Po tym, jak dwaj mieszkańcy Krakowa trafili do szpitala z objawami zatrucia dopalaczami policjanci przeszukali jeden z punktów z automatami do gier. Na półce pod biurkiem sprzedawcy znaleźli około 140 opakowań zawierających nielegalne substancje – jak podają funkcjonariusze, środki były sprzedawane wyłącznie "zaufanym klientom" punktu.
Uzyskane w śledztwie informacje doprowadziły policjantów do salonu gier mieszczącego się w centrum Krakowa. – Wszystko wskazywało na to, że obaj poszkodowani mogli zakupić tam nielegalne substancje – informuje Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy małopolskiej policji.
W związku z tym na początku tego tygodnia mundurowi weszli do punktu i przeszukali go.
- Okazało się, że na półce pod biurkiem sprzedawcy leżą opakowania z zabronionymi prawem produktami. Były one oferowane do sprzedaży jako talizmany lub amulety – tłumaczy Ciarka. Jak dodaje, możliwość zakupu substancji mieli wyłącznie zaufani klienci. - W sumie policjanci zabezpieczyli około 140 opakowań z dopalaczami – uzupełnia rzecznik.
Zatrzymali pracownicę
Znalezione substancje trafiły do policyjnego laboratorium kryminalistycznego. - Analizy chemiczne wykażą, czy substancje te zawierają również środki psychotropowe wskazane w przepisach ustawy o przeciwdziałaniu narkomani – wyjaśnia Ciarka.
Policjanci zatrzymali też kobietę pracującą w salonie. 30-latka została tam zatrudniona zaledwie 4 dni wcześniej.
- Za złamanie zakazu wytwarzania i wprowadzania do obrotu tzw. dopalaczy grozi kara finansowa od 20 tys. aż do miliona złotych – podaje rzecznik.
Autor: wini/sk / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Małopolska Komenda Policji