Majówka w miasteczku, raper na scenie i ona - urzędniczka, kierowniczka biura kultury, prowadząca koncert. Spontanicznie, pod wpływem emocji (tak się potem będzie tłumaczyć) mówi do mikrofonu: - Co tu jest, k***a, grane? Filmiki z koncertu trafiają do sieci, były senator PiS pisze do prezydenta miasta, a urzędniczka traci stanowisko.
"Maj, bzy, Rybnik i Ty", czyli rybnicka majówka. Na scenie rapowy koncert. Muzyk O.S.T.R. przestrzega właśnie słowami piosenki przed "piękną, zgniłą zielenią", którą "inni ludzie palą", gdy przerywa mu kobiecy głos.
- Co tu się dzisiaj dzieje? O. S. T. R. na scenie. Co tu jest, k***a, grane, nie ogarniamy - rzuca do mikrofonu Elżbieta Wolny-Luks. Prowadząca koncert. Kierowniczka biura kultury w rybnickim urzędzie miasta. Po tygodniu straci stanowisko.
Jest 1 maja. Nagrania z koncertu trafiają do sieci. Słowa urzędniczki z brzydkim słowem wyłapuje Tadeusz Gruszka z Rybnika, były senator PiS. I donosi prezydentowi miasta.
"Podważyła ogromne zaufanie społeczeństwa do urzędników"
- Szkoda, że tak wiele pracy zostało zniweczone tak skandalicznym występem jednej osoby, w dodatku odpowiedzialnej w rybnickim urzędzie za kulturę - pisze Gruszka w liście do prezydenta, który zamieszcza na swoim profilu facebookowym 6 maja.
Były senator domaga się wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec Wolny-Luks, w tym pozbawienia jej kierowniczego stanowiska. I wylicza przewinienia:
- użycie "słów powszechnie uznanych za wulgarne" (w nagraniu "gorszącego zachowania", do którego odsyła senator, pada tylko jedno przekleństwo);
- podważenie "ogromnego zaufania społecznego", jakim obdarzeni są pracownicy samorządowi;
- narażenie na szwank wizerunku urzędu miasta w Rybniku.
Jak były senator żąda, tak prezydent miasta robi. Wolny-Luks zostaje zdegradowana. Nie jest już kierowniczką biura kultury, tylko inspektorką.
Radość, duma, ekscytacja, k***a
I idzie na urlop. Nie zastajemy jej w urzędzie. - Przykro mi, ale nie mogę się wypowiadać w tej sprawie - odpisuje nam Wolny-Luks na Facebooku.
9 maja zamieszcza tam oficjalne stanowisko. Przeprasza.
- Używając na scenie nieparlamentarnego słownictwa, a w zasadzie jednego wyrazu powszechnie uważanego za wulgaryzm - popełniłam błąd - przyznaje.
Wyjaśnia, że było to "niezamierzone, spontaniczne, kierowane silnymi emocjami'. Przepełniały ją bowiem "radość, duma i ekscytacja" - to ona przygotowywała majówkę.
- Przyjmuję z pokorą konsekwencje niefortunnego wystąpienia, które mają nie tylko wymiar pozbawienia mnie dotychczasowego stanowiska, ale przede wszystkim wstydu, nagonki medialnej i publicznego "linczu" - dodaje Wolny-Luks.
To jednak nie ona spotyka się z hejtem na forach internetowych, ale były senator. Pytają polityka, co zrobił dla Rybnika i przypominają zasługi Wolny-Luks.
Gros komentarzy jest w tonie wypowiedzi Anny na profilu facebookowym Gruszki: To pana postawa jest skandaliczna i małostkowa!!! Szkoda że tak wiele pracy i wysiłku, który pani Elżbieta włożyła w ten festiwal zostało zniweczone przez pana dziecinny i przesiąknięty fałszywą troską donos. To żenujące. Pani Elżbieta zorganizowała cudowną rzecz na najwyższym poziomie i tacy ludzie, jak pan znajdują tylko drobnostki, które mogą komuś złamać życie. Ta zła energia, którą pan przekazał, wróci do pana szybciej, niż się panu wydaje.
Niektórzy uważają nawet, że wulgaryzm Wolny-Luks był adekwatny do sytuacji.
W tym samym dniu powstaje internetowa petycja w obronie urzędniczki. Ale po trzech dniach, 11 maja, zostaje usunięta na wniosek autora.
Przeszkadzanie czy freestyle?
Agnieszka Skupień, rzeczniczka urzędu miasta w Rybniku, zapewnia, że to nie były senator miał wpływ na decyzję prezydenta i zdegradowanie Wolny-Luks.
- Prezydent już wcześniej zaznajomił się ze sprawą, ale czekał z decyzją na powrót z urlopu wiceprezydenta, któremu podlega była kierownik biura kultury - mówi Skupień.
- Artysta poddaje się konwencji. A ta pani prowadziła koncert i reprezentowała urząd. Od urzędnika wymaga się znacznie więcej, zwłaszcza w sytuacjach publicznych. Prezydent szanuje jej dokonania, dlatego daje jej szansę pracować w urzędzie i zajmować się kulturą, ale nie może tolerować zachowań, wywołujących niesmak i oburzenie - wyjaśnia Skupień.
Powodem degradacji Wolny-Luks miało być nie tylko słowo na "k", ale "całe jej zachowanie". - Były głosy, że pani była pod wpływem używek, alkoholu. Ona oficjalnie temu zaprzeczyła - mówi Skupień.- To było show artysty, który musiał sobie radzić na scenie z trudną sytuacją - dodaje na koniec rzeczniczka.
W "Dzienniku Zachodnim" tymczasem pojawiła się informacja, że urzędniczka została zaproszona na scenę przez muzyka do freestylu (improwizowane rymowanie). - Znam sytuację, ale nie komentujemy jej - powiedziała nam Monika Grabska, rzeczniczka O.S.T.R.
Autor: mag/gp/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: UM Rybnik