48-letni Czech zginął w czwartek na stoku w Szczyrku. Inny narciarz udzielał mu pierwszej pomocy, ale po dotarciu na miejsce ratowników odjechał. Śledczy próbują go odnaleźć. Szukają świadków wypadku i zabezpieczają monitoringi. Śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała Południe.
Rzecznik prokuratury okręgowej Paweł Nikiel poinformowała w poniedziałek, że śledztwo prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci, za co grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Dodał, że śledczy odpowiedzą na pytanie, dlaczego doszło do wypadku i co było jego przyczyną. Sprawdzą też, jakie warunki panowały na stoku i czy zapewniono bezpieczeństwo narciarzom.
Tragiczny wypadek na stoku
- Z głębokim smutkiem informujemy, że 13 lutego na naszym ośrodku na czerwonej trasie narciarskiej doszło do tragicznego wypadku śmiertelnego - przekazał nam Jacek Kufel z ośrodka Szczyrk Mountain Resort.
Wypadek wydarzył się około godziny 13 w czwartek na trasie narciarskiej numer 1. Jak podała w piątkowym komunikacie śląska policja, 48-letni narciarz, obywatel Czech, wypadł z trasy w trakcie zjazdu.
- Przyjechał do Szczyrku z 15-letnim synem. Chłopiec wyprzedził ojca i zjechał na dolną stację pierwszy. Zaniepokojony długą nieobecnością ojca, zaalarmował pracowników ośrodka - przekazał nam Paweł Nikiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej.
Wypadek w Szczyrku.48-latka nie udało się uratować
Czerwona trasa oznacza umiarkowany poziom trudności. Jacek Kufel zapewnił, że na stoku są bardzo dobre warunki, odpowiednia temperatura sprzyja naśnieżaniu.
Na miejscu wypadku szybko pojawili się ratownicy GOPR, lądował także helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety życia mężczyzny nie udało się uratować.
Poszukiwani świadkowie zdarzenia na stoku w Szczyrku
- Policjanci i prokurator stwierdzili, że prawdopodobną przyczyną zdarzenia była nadmierna prędkość i nieopanowanie nart oraz techniki jazdy przez osobę poszkodowaną - powiedział na antenie TVN24 Ryszard Kurowski, ratownik dyżurny GOPR Beskidy.
- Nadmierna prędkość to hipoteza, przyjęta dlatego, że jest najczęstszą przyczyną wypadków na stoku. Mogło też dojść do zajechania drogi. Nie mamy świadków tego wypadku, zabezpieczamy nagrania z monitoringu - zaznacza Paweł Nikiel.
- Po wypadku przy 48-latku miał pojawić się inny narciarz i udzielać mu pierwszej pomocy. Ale w momencie przekazania poszkodowanego ratownikom, narciarz ten oddalił się. Jest poszukiwany, próbujemy ustalić jego personalia, być może rzuci na wypadek nowe światło - mówi prokurator.
600 wypadków od początku ferii
Od początku ferii zimowych goprowcy interweniowali około 600 razy. Na szczęście tak tragiczne wypadki, jak wczoraj, zdarzają się bardzo rzadko. Najczęściej to urazy kończyn.
- Pamiętajmy o tym, że bezpieczeństwo na stoku jest najważniejsze. Bezpieczeństwo nasze i innych uczestników - zaapelował Kufel.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock