W samochodzie na parkingu przed centrum handlowym przechodzień zauważył małego chłopca. Płakał, był spocony. W aucie był też pies. Nikogo więcej nie było. Przechodzień wezwał policję. Policjanci przyjechali na sygnale i już mieli wybijać szybę.
W sobotę przed południem policjanci interweniowali na parkingu przy centrum handlowym w Piekarach Śląskich.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie dotyczące dziecka i psa zamkniętych w samochodzie. Zadzwonił świadek, który był na tym parkingu - opowiada Dariusz Dobrzański, rzecznik policji w Piekarach.
Policjanci pojechali na miejsce na sygnałach.
Dobrzański: - W granatowym volkswagenie płakało dziecko, było wyraźnie spocone. Po samochodzie biegał pies.
Dwie minuty, dwa centymetry powietrza
Policjanci nie zauważyli, żeby w pobliżu był właściciel pojazdu. Dlatego zdecydowali o wybiciu szyby w samochodzie, by uwolnić dziecko i psa.
W tym momencie w ostatniej chwili podszedł do nich ojciec chłopca. Za nim matka.
- Wyjaśniali, że wyszli tylko na dwie minuty, na zakupy, że musieli iść we dwójkę - mówi Dobrzański. Policjanci jednak przejrzeli zapis z monitoringu, z którego wynika, że nie było ich dziesięć minut. - I kto wie, czy nie wrócili szybciej tylko dlatego, że usłyszeli sygnały alarmowe - dodaje rzecznik.
Wyjaśniali też, że zostawili uchylone okna. I faktycznie były uchylone. Ale, jak podaje rzecznik, szczeliny były dwucentymetrowe.
Policjanci wezwali na miejsce pogotowie, ratownicy chcieli zabrać chłopca na badania do szpitala. Ale - jak wynika z komunikatu policji - matka nie zgodziła się na hospitalizację.
Dobrzański: - Najgorsze jest to, że rodzice nie zdawali sobie sprawy z tego, że jest to zachowanie nieodpowiednie.
Policja wyjaśnia, czy doszło do przestępstwa i apeluje, by nie zostawiać dzieci i zwierząt samych w samochodach.
Autor: mag//ec / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24