zorganizowali przed placówką "czarny protest". Według dyrektorki licealiści są "inspirowani przez czarne charaktery" i "nie mają pojęcia o wydatkach".
XXX Liceum Ogólnokształcące na osiedlu Dywizjonu w Krakowie prowadzi zajęcia taneczne i teatralne dla uczniów - od nowego roku szkolnego jednak siatka godzin została obcięta o około połowę. Powód? Brak pieniędzy.
To właśnie pieniądze są w centrum zainteresowania Urzędu Miasta Krakowa, którego przedstawiciele od lipca prowadzili w placówce kontrolę. Wątpliwości urzędników wzbudziły podejrzane faktury na wiele tysięcy złotych. Pytania o zasadność budzą opisane przez dziennikarzy zakupy - na przykład narzędzi ogrodniczych, pościeli i rowerów. Radio ZET, które jako pierwsze opisało sprawę, dotarło do faktur za remont schodów, drzwi i oświetlenia opiewających na 150 tysięcy złotych i catering kosztujący do nawet 31 tysięcy złotych miesięcznie. Z dokumentów wynika też, że "70 tysięcy złotych w minionym roku kosztowało usuwanie połamanych konarów drzew rosnących na terenie szkoły, przycinanie gałęzi i czyszczenie chodników. Jak wynika z wystawionych faktur, teren wokół szkoły trzeba sprzątać praktycznie co miesiąc" - czytamy w artykule rozgłośni.
Protest uczniów przed XXX LO w Krakowie
W odpowiedzi na doniesienia medialne we wtorek (7 listopada) licealiści z XXX LO urządzili przed szkołą "czarny protest". "Tu spraw nie zamiata się pod dywan" - czytamy na jednym z transparentów, odnoszących się w ten sposób do tajemniczego zakupu dywanu. "Oddajcie innowacje!" - tak z kolei odnoszą się do usuniętych z siatki godzin lekcji tańca.
Tańca klasycznego, jazzowego, towarzyskiego i innych przyjeżdża uczyć się tu młodzież z całego kraju. Na transparentach czytamy więc: "Tu się kręci piruety, a nie biznes", a także "W wieku 14 lat wyjechałam z domu".
Na nagraniach z protestu - publikowanych w mediach społecznościowych - słychać z kolei krzyki takie jak: "Gdzie są pieniądze?!" i "Gdzie nasza trzydziestka?!".
Jedna z uczennic XXX LO w rozmowie z tvn24.pl przyznaje, że problemy finansowe widoczne były w placówce od dłuższego czasu. - Zaczynałam tę szkołę cztery lata temu. Nie było klamki, było za to popękane lustro. Od starszych roczników słyszeliśmy, że tak to już było od lat, to było znormalizowane - mówi, chcąca zachować anonimowość licealistka. Dodaje, że brakująca od lat klamka w jednej z sal lekcyjnych, którą nauczyciel otwierał, ciągnąc za dziurę w drzwiach, została uzupełniona zaledwie kilka dni temu.
Uczennica podkreśla, że od początku roku jest zdecydowanie mniej zajęć tanecznych niż wcześniej - o około połowę. - Mam tańczyć dyplom i nie wiem, czy się w niego angażować w sytuacji, w której tych zajęć nie ma. Wiele osób przyjechało tu, żeby nauczyć się tańczyć, a nie zapewniają nam tych zajęć, po które tu przyjechaliśmy. Przyjechaliśmy spełniać marzenia, zostawiliśmy nasze miasta, nasze rodziny, a lekcji nie ma - relacjonuje.
Maturzyści z XXX LO napisali wspólnie na skrzynkę Kontaktu 24, że po publikacji pierwszych artykułów w mediach "byli w ogromnym szoku". "Nie mogliśmy uwierzyć, czy to prawda. Dopiero jak wyszły wszystkie faktury zdecydowaliśmy zareagować i zrobić protest" - czytamy w wiadomości uczniów.
Kontrola w liceum. "Wstępne wnioski są niepokojące"
W związku z podejrzeniami, że w szkole dzieje się coś niedobrego, krakowscy urzędnicy postanowili sprawdzić placówkę. Dariusz Nowak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Krakowa, poinformował nas w środę, że "zakończyły się już właściwe czynności kontrolne w szkole, ale trwają jeszcze końcowe prace nad protokołem z kontroli, który zostanie przekazany dyrektor liceum".
Kontrola dotyczyła "gospodarowania środkami na wydatki rzeczowe i wynagrodzenia bezosobowe oraz prowadzenia ewidencji księgowej za rok 2022 do dnia wszczęcia kontroli", a została wszczęta po tym, jak urzędnicy otrzymali sygnały, że w XXX LO "mogło dochodzić do nieprawidłowości w zakresie wydatków".
- Wstępne wnioski są niepokojące do tego stopnia, że nie można wykluczyć konieczności zawiadomienia organów ścigania. Jednak decyzje w tym zakresie zostaną podjęte dopiero po zakończeniu całej procedury kontrolnej, bo przypomnijmy, że zgodnie z przepisami dyrektor szkoły może złożyć zastrzeżenia do protokołu, a wtedy organ kontrolny ma obowiązek je przeanalizować - przekazał w odpowiedzi na nasze pytania Nowak.
Czytaj też: "To nie jest pomoc, którą można robić w taki sposób". Anna Wilczyńska o reportażu "Pomoc na ćwierć etatu"
Podczas kontroli magistrat wstrzymał dotację dla szkoły na zajęcia taneczne. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", dyrektorka zaproponowała nauczycielom zmniejszenie pensji o połowę. Wobec braku ich zgody zmniejszyła liczbę godzin.
Dyrektorka: wszystkie wydatki były uzasadnione
Dyrektor XXX LO Ewa Dziekan-Feliksiak tłumaczy tvn24.pl, że szkoła od 12 lat prowadzi klasy taneczne, do których chodzi aktualnie około 180 uczniów. Dotąd miesięcznie mieli oni nawet po około 20 godzin tańca tygodniowo, teraz to 10-12 godzin. O połowę mniej.
- Sytuacja jest bardzo niedobra, dostawaliśmy 30 tysięcy złotych dofinansowania miesięcznie do zajęć tanecznych, które kosztowały 40 tysięcy złotych, resztę pokrywaliśmy sami. Cała ta kwota szła na wynagrodzenia nauczycieli. W lipcu zapytałam wiceprezydent Annę Korfel-Jasińską, czy mogę otrzymać finansowanie na kolejny semestr, jednak usłyszałam, że taka decyzja zostanie podjęta po zakończeniu kontroli. Chciała jednak, żebyśmy kontynuowali, a tymczasem kontrola się przedłużała. W związku z tym przez ostatnie tygodnie siatka godzin była okrojona - tłumaczy Dziekan-Feliksiak.
Dyrektorka przyznaje, że szkoły nie stać na wynagrodzenie dla nauczycieli tańca - zalega im za wrzesień i październik. O tym, że od miesięcy mają oni nie otrzymywać pieniędzy, poinformowała "Gazeta Wyborcza". Na jednym z nagrań z protestu uczniów słychać jednak zapowiedź szefowej placówki, że teraz wszystko się zmieni, pieniądze się znajdą, liczba zajęć zostanie zwiększona.
Nie wiadomo jednak, kiedy dokładnie to się stanie. Pada data 20 listopada, jednak szefowa liceum tłumaczy: "nadal nie otrzymujemy dofinansowania i nie możemy zapłacić nauczycielom tańca zaległego wynagrodzenia".
A jak Ewa Dziekan-Feliksiak odnosi się do wydatków, które budzą wątpliwości urzędników? Podkreśla, że wszystkie były uzasadnione i wylicza wydarzenia, na których konieczne było zamówienie cateringu: spotkania z autorami książek, imprezy okolicznościowe, pokaz dyplomowy w Teatrze Słowackiego, wizyty uczniów z innych szkół i tak dalej. - Byli u nas też uczniowie szkoły mistrzostwa sportowego z Łodzi. Oni mieszkali w naszej szkole, tutaj jedli i spali, stąd potrzebne były koce, poduszki, narzuty, dywaniki - tłumaczy. Z kolei drapak dla kota kupiony za 26 złotych był elementem akcji charytatywnej dla zwierząt. Dodaje, że takie zakupy zostały sfinansowane ze środków własnych szkoły - na przykład wynajmów, a nie - jak twierdzi - z pieniędzy miasta. A remonty? - Nie mam żadnego wpływu na wydatkowanie tych środków, bo nimi zarządza Miejskie Centrum Obsługi Oświaty - odpowiada dyrektorka.
Pytamy również o zorganizowany przez uczniów protest. -"Są zmanipulowani, zachęceni do buntu. Ohydne jest manipulowanie nimi, to karygodne działanie osób, które chcą mnie skrzywdzić, posługiwanie się osobami nieletnimi. To pożałowania godna lekcja braku szacunku do starszych. Uczniowie nie mają pojęcia o wydatkach szkoły, o paragrafach, są tylko narzędziami w rękach złych ludzi. Trudno ich winić, skoro są inspirowani przez czarne charaktery z mediów i powtarzają bezmyślnie kłamstwa i pomówienia - twierdzi dyrektorka.
Źródło: tvn24.pl, Radio ZET, "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps, @liceum_taneczno_teatralne_ (Instagram)